Jeszcze przed trzema
laty, za czasów pontyfikatu papieża Benedykta XVI, nie przypuszczałbym, że zatęsknię za papieżem Janem Pawłem II. Jednak, za
sprawą Ojca Świętego Franciszka – zatęskniłem. Zatęskniłem za papieżem-Polakiem,
który podczas argentyńskiej agresji na Falklandy potrafił nie tylko zachować wszelkie
pozory bezstronności, ale nawet złożyć wizyty w Zjednoczonym Królestwie i Republice
Argentyńskiej i nie dać powodów do oskarżeń, że choćby w cichości serca wspiera
któreś z walczących państw, a już zupełnie o prowokowanie jakichś
dyplomatycznych skandali.
Z papieżem
Franciszkiem jest zupełnie inaczej. Do tego, by wzbudzić nieżyczliwe
zainteresowanie dyplomatów reprezentujących ważnych międzynarodowych graczy niepotrzebne
są mu ani wojny, ani podróże apostolskie. Wystarczy, że na audiencji generalnej
pojawi się jakiś człowiek z transparentem o treści budzącej kontrowersje, żeby
papież niezawodnie i z sympatią się nim zainteresował – jest dobrze, gdy jest
miło.
I tak było i tym razem.
W Auli Pawła VI pojawił się człowiek trzymający w ręku planszę z napisem „nadszedł
już czas na argentyńsko-brytyjskie rozmowy w sprawie Malwinów” (jak
Argentyńczycy nazywają Falklandy). Papież uprzejmie wysłuchał, co ów człowiek
ma do powiedzenia i z uśmiechem przyjął tę planszę w prezencie. Niebawem
stosowna fotografia znalazła się na Twitterze Christiny de Kirchner, operetkowej
„prezydentki” Argentyny, która od lat próbuje zmusić Brytyjczyków do rozmów w
sprawie, którą oni uważają za in saecula
saeculorum zakończoną. To z kolei zmusiło rzecznika Watykanu do oświadczenia,
że „podczas audiencji generalnych wielu ludzi podaje papieżowi do rąk różne
rzeczy”, a skoro tak, to „papież nie popiera tego, co zostało tam napisane”.
Szkoda, że Ojciec Święty zdaje się nie przejmować (bo zakładam, że to rozumie),
że podobne gesty dostarczają tylko propagandowej amunicji wrogom Kościoła Rzymskiego
na Wyspach ułatwiając odgrzewanie zadawnionych resentymentów i przypinanie
brytyjskim katolikom łatki ludzi nielojalnych wobec Korony (wśród komentarzy angielskich internautów można było znaleźć i takie, głoszące że „papiści są
groźniejsi niż muzułmanie, bo ci drudzy nie próbowali dotąd wysadzić w
powietrze parlamentu, a katolicy owszem”).
Jakub Pytel
Czytaj również: