W 2011 r. pisałem, że królowa Elżbieta II zakończyła swoje bożonarodzeniowe orędzie mocnym chrześcijańskim akcentem, deklaracją modlitwy będącą wyznaniem wiary w
Chrystusa, który ma moc odpuszczenia grzechów. Napisałem również, że wolę taką
protestancką królową od rzekomo katolickiego Jana Karola I, który w swoim świątecznym
przemówieniu w żaden sposób nie nawiązał do religii.
W tym roku Elżbieta
II – pomimo krytyki, która spadła na nią w latach ubiegłych – również nie
uchyliła się od deklaracji wiary. Wprawdzie tym razem królowa wyraźnie wzięła
pod uwagę różne „usilne sugestie” i powiedziała, że „przykład Chrystusa nauczył
ją dążyć do tego, by szanować i cenić wszystkich ludzi niezależnie od ich wiary lub
jej braku” (zwracam uwagę: „dążyć”, a nie po prostu bezwarunkowo szanować i
cenić – dop. JP), ale powiedziała również, że „dla niej życie Jezusa Chrystusa,
Księcia Pokoju, którego narodziny dzisiaj świętujemy, stanowi inspirację i daje
zakotwiczenie”. Tymczasem w Madrycie, pomimo zmiany na tronie sprawa miała się
podobnie jak w latach ubiegłych – król Filip VI w swoim dość długim
przemówieniu (hiszpański monarcha ma realną władzę i może wprost wygłaszać
swoją opinię w sprawach budzących kontrowersje, np. niepodległości Katalonii), nie zająknął się o religii w ogóle, nie mówiąc
już o tym, co stanowi – a właściwie Kto stanowi – właściwy sens Świąt.
Porównując orędzia
Elżbiety II i królów Hiszpanii warto również przyjrzeć się treści
bożonarodzeniowych przemówień innych europejskich monarchów pod kątem obecności
w nich Boga i religii. Obecnie w Europie jest 12 państw o chrześcijańskiej
tradycji i monarchicznym ustroju – siedem katolickich i pięć protestanckich. W
siedmiu z nich władcy wygłaszają orędzia bożonarodzeniowe: w Watykanie,
Hiszpanii, Belgii i Luksemburgu, oraz w Wielkiej Brytanii, Szwecji i Holandii.
W pozostałych królestwach i księstwach albo wygłaszane są orędzia noworoczne,
albo w ogóle nie ma takiego zwyczaju.
Orędzie Ojca Świętego
z natury rzeczy dotyczy Boga i religii (a przynajmniej tak było dotąd) i kończy
się błogosławieństwem Urbi et Orbi, więc to pomijam. Król Hiszpanii – jak już
pisałem – do religii w ogóle się nie odnosił, Król Belgów uczynił podobnie
(choć bardzo bolał nad śmiercią królowej Fabioli, to nie wspomniał jak bardzo
oddaną była katoliczką), a książę Luksemburga powiedział jedynie, że „dla tych,
którzy podzielają przekonania religijne, i dla tych, którzy tego nie robią,
święta są czasem spotkań i obdarowywania się”. Król Holandii strasznie się
czegoś bał, bo mówił o tym, że „w niespokojnych czasach ludzie szukają
bezpieczeństwa w domu, w rodzinie i wspólnocie religijnej albo innym
bezpiecznym i znanym środowisku”, że „«Cicha Noc» śpiewana jest w domach,
kościołach i innych miejscach, i że ta pieśń nadziei i światła może dodawać
ludziom odwagi” i cytował słowa anioła „zwiastującego radość wielką, która
będzie udziałem wszystkich ludzi” – nie mówił wcale o przyczynie radości, ale o
tym, że te słowa mogą pomóc pokonać jakieś bliżej nieopisane lęki. Tymczasem
król Szwecji życzył swym poddanym Wesołych Świąt, a tym, którzy nie obchodzą
Bożego Narodzenia życzył „wszystkiego najlepszego”(czy takie rozróżnienie nie
jest dyskryminujące?).
I znów wolę angielską
królową.
Jakub Pytel
---***---
Dziś 27 grudnia, św.
Jana Apostoła, trzeci dzień Oktawy Bożego Narodzenia. Swoim zwyczajem „dopiero”
dziś składam wszystkim Czytelnikom życzenia mocy błogosławieństw od Bożej
Dzieciny i wiele radości na Święta, które wciąż nie dobiegły nawet swego półmetka.
Cieszy, że układ kalendarza wielu z nas pozwoli w tym roku świętować „jak Pan
Bóg przykazał”, czyli do Trzech Króli. Wesołych Świąt!