29.12.2011

Wolę protestancką królową...



Jej Królewska Mość Elżbieta II, jak co roku w okresie bożonarodzeniowym, wygłosiła orędzie do swych poddanych. Jest to bodaj jedyna publiczna mowa brytyjskiego monarchy, której treść nie musi być konsultowana z premierem. I tym bardziej zasługuje na uwagę.

Nie śledziłem wcześniejszych bożonarodzeniowych wystąpień królowej z taką uwagą jak to czyni wielu obywateli Commonwealthu, ale odnoszę ogólne wrażenie, że z wiekiem brytyjska monarchini pobożnieje. A może zawsze taka była, tylko pielęgnowana przez nią cnota religii staje się bardziej widoczna na tle coraz mocniej zlaicyzowanego świata – Elżbieta II jest dość gorliwą protestantką.

Królowa, choć jest najwyższym rządcą Kościoła Anglii z jego wszystkimi skrzydłami, frakcjami, ruchami i odłamami, to najbliżej jej do konserwatywnego protestanckiego tzw. Kościoła niskiego (ang. Low Church). Widać to po stylu nabożeństw sprawowanych w kaplicach królewskich, nad którymi monarchini posiada bezpośrednią jurysdykcję, gdzie nie ma ani anglokatolickiego rytualistycznego przepychu, ani ewangelikalnej egzaltacji. Nie ma tam też kobiet-pastorów, co może oznaczać, że Elżbieta II wierzy, iż w jej Kościele zachowana została Sukcesja Apostolska i chce korzystać z jej owoców.

Ujęło mnie, że Jej Królewska Mość zakończyła orędzie – które co roku przyjmuje formę przeglądu najważniejszych wydarzeń z życia Wspólnoty Brytyjskiej i rodziny królewskiej – bardzo mocnym chrześcijańskim akcentem, zupełnie zaskakującym w chwili, gdy robi się wszystko, by odciąć Zjednoczone Królestwo od jego korzeni i zbudować tam multikulturowe piekło.

„Odnajdywanie nadziei pośród przeciwności – mówiła Elżbieta II – jest jednym z motywów Bożego Narodzenia. Jezus narodził się w świecie pełnym strachu. Aniołowie przybyli do przestraszonych pasterzy niosąc słowa nadziei: «Nie bójcie się – wzywali. – Zwiastujemy wam radość wielką, która będzie udziałem wszystkich ludzi. Dziś bowiem w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Chrystus Pan».

Mimo, że jesteśmy zdolni do wielkich aktów dobroci, historia uczy nas, że czasami potrzebujemy wybawienia od nas samych, od naszej lekkomyślności czy zachłanności. Bóg posłał na świat wyjątkową osobą – nie filozofa, ani nie generała (choć oni także są ważni), lecz Zbawcę mającego moc przebaczania. Przebaczenie stanowi centrum wiary chrześcijańskiej. Może uzdrowić rozbite rodziny, może odnowić przyjaźń i może pojednać podzielone społeczności. To w przebaczeniu odczuwamy moc miłości Boga.

W ostatniej zwrotce owej pięknej kolędy zatytułowanej «O Little Town of Bethlehem» (ang. O małe miasto Betlejem), znajduje się modlitwa: O święte Dziecię z Betlejem/ Z wysokości przyjdź do nas, prosimy Cię/ Odpuść nam grzechy/ I narodź się w nas dzisiaj.

Modlę się o to, byśmy w tegoroczne Boże Narodzenie wszyscy umieli odnaleźć miejsce w naszym życiu na przyjęcie przesłania aniołów i miłości Boga w osobie Chrystusa, Naszego Pana”.

W tym momencie wracam do tytułu wpisu. Od kogo wolę protestancką królową? Od Jana Karola I Hiszpańskiego. El Rey Católico do całego ciągu swych zdrad dołączył w tych dniach kolejną, bo w swoim bożonarodzeniowym orędziu nie wspomniał ani słowem o Chrystusie, Kościele, chrześcijaństwie, religii... Niewiele to wobec złożenia przez posiadającego realną władzę Burbona podpisu na dzieciobójczych ustawach – ale jednak.

Jakub Pytel