27.11.2014

Empik nie, Sainsbury’s – owszem



Przyłączyłem się do akcji bojkotu sieci empik. Zjawiska komercjalizacji świąt religijnych (i wszelkich innych) raczej nie da się powstrzymać, ale może warto spróbować nakłonić handlowców do odrobiny umiaru. W ogóle nie podoba mi się, że wspomniana sieć do swoich reklam angażuje czciciela szatana i kobietę, która publicznie chwali się swoimi aborcjami, a w kontekście nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia postrzegam to jako prowokację wywołującą bolesny dysonans poznawczy. Poprosiłem o skasowanie mojego konta klienta. Niebawem kierownictwo empiku upewniło mnie, że postąpiłem słusznie, bo w odpowiedzi usłyszałem wyrzut, że oto uczestnicy bojkotu usiłują ich cenzurować. Tak, właśnie to usiłuję zrobić – akcja budzi reakcję. Skoro Olaf Szymanowski, obecny prezes firmy, nie rozumie, że jako klient mam prawo do takiego widzimisię, to może powinien wrócić do handlowania chemią gospodarczą i perfumami. Cóż, odtąd strona empik.com posłuży mi jako „przeglądarka” nowości wydawniczych, a pieniądze będę wydawać u konkurencji.  

Jeśli zarząd empiku chciał zrobić dobrą, ale świecką „bożonarodzeniową” kampanię reklamową, to powinien wzorować się na właśnie trwającej kampanii sieci brytyjskich hipermarketów Sainsbury’s. Zjednoczone Królestwo żyje teraz stuleciem wybuchu I wojny światowej i kierownictwo firmy postanowiło zrobić sobie dobry PR wspierając Królewski Legion Brytyjski (ang. The Royal British Legion) – organizację opiekującą się weteranami wojennymi. Wypuszczono na rynek czekoladę podobną do produkowanej w czasie Wielkiej Wojny (kosztuje ₤1, z którego połowa zasili fundusz Legionu – w myśl hasła reklamowego „Święta są po to, żeby się dzielić”) i nakręcono świetny spot opowiadający o tzw. rozejmie bożonarodzeniowym 1914 r., gdy zmęczeni przedłużającą się wojną żołnierze brytyjscy i niemieccy spontanicznie zawierali lokalne rozejmy, aby móc świętować – często wspólnie. Oto ta reklama: 



(artykuł o rozejmie bożonarodzeniowym w Wikipedii). 

Co ciekawe spot Sainsbury’s spotkał się nie tylko ze słowami uznania. Z jednej strony krytycy zarzucają autorom, że rzekomo trywializuje cierpienia I wojny światowej i że nie dotyka istoty tego, co wówczas się stało, a co było niewykorzystaną szansą na pokój, a z drugiej, że wypacza właściwe znaczenie i przesłanie Świąt Bożego Narodzenia. I może mają nieco racji, choć sami grzeszą naiwną wiarą, że da się nakręcić trzyminutowy film będący jednocześnie rzetelnym i wielowymiarowym dokumentem historycznym, pogłębioną katechezą i dobrym spotem reklamowym. 

Jakub Pytel


Czytaj również: 
Chleba naszego powszedniego...