Przyłączyłem się do akcji
bojkotu sieci empik. Zjawiska komercjalizacji świąt religijnych (i wszelkich
innych) raczej nie da się powstrzymać, ale może warto spróbować nakłonić
handlowców do odrobiny umiaru. W ogóle nie podoba mi się, że wspomniana sieć do
swoich reklam angażuje czciciela szatana i kobietę, która publicznie chwali się
swoimi aborcjami, a w kontekście nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia postrzegam
to jako prowokację wywołującą bolesny dysonans poznawczy. Poprosiłem o
skasowanie mojego konta klienta. Niebawem kierownictwo empiku upewniło mnie, że
postąpiłem słusznie, bo w odpowiedzi usłyszałem wyrzut, że oto uczestnicy
bojkotu usiłują ich cenzurować. Tak, właśnie to usiłuję zrobić – akcja budzi
reakcję. Skoro Olaf Szymanowski, obecny prezes firmy, nie rozumie, że jako
klient mam prawo do takiego widzimisię, to może powinien wrócić do handlowania
chemią gospodarczą i perfumami. Cóż, odtąd strona empik.com posłuży mi
jako „przeglądarka” nowości wydawniczych, a pieniądze będę wydawać u
konkurencji.
Jeśli zarząd empiku chciał
zrobić dobrą, ale świecką „bożonarodzeniową” kampanię reklamową, to powinien
wzorować się na właśnie trwającej kampanii sieci brytyjskich hipermarketów
Sainsbury’s. Zjednoczone Królestwo żyje teraz stuleciem wybuchu I wojny
światowej i kierownictwo firmy postanowiło zrobić sobie dobry PR wspierając Królewski
Legion Brytyjski (ang. The Royal
British Legion) – organizację opiekującą się weteranami wojennymi. Wypuszczono
na rynek czekoladę podobną do produkowanej w czasie Wielkiej Wojny (kosztuje ₤1,
z którego połowa zasili fundusz Legionu – w myśl hasła reklamowego
„Święta są po to, żeby się dzielić”) i nakręcono świetny spot opowiadający o tzw.
rozejmie bożonarodzeniowym 1914 r., gdy zmęczeni przedłużającą się wojną
żołnierze brytyjscy i niemieccy spontanicznie zawierali lokalne rozejmy, aby
móc świętować – często wspólnie. Oto ta reklama:
(artykuł o rozejmie
bożonarodzeniowym w Wikipedii).
Co ciekawe spot
Sainsbury’s spotkał się nie tylko ze słowami uznania. Z jednej strony krytycy
zarzucają autorom, że rzekomo trywializuje cierpienia I wojny światowej i że
nie dotyka istoty tego, co wówczas się stało, a co było niewykorzystaną szansą na pokój, a
z drugiej, że wypacza właściwe znaczenie i przesłanie Świąt Bożego Narodzenia. I
może mają nieco racji, choć sami grzeszą naiwną wiarą, że da się nakręcić
trzyminutowy film będący jednocześnie rzetelnym i wielowymiarowym dokumentem
historycznym, pogłębioną katechezą i dobrym spotem reklamowym.
Jakub Pytel
Czytaj również:
Chleba naszego powszedniego...
Jakub Pytel
Czytaj również:
Chleba naszego powszedniego...