25.02.2013

Czy papieża wybierze rzymski lud? (aktualizacja)



Przed kilkoma dniami pisałem, że w zbliżającym się konklawe nie weźmie udziału żaden Anglik, bo jedyny kardynał pochodzący z południa Wyspy przeszedł już w stan spoczynku, oraz że dziennikarze pocieszają katolickich poddanych Elżbiety II, iż Zjednoczone Królestwo będzie reprezentowane przez prymasa Szkocji kard. Keitha O’Briena. Otóż nie. BBC właśnie podało, że kard. O’Brien podał się do dymisji na skutek oskarżeń o „niewłaściwe zachowanie względem kilku księży”, że dymisja została przyjęta i że hierarcha do Rzymu się nie wybiera.

Te wydarzenia to wielki cios dla Kościoła katolickiego w Wielkiej Brytanii. Kardynał O’Brien nie był może wielkim entuzjastą wprowadzania w życie w szkockim Kościele zapisów motu proprio Summorum Pontificum, ale nie można powiedzieć, by czynnie temu przeciwdziałał (wykonał nawet symboliczny gest wobec katolickich tradycjonalistów, gdy pojawił się w London Oratory, aby wysłuchać Mszy sprawowanej w klasycznym rycie rzymskim – i to ubrany w cappa magna), a postanowienia konstytucji Anglicanorum Coetibus dotyczą podległego mu terytorium w dość ograniczonym zakresie – dlatego właśnie ani ja, ani wielu mi podobnych (pytanie jak wielu jest katolickich tradycjonalistów zainteresowanych anglokatolicyzmem?) nie mamy powodu, aby chować do kardynała urazy. Przeciwnie, metropolita Edynburga i St Andrews przysłużył się Kościołowi na Wyspach bardzo zdecydowaną obroną katolickiego nauczania o małżeństwie, aborcji, eutanazji i homoseksualizmie, przez co naraził się na ataki wielu wpływowych środowisk. O tej jego postawie warto pamiętać, jednak to, że kardynał jeszcze wczoraj opowiedział się za opcjonalnością celibatu, choć sam, jak zadeklarował, nie zawarłby związku małżeńskiego, a dziś ustępuje z urzędu na skutek oskarżeń o zachowania homoseksualne, daje potężną broń nie tylko jego osobistym wrogom, ale także wrogom katolicyzmu – bronią tą jest możliwość oskarżenia Kościoła o hipokryzję. Skoro prymas nie podjął obrony i podał się do dymisji, tzn., że oskarżenia muszą być dość silne, co z kolei oznacza, że – niezależnie od jego późniejszych zasług – sam dał wrogom broń do ręki.

Mówiąc o wrogach nie mam na myśli kapłanów, którzy wysunęli oskarżenia przeciwko swemu zwierzchnikowi, bo o ile można się zorientować, to już wcześniej informowali o zarzutach Watykan, a 11 lutego złożyli skargę u nuncjusza Menniniego. Jeśli jest tak, że nie doczekawszy się odpowiedniej reakcji władz duchownych poinformowali o sprawie media, to – choć byłbym jak najdalszy od usprawiedliwiania takiego czynu – starałbym się ich zrozumieć, bo świadczy to, że traktują konklawe i wybór nowego papieża jako sprawę niezwykle ważną i nie chcą, by wśród elektorów znalazł się człowiek ich zdaniem tego niegodny.

Wydarzenia w Szkocji uderzają również w Stolicę Apostolską i wiarygodność ostatnich bardzo zdecydowanych zapewnień dyrektora Biura Prasowego Stolicy Świętej, że rezygnacja papieża Benedykta XVI z zasiadania na Tronie Piotrowym nie ma nic wspólnego z poczuciem braku sił do walki z aferami obyczajowymi i homoseksualną mafią, która działając za pomocą intryg i szantażu miała zyskać wpływy nawet na szczytach Kościoła.

Kard. O’Brien w konklawe nie będzie uczestniczyć, kard. Mahony jest do tego wzywany przez tysiące sygnatariuszy dziesiątek petycji, a od konklawe dzielą nas jeszcze gorące (choć zimowe) dwa tygodnie. Ilu jeszcze kardynałów w tym czasie ustąpi lub zostanie do tego wezwanych? Czy w końcu nowego papieża,  jak w pierwszych wiekach chrześcijaństwa nie będzie musiał wybrać rzymski lud? Kto był w Rzymie ten wie, że na samą myśl o tym cierpnie skóra.

Cóż, wszyscy robią dobre miny, ale cała sprawa z papieską abdykacją (czy renuncjacją, jak to określa Kodeks Prawa Kanonicznego) jest jak grecka tragedia – nikt nie wie jak dokładnie się zakończy, ale wszyscy wiedzą, że źle. 

Jakub Pytel

---***---

Aktualizacja: Muszę dodać, że oficjalna wersja dot. rezygnacji kard. O’Briena mówi, że hierarcha złożył dymisję już przed kilkoma dniami i uczynił to zgodnie z nakazem kanonu 401, par. 1 Kodeksu Prawa Kanonicznego, który mówi: „Biskup diecezjalny, który ukończył siedemdziesiąty piąty rok życia, jest proszony o złożenie na ręce Papieża rezygnacji z zajmowanego urzędu. Po rozważeniu wszystkich okoliczności, Papież podejmie decyzję”. 

Problem w tym, że kard. O’Brien 75 rok życia kończy dopiero 17 marca. Przyjmijmy jednak, że rzeczywiście złożył dymisję wcześniej. Po co? Myślę, że z nadzieją, że to jeszcze Benedykt XVI, a nie kolejny papież, rozpatrzy tę sprawę i przedłuży jego misję o zwyczajowe kolejne dwa lata, co zresztą – jak już pisałem – kardynałowi się należało. Szkocki hierarcha mógłby wówczas jechać na konklawe zupełnie spokojny o swój los. Jednak, gdy media zainteresowały się oskarżeniami o nieobyczajność, a nuncjusz poinformował Watykan, że 11 lutego wpłynęło do niego pismo tego dotyczące, wówczas w Kurii zdano sobie sprawę, że podpisana dymisja kardynała już leży na papieskim biurku. Skorzystano z sytuacji i Benedykt XVI ją przyjął, a żeby dać O’Brienowi możliwość wyjścia z twarzą (pozorną możliwość, ale zawsze), ogłoszono że decyzja w sprawie zapadła już przed tygodniem.

Głowy nie dam, ale coś mi mówi, że tak właśnie było. 

JP

---***---

Na marginesie: Nietrudno zauważyć, że cała „góra” ordynariatów dla byłych anglikanów i większość byłych anglikańskich pastorów, którym udzielono święceń kapłańskich to szczęśliwi mężowie, ojcowie i dziadkowie, których żony ręczyły za ich wierność. Mam wrażenie, że taki dobór kadr to świadoma polityka Benedykta XVI, który podobnie jak wszyscy interesujący się anglokatolicyzmem znakomicie wiedział o – że się tak wyrażę – nadreprezentacji w tym ruchu osób postrzeganych jako homoseksualne, a swoje skłonności ukrywające za parawanem „dobrowolnego celibatu” (aż świerzbi pióro, by napisać o tym coś więcej), bo w innych frakcjach Kościoła Anglii posiadanie szczęśliwej rodziny postrzegane jest jako swego rodzaju świadectwo moralności i dowód łaski. Boję się, że ktoś rzeczywiście wpadnie na pomysł, żeby jednak nie zaostrzać dyscypliny wśród kleru, a zamiast tego zainstalować w Kościele Rzymskim taki właśnie „małżeński bezpiecznik”.  

JP