14.02.2013

Konklawe bez Anglików



Brytyjscy dziennikarze z niejakim zdziwieniem odkryli, że wśród uczestników zapowiadanego konklawe nie będzie ani jednego angielskiego kardynała. Wprawdzie niemal jednym tchem i pocieszającym tonem dodawali, że w wyborze nowego papieża będzie uczestniczyć prymas Szkocji kard. Keith O’Brien, ale skoro Anglików nie cieszy obecność Szkotów w Szkocji, to dlaczego mieliby się cieszyć z obecności jednego z nich w Rzymie – co innego gdyby pojechali tam wszyscy i nie zamierzali wracać.  

Rzeczywiście, w tej chwili Kościół Anglii i Walii ma tylko jednego kardynała i to takiego, który dobiegł już osiemdziesiątki i utracił czynne prawo wyborcze. Jest nim abp Cormac Murphy O’Connor, emerytowany ordynariusz Westminsteru. Vincent Nichols, jego następca, kapelusza dotąd nie dostał. Wydawało się, że otrzyma go na pierwszym konsystorzu w roku 2012, gdy kard. O’Connor wypadł z listy elektorów, ale tak się nie stało. Nie bez przyczyny, bo wydaje się, że stanowi on jedno z tych rozczarowań Benedykta XVI, przez które w papieżu mogła – jak sam powiedział – „osłabnąć siła ducha”. 

Istotnie, abp Nichols zawiódł zaufanie Biskupa Rzymu. Został mianowany jako kandydat spoza tzw. magicznego kręgu kardynała O’Connora, co było ni mniej ni więcej tylko papieskim wotum nieufności dla całego angielskiego episkopatu i jego dotychczasowej linii duszpasterskiej. Nowy prymas miał dokonać zmian, ale tego nie zrobił ograniczając się do kilku propagandowych gestów, jak usunięcie ze swojej katedry „posoborowego” ołtarza (na marginesie warto dodać, że abp Nichols w ogóle przedkłada formę nad treść, np. podczas jego ingresu grali trębacze, tak jak to ma miejsce podczas ingresów arcybiskupów Canterbury, którym niegdyś fanfary grali trębacze królewscy – na znak pokory ten zwyczaj w 2003 r. przełamał Rowan Williams). Chyba największym ciosem dla Ojca Świętego był fakt, że abp Nichols rychło dołączył do grona hierarchów piętrzących trudności przed powstającym ordynariatem dla byłych anglikanów, a później i do tych sabotujących wprowadzanie zapisów motu prorprio Summorum Pontificum

Ciekawe, że wiadomość o nieobecności Anglików na konklawe chyba większe wrażenie zrobiła na protestantach niż na katolikach. Ci pierwsi najpierw się oburzali takim policzkiem ze strony Rzymu, ale też szybko reflektowali się, że nie powinni okazywać zbytniego tym zainteresowania, żeby nie dowartościowywać katolików. Z kolei angielscy katolicy, ci, którzy w ogóle mają jeszcze jakieś poglądy, należą raczej do krytyków rodzimej hierarchii i nie boleją nad tym, że ich biskupi nie będą mieli wpływu na wybór nowego papieża – czasami wydaje się, że myślą o tym z pewną ulgą. 

O abp. Nicholsie już pisałem przed trzema laty, w czasie, gdy karmiłem się jeszcze złudzeniami.

Jakub Pytel