Dziś 9 lutego. Tego dnia
w roku 1555 Maria I, katolicka córka i następczyni Henryka VIII, dokonując
pewnych kontrowersyjnych aktów sprawiedliwości, chcąc nie chcąc przysporzyła
anglikanom pierwszego biskupa-męczennika. Był nim John Hooper. Ale nie ma się
co dziwić, że ów człowiek źle skończył – jak na Anglię był zbyt protestancki. Z
tego właśnie powodu za Henryk VIII, w trosce o zdrowie musiał opuścić Wyspę.
Udał się Strasburga i Zurychu, gdzie już do szpiku kości przesiąkł kalwinizmem.
Wrócił, kiedy wydawało się, że wiara w Anglii rządzonej przez młodocianego
Edwarda VI (a właściwie jego opiekunów) ma szansę zostać do szczętu
zreformowana. Nie przeliczył się, bo jako zdolny kaznodzieja rychło zyskał
nominację na urząd biskupa Gloucester. Problem w tym, że nie tylko odmówił
złożenia przewidzianej prawem przysięgi zawierającej prośbę o wstawiennictwo
świętych, ale też za nic w świecie nie chciał ubrać komży i kapy – dla niego
były to odrażające pozostałości judaizmu i papizmu. Sprowokował tym ciągnące
się miesiącami debaty, których jedyną konkluzją było stwierdzenie, że rzecz
jest „obojętna” (nawet Bullinger, następca Zwingliego, przekonywał go, że gra
nie warta jest świeczki). Hoopera konsekrowano przykazując mu, by nie zabraniał
swemu duchowieństwu używania dopuszczonych w anglikanizmie szat liturgicznych. Jednak
zapamiętano mu te awantury i niedługo zredukowano jego diecezję do
archidiakonii i włączono do diecezji Worcester. Ale prawdziwe zmartwienia
spadły na jego głowę, gdy tron objęła Maria I, której przyświecał zamiar
rekatolicyzacji Anglii. Hoopera najpierw pozbawiono godności biskupiej (nie był
celibatariuszem), a następnie, po przywróceniu praw przeciw heretykom, gdy
odmówił wyrzeczenia się błędów, skazano na śmierć. Spłonął na stosie jako
pierwszy angielski biskup protestancki i znalazł się w gronie „300 męczenników
mariańskich”, czyli tych, którzy znaleźli śmierć za panowania królowej Marii Tudor
(warto pamiętać, że tych 300 skazanych wcale nie stanowi wystarczającego usprawiedliwia
dla nazywania królowej „krwawą” – pisałem o tym tutaj).
Moją intencją nie jest
jednak wspominanie Hoopera ani zastanawianie się czy jemu podobni, jak Cranmer
czy Latimer, zasłużyli na stos. Chodzi mi o coś innego – często słyszy się, że
księgą, która „uczyniła Anglię” taką, jaką jest ona dziś (czy może raczej „jaką
była do wczoraj”) jest Biblia Króla
Jakuba – przekład Pisma Świętego, który wywarł wpływ na całą późniejszą literaturę
angielską. Jednak nie Biblia „uczyniła Anglię”, ale Book of Martyrs, jawnie propagandowe dzieło Johna Foxa opisujące kaźń
mężnych i niewzruszonych w ich wierze angielskich protestantów (nie neguję, że
wielu takimi właśnie było) torturowanych i zabijanych przez katolików
pragnących na powrót podporządkować Wyspy władzy obcych potęg – Rzymu i
Hiszpanii (mężem Marii był Filip II Habsburg). Książka ukazała się w roku 1563
i w ciągu siedmiu lat, gdy św. Pius V ekskomunikował Elżbietę I, zawierała już
2300 stron krwawych opisów. Władze poleciły wyłożyć ją do czytania w każdej
parafii w kraju, zachęcać do lektury i czytać tym, którzy sami tego nie
potrafią. W wielu kościołach leżała przez stulecia będąc popularnym źródłem
wiedzy o katolicyzmie i jako świadectwo, że to anglikanizm jest „odnowionym
starożytnym Kościołem Chrystusa” – nie obyło się oczywiście bez powtórzenia
legend, że wiara chrześcijańska przybyła na Wyspy bezpośrednio z Ziemi Świętej za
sprawą Józefa z Arymatei, a nie za pośrednictwem Rzymu.
Tak właśnie Maria I
dostarczyła Foxowi materiału do jego dzieła. Powiedzmy sobie jednak szczerze,
że gdyby królowa była jeszcze bardziej pobłażliwa, to ten zręczny bajkopisarz i
tak niemiałby problemu z jej napisaniem. Tak czy inaczej jest prawdą to, co
napisał Owen Chadwick w swojej książce The
Reformation: „Niewzruszona wiara ofiar, od Ridleya i Latimera począwszy,
ochrzciła angielską reformację krwią i utrwaliła w umysłach Anglików zgubne
skojarzenie kościelnej tyranii z władzą Rzymu (…) Pięć lat wcześniej wiarę
protestancką kojarzono z grabieniem kościołów, zniszczeniem, brakiem poszanowania
dla władzy i religijną anarchią. Teraz zaczęto ją kojarzyć z cnotą, uczciwością
i oporem lojalnych Anglików wobec na poły obcego rządu”.
Jakub Pytel
Jakub Pytel