Przed
kilkoma tygodniami rozpoczęła działalność Księgarnia Rodziny Katolickiej. Jej
celem – jak czytam na stronie internetowej rodzinakatolicka.com.pl – jest
„dostarczanie książek i innych publikacji dla katolickich rodzin, pragnących
żyć wiarą w duchu Tradycji i umiłowania Ojczyzny. Naszym zamiarem – czytam dalej
– jest oferowanie jedynie pozycji wartościowych i sprawdzonych. Księgarnię dla
rodzin tworzy cała rodzina. W budowę i obsługę sklepu angażują się dwa
pokolenia, rodzice i dzieci”.
Nie
będę udawał, że ten sklep internetowy odkryłem zupełnie przypadkiem i że nie
znam rodziny, która postanowiła taką księgarnię otworzyć. Być może ktoś
oczekiwałby dyskretnego „lokowania produktu”, ale nie mam ku temu powodów.
Przeciwnie – skoro ich znam, to mogę potwierdzić, że szefem firmy jest
profesjonalista od lat pracujący na polskim rynku wydawniczym i że istotnie
jest to księgarnia, którą tworzą rodzice i ich dzieci (a przecież należy
popierać firmy rodzinne!). Mogę też potwierdzić, że skoro na stronie księgarni
napisane jest, że „liczą na sugestie klientów dotyczące pozycji w ofercie i że
chętnie je sprowadzą”, to tak rzeczywiście jest, a jeśli piszą, że zrobią to „o
ile uznają je za zgodne z wartościami, które chcą pielęgnować”, to znaczy, że
dla kilku złotych nie wcisną nikomu chłamu, którym dzisiejszy katolicki rynek
wydawniczy jest po prostu zalewany.
Umieszczam
link do księgarni na bocznym
pasku mając nadzieję, że będzie wykorzystywany.
I
jeszcze na marginesie (choć może już kiedyś o tym wspominałem) – w Horncastle,
naprawdę niewielkim miasteczku leżącym pośród pól rolniczej części hrabstwa
Lincolnshire można znaleźć aż trzy sklepy, które są całkiem dobrze
zaopatrzonymi księgarniami i książkowymi antykwariatami. O ile pamiętam,
jeden z nich, w którym bodaj za kilka funtów kupiłem Hymni Eclessiae Newmana i Book of Common Prayer (wersję z 1928
r.), również jest firmą rodzinną. Zapamiętałem dobrze, bo podczas zakupów
rezolutny nastoletni ekspedient uznał za stosowne wytłumaczyć mi kim był kard.
Newman. Właściciel (mający lepszego nosa do klientów), widząc zaangażowanie z
jakim jego syn edukuje kaleczącego angielszczyznę emigranta (język angielski poznałem jako człowiek dorosły i mówienie w nim sprawia mi pewną trudność), chciał
interweniować, ale gestem dałem znać, by tego nie robił. Chłopak wątpił, by
można było być katolikiem i lojalnym poddanym Korony, ale przyznał też, że
Newman uznawany jest za dobrego poetę. Sądząc po cenie jaką zapłaciłem przy
kasie, szef domyślił się, że jestem Polakiem, a skoro
tak, to pewnie i katolikiem, i sporo ją obniżył, żeby zadośćuczynić mi za „straty moralne”. Niepotrzebnie, bo nie byłem zły, a tylko trochę zazdrościłem im, że mogą wspólnie prowadzić rodzinny interes.
Jakub Pytel
Jakub Pytel