9.02.2013

Dla taty, mamy i dzieci



Przed kilkoma tygodniami rozpoczęła działalność Księgarnia Rodziny Katolickiej. Jej celem – jak czytam na stronie internetowej rodzinakatolicka.com.pl – jest „dostarczanie książek i innych publikacji dla katolickich rodzin, pragnących żyć wiarą w duchu Tradycji i umiłowania Ojczyzny. Naszym zamiarem – czytam dalej – jest oferowanie jedynie pozycji wartościowych i sprawdzonych. Księgarnię dla rodzin tworzy cała rodzina. W budowę i obsługę sklepu angażują się dwa pokolenia, rodzice i dzieci”.

Nie będę udawał, że ten sklep internetowy odkryłem zupełnie przypadkiem i że nie znam rodziny, która postanowiła taką księgarnię otworzyć. Być może ktoś oczekiwałby dyskretnego „lokowania produktu”, ale nie mam ku temu powodów. Przeciwnie – skoro ich znam, to mogę potwierdzić, że szefem firmy jest profesjonalista od lat pracujący na polskim rynku wydawniczym i że istotnie jest to księgarnia, którą tworzą rodzice i ich dzieci (a przecież należy popierać firmy rodzinne!). Mogę też potwierdzić, że skoro na stronie księgarni napisane jest, że „liczą na sugestie klientów dotyczące pozycji w ofercie i że chętnie je sprowadzą”, to tak rzeczywiście jest, a jeśli piszą, że zrobią to „o ile uznają je za zgodne z wartościami, które chcą pielęgnować”, to znaczy, że dla kilku złotych nie wcisną nikomu chłamu, którym dzisiejszy katolicki rynek wydawniczy jest po prostu zalewany. 

Umieszczam link do księgarni na bocznym pasku mając nadzieję, że będzie wykorzystywany. 

I jeszcze na marginesie (choć może już kiedyś o tym wspominałem) – w Horncastle, naprawdę niewielkim miasteczku leżącym pośród pól rolniczej części hrabstwa Lincolnshire można znaleźć aż trzy sklepy, które są całkiem dobrze zaopatrzonymi księgarniami i książkowymi antykwariatami.  O ile pamiętam, jeden z nich, w którym bodaj za kilka funtów kupiłem Hymni Eclessiae Newmana i Book of Common Prayer  (wersję z 1928 r.), również jest firmą rodzinną. Zapamiętałem dobrze, bo podczas zakupów rezolutny nastoletni ekspedient uznał za stosowne wytłumaczyć mi kim był kard. Newman. Właściciel (mający lepszego nosa do klientów), widząc zaangażowanie z jakim jego syn edukuje kaleczącego angielszczyznę emigranta (język angielski poznałem jako człowiek dorosły i mówienie w nim sprawia mi pewną trudność), chciał interweniować, ale gestem dałem znać, by tego nie robił. Chłopak wątpił, by można było być katolikiem i lojalnym poddanym Korony, ale przyznał też, że Newman uznawany jest za dobrego poetę. Sądząc po cenie jaką zapłaciłem przy kasie, szef domyślił się, że jestem Polakiem, a skoro tak, to pewnie i katolikiem, i sporo ją obniżył, żeby zadośćuczynić mi za straty moralne. Niepotrzebnie, bo nie byłem zły, a tylko trochę zazdrościłem im, że mogą wspólnie prowadzić rodzinny interes. 

Jakub Pytel