12.09.2011

Przejścia prymasa Hepwortha



John Hepwort jest prymasem Tradycyjnej Wspólnoty Anglikańskiej (ang. Traditional Anglican Communion, TAC), której założycielem był pastor Louis Falk z Episkopalnego Kościoła USA. Falk był wychowankiem anglokatolickiego amerykańskiego seminarium Nashotah House, jednak w latach 70. ubiegłego wieku opuścił liberalizującą się macierzystą organizację religijną i przystąpił do Anglikańskiego Kościoła Katolickiego (ang. Anglican Catholic Church, ACC). W 1981 r. został ordynariuszem diecezji Missouri Valley, a dwa lata później prymasem całej wspomnianej organizacji kościelnej. W roku 1991 doszło do połączenia ACC z Amerykańskim Kościołem Episkopalnym i przyjęcia nazwy „Kościół Anglikański w Ameryce”. Kościół ten wraz z piętnastoma innymi podobnymi wspólnotami eklezjalnymi obecnymi na wszystkich kontynentach i gromadzącymi blisko 400 tys. wiernych stworzył TAC. Pochodzącego z Australii Johna Hepwortha wybrano prymasem Wspólnoty w 2002 r. To głównie z jego inicjatywy rozpoczęły się rozmowy tej organizacji ze Stolicą Świętą dotyczące powrotu do jedności Kościoła powszechnego, co zapewne nastąpi już niebawem w ramach tworzących się na mocy Konstytucji Apostolskiej Anglicanorum Coetibus ordynariatów dla byłych anglikanów.

Dotąd osoba prymasa Hepwortha – mimo jego działań na rzecz pojednania z Rzymem – postrzegana była jako przeszkoda na drodze do urzeczywistnienia się tego projektu. Prymas jest bowiem zbiegłym katolickim księdzem, który porzucił australijską archidiecezję Adelajda i który nie dość, że konwertował na anglikanizm, to jeszcze przyjął ordynację episkopalną. Na dodatek jest rozwodnikiem żyjącym w powtórnym związku i posiadającym troje dzieci. Nawet gdyby na Watykanie bardzo chciano uszanować członków TAC i samego Hepwortha poprzez nadanie mu jakichkolwiek godności w ramach któregoś z przyszłych ordynariatów, to byłoby to nie tylko trudne, ale ocierałoby się wręcz o skandal.

Otworzyła się jednak droga do przynajmniej częściowej rehabilitacji księdza Hepwortha – rehabilitacji wynikającej z możliwości zrozumienia i właściwego osądzenia jego życiowych decyzji. Oto stosowne komisje kościoła katolickiego w Australii oficjalnie przeprosiły prymasa TAC i zaproponowały mu finansowe zadośćuczynienie za nadużycia seksualne, jakich dopuścili się wobec niego – jako kleryka niższego i wyższego seminarium duchownego, a później młodego katolickiego kapłana – jego starsi kursowi koledzy, a później przełożeni. Nie wdając się w niepotrzebne szczegóły, które szerzej relacjonuje dziennik The Australian w artykule pt. Abused Archbishop John Hepworth ready to forgive (pol. Molestowany arcybiskup John Hepworth jest gotów wybaczyć), dzisiejszy prymas niejednokrotnie padał ofiarą gwałtu, następnie szantażu, a jego prześladowcy próbowali nawet posunąć się do wykorzystania sakramentu spowiedzi do tego, by zamknąć usta swej ofierze. Wydarzenia w końcu doprowadziły Hepwortha do decyzji o odejściu. Jak sam powiedział: „uciekł z Kościoła, lecz nigdy nie przestał go kochać”.

Dowodem na prawdziwość tego wyznania może być fakt, że prymas TAC nigdy nie wykorzystywał swej tragicznej przeszłości, ani żeby usprawiedliwić własne czyny, ani tym bardziej by publicznie oskarżać Kościół katolicki, a gdy w końcu pojawiły się takie możliwości również w całkowitej dyskrecji przekazał sprawę kompetentnym organom australijskiego Kościoła, a te przyznały mu rację.

W tej sytuacji wydaje się już zbyt ostrą cytowana przeze mnie we wrześniu 2009 roku w poście pt. „Koło ratunkowe dla anglokatolików” opinia Damiana Thompsona, publicysty The Telegraph, który stwierdził: „Na przykład Traditional Anglican Communion (TAC) jest osobną niezależną organizacją pod przewodnictwem abp Johna Hepwortha, dwukrotnie żonatego byłego katolickiego księdza. Trudno o większe bagno” – jak widać o „większe bagno” nie jest wcale tak trudno nawet w samym Kościele, a historia Hepwortha jest kolejnym dowodem na to, że jedną z najważniejszych przyczyn kryzysu jest tolerowanie w nim homoseksualnej mafii chroniącej i promującej osoby mające ewidentne problemy z własną seksualnością.

Warto i przy tej okazji powtórzyć zachętę kardynała Newmana zawartą w jego kazaniu pt. Ludzie, nie aniołowie kapłanami Ewangelii, które błogosławiony zakończył słowami: „Módlcie się za nich [kapłanów], by otrzymali wielki dar wytrwania, by nadal żyli w łasce, w której, jak ufają, żyją obecnie, aż do śmierci, aby przypadkiem głosząc Ewangelię innym, sami nie zostali potępieni. 

Jakub Pytel