Aby posłuchać profesjonalnego chóru i móc zobaczyć znakomitą liturgię z całym jej blichtrem i w pięknej oprawie architektonicznej warto wybrać się na nieszpory do królewskiej kaplicy św. Jerzego w Windsorze (oczywiście trzeba pamiętać, że najwspanialsze i najpiękniejsze anglikańskie nabożeństwa z racji doktrynalnych nie mają tej wartości, którą posiada najskromniejsza katolicka Msza i przez swoje zachowanie nie tworzyć pozorów uczestnictwa).
Katolicki „widz” tego nabożeństwa może być pewien, że wśród zgromadzonych jest więcej jego współbraci w wierze odreagowujących pełne nadużyć liturgicznych quasi katolickie celebracje parafialne. Wczoraj jednak nieobeznanych z anglikańskim kalendarzem czekała niespodzianka. Zamiast nieszporów w zamkowej kaplicy celebrowane było nabożeństwo… Bożego Ciała. Otóż to – Corpus Christi!
Kiedy angielscy katolicy przenoszą obchody Bożego Ciała na niedzielę, protestanci obchodzą je jak papież przykazał, czyi 60 dni po Wielkanocy. Cóż, paradoks jest jedną z podstaw angielskiego poczucia humoru. Corpus Christi w St George's Chapel celebrowane było z największa pompą, przy ołtarzu „wysokim”, z rozbudowaną asystą liturgiczną ubraną w najpiękniejsze szaty i z udziałem pełnego składu chóru, który śpiewał jakże katolicką łacińską Mszę Pange Lingua. Jej autorem jest Josquin des Prez, a pozwolono sobie na wykonanie jego utworu w kaplicy będącej w jurysdykcji królowej Elżbiety II (tzw. royal pecurial), przekonanej protestantki, chyba tylko dlatego, że i Luter doceniał tego kompozytora.
Wszystko wyglądało jak w najlepszych katolickich czasach i tylko w kazaniu – w związku z tym, że anglikanie nie do końca potrafią się zdecydować na to, w jaki sposób rozumieją obecność Chrystusa w najświętszym Sakramencie – dziekan starał się pogodzić zdrową doktrynę z różnymi kacerskimi teoriami. Zarówno muzyce jak i przemowom spokojnie przysłuchiwały się złożone na ołtarzu opłatki udające Najświętszy Sakrament. Cóż, Via Media Anglicana (o której wspominałem już tutaj).
Jakub Pytel
Katolicki „widz” tego nabożeństwa może być pewien, że wśród zgromadzonych jest więcej jego współbraci w wierze odreagowujących pełne nadużyć liturgicznych quasi katolickie celebracje parafialne. Wczoraj jednak nieobeznanych z anglikańskim kalendarzem czekała niespodzianka. Zamiast nieszporów w zamkowej kaplicy celebrowane było nabożeństwo… Bożego Ciała. Otóż to – Corpus Christi!
Kiedy angielscy katolicy przenoszą obchody Bożego Ciała na niedzielę, protestanci obchodzą je jak papież przykazał, czyi 60 dni po Wielkanocy. Cóż, paradoks jest jedną z podstaw angielskiego poczucia humoru. Corpus Christi w St George's Chapel celebrowane było z największa pompą, przy ołtarzu „wysokim”, z rozbudowaną asystą liturgiczną ubraną w najpiękniejsze szaty i z udziałem pełnego składu chóru, który śpiewał jakże katolicką łacińską Mszę Pange Lingua. Jej autorem jest Josquin des Prez, a pozwolono sobie na wykonanie jego utworu w kaplicy będącej w jurysdykcji królowej Elżbiety II (tzw. royal pecurial), przekonanej protestantki, chyba tylko dlatego, że i Luter doceniał tego kompozytora.
Wszystko wyglądało jak w najlepszych katolickich czasach i tylko w kazaniu – w związku z tym, że anglikanie nie do końca potrafią się zdecydować na to, w jaki sposób rozumieją obecność Chrystusa w najświętszym Sakramencie – dziekan starał się pogodzić zdrową doktrynę z różnymi kacerskimi teoriami. Zarówno muzyce jak i przemowom spokojnie przysłuchiwały się złożone na ołtarzu opłatki udające Najświętszy Sakrament. Cóż, Via Media Anglicana (o której wspominałem już tutaj).
Jakub Pytel
PS Zachęcam do wirtualnego zwiedzania St George Chapel: prezbiterium, nawy i dolnego dziedzińca.