18.12.2014

Papież Franciszek skazał amerykańskie zakonnice na wymarcie



Dobiegła końca wizytacja apostolska w amerykańskich żeńskich zgromadzeniach zakonnych zarządzona w 2008 r. przez papieża Benedykta XVI po zakończeniu jego podróży do Stanów Zjednoczonych. 

Z zaprezentowanego raportu końcowego wynika, że wśród amerykańskich zakonnic nie dzieje się nic niepokojącego, że znajdują się w doskonałej komunii z Kościołem, że tamtejsze życie konsekrowane kwitnie, a wizytacja – często przez zakonnice otwarcie sabotowana – była niepotrzebna, że była – by posłużyć się ich własnym językiem – „formą opresji ze strony wszechmęskiej hierarchii”, za co powinno się je teraz niemal przeprosić.

Przed trzema laty było jasne, że amerykańskie żeńskie zgromadzenia zakonne stoją na rozdrożu, że ich członkinie będą musiały wybrać czy rozpocząć proces odnowy w oparciu o zasady katolickie i przeżyć, czy wciąż udawać, wywoływać zamęt i w końcu dokonać apostazji albo po prostu wymrzeć. Wizytacja miała im pomóc podjąć walkę o przetrwanie. Tymczasem nastąpiła zmiana na Tronie Piotrowym i wszystko, jak za skinieniem czarodziejskiej różdżki, uległo całkowitemu odwróceniu – okazało się, że w amerykańskich wspólnotach zakonnych zjawiska niepożądane to niemal niezauważalny margines. Wobec takich rezultatów wizytacji przyszłość wydaje się mocno niepewna, jeśli nie przesądzona.

Chciałbym umieć przyjąć perspektywę bardziej „milcariańską” i móc dostrzec w decyzji papieża Franciszka coś dobrego, ale jedyne co przychodzi mi do głowy, to że Ojciec Święty po prostu nie widzi już możliwości ratunku i pozwala amerykańskim zakonom żeńskim wymrzeć – jak Bóg, który prowadził Izraelitów przez pustynię dotąd, aż nie wymarło pokolenie pamiętające niewolę egipską. Ale w przypadku amerykańskich zakonnic nie będzie już komu wejść do Ziemi Obiecanej; nie będzie zaczynu, z którego wyrosną kolejne pokolenia zakonnic, bo – a tego się obawiam – owe „marginalne i niepożądane zjawiska” to właśnie te nieliczne siostry skupione w co bardziej konserwatywnych klasztorach, które teraz, pozbawione wsparcia Rzymu, zostaną zadziobane przez cieszące się swoim tryumfem feministki-ekolożki. A wsparcie przecież nie nadejdzie, bo cokolwiek zdrowego dotąd uchowało się w amerykańskich klasztorach, to wszystko znakomicie pasuje do franciszkowej definicji „pelagian”, „faryzeuszy niedostrzegających ludzkich potrzeb”, którzy „nakładają na siebie zbyt ciężkie krzyże”, i – choć bardzo chciałbym się mylić – zapewne podzieli los rodziny franciszkanów Niepokalanej.

Jakub Pytel

Czytelnikom zainteresowanym tymi wydarzeniami, ich tłem i przebiegiem pierwszego roku wizytacji, przypominam mój tekst z lutego 2010 r. poświęcony temu zagadnieniu, a dotąd w blogu niepublikowany. 


Non serviam, czyli zbuntowane zakonnice


Choć często umyka to powszechnej świadomości, żeńskie zgromadzenia zakonne odegrały znaczącą rolę w historii Kościoła katolickiego w Ameryce Północnej. Nie jest dziełem przypadku, że pierwszą kanonizowaną świętą spośród osób urodzonych w USA była właśnie zakonnica, św. Elżbieta Anna, zwana Matką Seton, założycielka tamtejszej gałęzi Sióstr Miłosierdzia1, poświęcająca się nauczaniu i opiece nad ubogimi dziećmi. Innymi wybitnymi zakonnicami były: św. Franciszka Ksawera Cabrini, która uznana w Italii za zbyt chorowitą, by sprostać trudom klasztornego życia, stworzyła Zgromadzenie Misjonarek Najświętszego Serca i założyła w USA ponad 70 szkół, sierocińców i szpitali; św. Katarzyna Drexel, założycielka Zgromadzenia Sióstr od Najświętszego Sakramentu dla Indian i Kolorowych, która poświęciła swój olbrzymi prywatny majątek, by nieść Chrystusa Indianom i byłym niewolnikom; św. Teodora Guérin, wybitna pedagog i misjonarka, której dzieło kontynuowały Siostry od Matki Bożej z Woods. To one i wiele ich odważnych i pobożnych towarzyszek nadawało kształt amerykańskiemu katolicyzmowi w ciągu ostatnich 200 lat.

Siostry w kryzysie

W Stanach Zjednoczonych siostry zakonne stanowią zdecydowanie największą katolicką społeczność osób związanych z Kościołem nie tylko wiarą i sakramentami, ale także mocą ślubów i przyrzeczeń. Liczebności oraz różnorodności tworzonych przez nie instytutów nie dorównują ani księża i bracia zakonni, ani kapłani diecezjalni. Ale też właśnie instytuty żeńskie borykają się z problemem coraz dotkliwszego braku powołań i coraz częstszych odejść sióstr związanych ślubami wieczystymi. W latach 1965–2000, zgodnie ze statystykami opublikowanymi przez Centrum Badań Stosowanych w Apostolacie (CARA)2, liczba sióstr zakonnych spadła o 54%3 – ze 160 tys. do niecałych 70 tys., a dziewięć na dziesięć z nich przekroczyło 60. rok życia. Obraz młodej zakonnicy ubranej w habit i pracującej w miejscowej parafii, szpitalu czy szkole, jest już przeszłością. Dziś nie ma ich aż tak wiele, a zdecydowana większość porzuciła nie tylko strój, lecz także zakonną dyscyplinę, angażując się w działalność organizacji pozarządowych, z których zaledwie niewielka część ma cokolwiek wspólnego z edukacją, opieką nad sierotami, ludźmi chorymi czy więźniami, a więc pierwotnymi charyzmatami ich zakonów.

Anna Carey, autorka książki Sisters in Crisis: The Tragic Unraveling (‘Siostry w kryzysie. Tragiczne rozdarcie’) zbadała w 1997 r. życie i posługę amerykańskich zakonów żeńskich, a jej praca stanowi kolejny dowód, że niegdyś żyjące wiarą i dynamicznie rozwijające się wspólnoty są dziś dotknięte głębokim kryzysem. Jest to kryzys tożsamości, który dotyka zgromadzeń, ale także poszczególnych tworzących je osób. „W ciągu ostatnich 40 lat – pisze Carey – zakony żeńskie coraz bardziej porzucały życie wspólnotowe, a należące do nich budynki wykorzystywały jako miejsce zakwaterowania, z którego siostry wyruszały, by pracować w różnych katolickich instytucjach”. Z czasem jednak ich zaangażowanie zaczęło wykraczać nie tylko poza działalność Kościoła, ale także poza działalność akceptowalną przez Kościół. To „wyjście do świata”, pozbawione zabezpieczeń w postaci zjednoczonej wiarą i charyzmatem wspólnoty, sprawiło, że siostry zakonne szybko wchłonęły skrajnie liberalną i lewicową ideologię lat 60., której dodatkowo, ze względu na posoborowe zmiany w doktrynie, liturgii i praktykach, coraz łatwiej było przeniknąć do wnętrza Kościoła. „Zatrważa fakt – stwierdza Carey – że niektóre siostry sprzeciwiają się Magisterium w dziedzinie moralności, a nawet stają się jawnymi rzeczniczkami «małżeństw» homoseksualnych i prawa do aborcji4. Najgorsze jest to, że wiele z nich nie wierzy już w podstawowe prawdy wiary i nie jest już praktykującymi katoliczkami”.

Matka Kane: Od błędów do ekskomuniki

We wrześniu ubiegłego roku w St. Louis odbywały się uroczystości związane z 40. rocznicą powstania Narodowej Koalicji Amerykańskich Zakonnic – NCAN5. Choć utworzona w 1969 r. organizacja gromadzi nie więcej niż 2 tys. sióstr, to jej oddziaływanie na kształt życia zakonnego w USA jest nieproporcjonalnie duże. Dzieje się tak dlatego, że siostry z NCAN są jednymi z najaktywniejszych członkiń Konferencji Przywództwa Zakonów Żeńskich – LCWR6, organizacji reprezentującej ponad 90% wszystkich amerykańskich instytutów żeńskich.

Podczas jubileuszowych obchodów największy aplauz zdobyła s. Teresa Kane ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia, nestorka „katolickiego feminizmu”. W 1979 r., gdy Jan Paweł II odbywał podróż apostolską do USA i był witany w waszyngtońskim Narodowym Sanktuarium Niepokalanego Poczęcia, s. Kane, wówczas przewodnicząca LCWR, wygłosiła przemówienie, w którym odniosła się do wydanej trzy lata wcześniej deklaracji Pawła VI Inter insigniores7 i kwestii kapłaństwa kobiet: „Mając przywilej bycia tu razem z Tobą, Wasza Świątobliwość – mówiła Kane – proszę Cię, abyś pamiętał o ogromnym cierpieniu, które jest udziałem wielu kobiet, także w Stanach Zjednoczonych. Wzywam Cię do współczucia i usłyszenia wołania kobiet, które stanowią połowę ludzkości. My, kobiety, usłyszałyśmy wspaniałe przesłanie naszego Kościoła dotyczące godności i szacunku dla wszystkich osób. Jako kobiety zastanawiałyśmy się nad tymi słowami. Nasza refleksja prowadzi nas do stwierdzenia, że Kościół w swojej walce o to, by być wiernym swemu wezwaniu do poszanowania godności wszystkich osób, musi odpowiedzieć przez zapewnienie kobietom, jako osobom, możliwości uczestnictwa we wszystkich jego posługach”.

Trzydzieści lat później s. Teresa Kane – wbrew ostrzeżeniom – wzięła udział w celebracjach, podczas których symulowano udzielanie święceń episkopatu członkiniom stowarzyszenia „rzymskokatolickich kapłanek” – RCWP8. Uczestnicy tego wydarzenia zostali obłożeni ekskomuniką, ale zakonnicy nie przeszkodziło to w oficjalnym wystąpieniu podczas jubileuszu NCAN. Pytana przez dziennikarzy o ekskomunikę, powiedziała, że nie ma sobie nic do zarzucenia i że to „nie ona jest poza komunią, ale instytucja, która zerwała komunię z nią” (sic!). Podczas swego przemówienia stwierdziła, że „nastał czas gniewu” i jeżeli ten „gniew nie zostanie okazany, to w Kościele nic się nie zmieni”. O RCWP powiedziała, że ta „organizacja katolickich kapłanek jest wprawdzie niewielka i bardzo krytykowana, ale się nie poddaje. Nikt nie ma władzy nad naszą przyszłością poza nami samymi” – dodała s. Kane.

Liderki czy wyższe przełożone?

I rzeczywiście, to od samych zakonnic zależy przyszłość ich wspólnot, lecz jak dotąd próżno było szukać troski o tę przyszłość w głównym nurcie amerykańskiego życia zakonnego, skupionego wokół LCWR. Konferencja, której liderki same przedstawiają jako progresywną, została ustanowiona w 1956 r. pod nazwą Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Żeńskich9 i w ciągu swojej ponad 40­letniej historii często miała napięte stosunki z Rzymem. Najlepszym przykładem ewolucji poglądów LCWR jest zorganizowana w latach 80., wraz z przedstawicielami amerykańskich zakonów męskich, konferencja na temat przyszłości życia konsekrowanego. Opublikowano wówczas wspólne stanowisko, w którym przewidywano, że wspólnoty zakonne czeka ewolucja w kierunku organizacji ekumenicznych10, otwartych dla małżeństw, „ludzi różnych płci i orientacji seksualnych”, z opcjonalnymi ślubami. Konflikty z Kongregacją Nauki Wiary w latach 90. i tzw. lojalna niezgoda jako sposób na trwanie w Kościele, przy jednoczesnym kwestionowaniu jego nauk, w tym totalna krytyka deklaracji Dominus Iesus11, sprawiły, że w 2001 r. przywódczynie LCWR otrzymały poważne ostrzeżenie. Kard. Józef Ratzinger, ówczesny prefekt kongregacji, wyraził przekonanie, że część aktywności zakonnic jest nie do pogodzenia z Magisterium, prosząc, by organizacja poczyniła kroki, dzięki którym Kościół odzyska pewność, iż siostry akceptują katolicką doktrynę w zakresie nauczania o święceniach kapłańskich jako zarezerwowanych wyłącznie dla mężczyzn, o jedynozbawczości i wyjątkowości Chrystusa i Kościoła oraz o homoseksualizmie12. Jednak interwencja rzymskiej dykasterii nie spotkała się z pozytywną odpowiedzią ze strony amerykańskich zakonnic. Więcej, na swoje doroczne spotkania nadal zapraszały prelegentów znanych z błędów doktrynalnych i upartego nieposłuszeństwa Kościołowi.

Już w 1970 r., w odpowiedzi na popadnięcie LCWR w błędy modernizmu, liberalizmu, feminizmu i ekologizmu, część sióstr, których najbardziej widocznym wyróżnikiem jest zachowanie habitów, oddzieliła się od konferencji i utworzyła Radę Wyższych Przełożonych Zakonów Żeńskich (CMSWR13). Rada uzyskała aprobatę Watykanu w 1992 r. Stało się to wówczas, gdy przełożone z LCWR wywołały kolejną falę kontrowersji, wspierając „katolickie” ruchy żądające dopuszczenia kobiet do święceń kapłańskich, tak jak to się stało we Wspólnocie Anglikańskiej. Decyzja Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, potwierdzająca faktyczny rozłam wśród amerykańskich zakonnic, została odczytana przez watykanistów i komentatorów życia eklezjalnego w USA nie tylko jako wotum nieufności Kurii Rzymskiej wobec LCWR, ale także jako dowód braku wpływu Rzymu na tę organizację.

Sympozjum w Stonehill College

Kierunek, w którym zmierzały zmiany w amerykańskim Kościele, niepokoił już nie tylko członkinie zgromadzeń należących do konserwatywnej CMSWR, ale nawet część sióstr z progresywnej LCWR. Okazją do zaprezentowania obaw wobec przedstawiciela Stolicy Apostolskiej stało się sympozjum w Stonehill College14 (stan Massachusetts) poświęcone życiu konsekrowanemu. W spotkaniu wzięło udział blisko 600 uczestników, duchownych i świeckich, wśród których znalazł się kard. Franciszek Rodé, prefekt Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego.

Największe wrażenie na słuchaczach wywarły wystąpienia wspomnianej już Anny Carey, autorki książki o życiu zakonów w USA, oraz s. Sary Butler, misjonarki Sług Trójcy Przenajświętszej i wykładowczyni akademickiej. Carey sygnalizowała, że od chwili, gdy opublikowała swoją książkę, nieprzer­wanie przyjmuje listy i telefony od zakonnic niezadowolonych z kierunku zmian zachodzących w ich klasztorach. Frus­tracja sióstr jest tym większa, że nie widzą możliwości przeciwdziałania patologiom. „Wiele z nich – mówiła autorka – skarży się, że są zmuszane do uczestnictwa w sfeminizowanej liturgii i zrewidowanym feministycznym brewiarzu, a władze ich wspólnot ustaliły wieloletni plan zaprowadzenia jeszcze dalej idących «reform», ignorując skargi niezadowolonych”. Warto przy tym zauważyć, że sfeminizowana liturgia i tak stanowi najmniejsze z zagrożeń duchowych dla zakonnic i ich podopiecznych, bowiem klasztory coraz częściej spełniają funkcję „centrów duchowości”, w których praktykuje się wschodnią medytację, jogę, reiki oraz usiłuje się leczyć ludzi za pomocą radiestezji, bioenergoterapii i homeopatii.

Siostra Sara Butler, której zgromadzenie należy do LCWR, bardzo ostro skrytykowała obecny stan amerykańskiego życia zakonnego, odwołując się także do osobistych doświadczeń, gdy po publikacji książki w obronie kapłaństwa wyłącznie dla mężczyzn15 o mało nie straciła zajmowanego stanowiska wykładowczyni teologii dogmatycznej w nowojorskim Seminarium pw. Św. Józefa. „Jest zagadką i powodem wstydu – mówiła s. Butler – że nasze dwie najważniejsze krajowe konferencje koncentrują się tak bardzo na zagadnieniach dotyczących porządku światowego i problemach globalnych, a tak mało uwagi poświęcają pilnym potrzebom Kościoła. Dlaczego zdają się częściej pytać o przyszłość Ziemi niż o przyszłość Kościoła?”.

Pod koniec dyskusji panelowej uczestnicy zostali poproszeni o sugestie. Dwie z sióstr, wśród nich s. Butler, zapytały kardynała o możliwość przeprowadzenia wizytacji apostolskiej.

Kardynał Rodé i matka Millea

Wydaje się, że konferencja w Stonehill College rzeczywiście stanowiła przełom, bowiem w grudniu 2008 r., krótko po spotkaniu kard. Rodé z Benedyktem XVI, podczas którego kardynał zrelacjonował swój pobyt w Ameryce, wydano dekret o wizytacji apostolskiej we wszystkich żeńskich instytutach zakonnych w Stanach Zjednoczonych.

Wizytacje, będące sposobem na zapewnienie odpowiedniej kondycji poszczególnych wspólnot, a nawet całych zgromadzeń, są normalną częścią życia zakonnego. Jednak wizytacja zarządzona przez kard. Rodé nie ma chyba precedensu. Przede wszystkim pierwszy raz w historii jest prowadzona przez kobiety – wizytatorem apostolskim została mianowana matka Maria Klara Millea, przełożona generalna Apostołek Najświętszego Serca Pana Jezusa, której zgromadzenie należy do obu amerykańskich konferencji zakonnych. Jest to również pierwsza wizytacja na tak dużą skalę, bo nie dotyczy jednego zgromadzenia, ale całego żeńskiego życia zakonnego w USA.

W styczniu 2009 r. rzeczniczka matki wizytatorki, s. Ewa Maria Ackerman, franciszkanka altoniańska16, była dziennikarka i dyrektorka Wydziału Życia Konsekrowanego kurii diecezjalnej w St. Louis, podczas konferencji prasowej w Waszyngtonie zapoznała media z celem i procedurami towarzyszącymi wizytacji. Ma ona trwać dwa lata i składać się z czterech etapów, w trakcie których matka Maria Klara podda ocenie „jakość życia” wizytowanych zgromadzeń, ich pracę apostolską i rezultaty „aktywnego zaangażowania w służbie Kościoła i społeczeństwa”. „Mamy nadzieję – mówiła s. Ackerman – lepiej zrozumieć trudności i przeszkody, które hamują osoby i instytucje, ograniczając ich wzrost, a także zwrócić ich działania tam, gdzie będą najbardziej potrzebne”.

Polowanie na czarownice?

Wizytację, która w zamyśle kongregacji nie miała być dochodzeniem, lecz raczej studium żeńskiego życia zakonnego w Stanach Zjednoczonych, zaczęto postrzegać w kategoriach policyjnego śledztwa. Gwoli sprawiedliwości należy dodać, że takie myślenie towarzyszy zarówno przeciwnikom watykańskiej wizytacji, jak i zwolennikom, którzy swymi komentarzami o konieczności zaopatrzenia matki Millea w osinowe kołki niepotrzebnie zaogniają i tak już napiętą sytuację. Prowokują przy tym niechętnych Kościołowi dziennikarzy do stosowania ich ulubionego wachlarza „katolickich” skojarzeń: średniowiecze, polowanie na czarownice, inkwizycja i stosy.

Prominentne członkinie LCWR natychmiast wyraziły zaniepokojenie wiadomością o wizytacji, a rozmach, z jakim została zaplanowana, przypomniał im kontrolę 200 amerykańskich seminariów duchownych z 2005 r., gdy po serii skandali pedofilskich Watykan, w ogniu oskarżeń o polowanie na homoseksualistów, starał się zaprowadzić tam stosowną dyscyplinę. Również to skojarzenie zaważyło na postrzeganiu przez zakonnice z LCWR działań matki wizytatorki.

20 lutego 2009 r. biuro prasowe Konferencji Przywództwa Zakonów Żeńskich wydało oświadczenie, w którym napisano: „Planowana wizytacja jest dla nas niespodzianką, a związane z nią zamiary i jej wpływ na życie zgromadzeń żeńskich w USA pozostają niejasne”. „Oczywiście nie możemy utrudniać im dochodzenia – pisała w jednej z publikacji s. Sandra Schneiders ze Zgromadzenia Służebniczek Niepokalanego Serca Maryi – ale możemy przyjąć ich grzecznie i uprzejmie, jako tych, którymi są: nieproszonymi gośćmi, których podejmuje się w salonie i nie pozwala węszyć po całym domu”.

Badanie doktrynalne

Niebawem po ogłoszeniu decyzji o rozpoczęciu wizytacji niezadowolenie zbuntowanych zakonnic przerodziło się w oburzenie. Liderki LCWR zostały bowiem poinformowane, że organizacja będzie się musiała poddać nie tylko wizytacji, lecz także odrębnej ocenie doktrynalnej, której z upoważnienia kard. Wilhelma Levady, prefekta Kongregacji Nauki Wiary, dokona bp Leonard Blair, ordynariusz Toledo (Ohio). Podczas gdy wizytacja ma odpowiedzieć na pytania dotyczące przyczyn spadku liczby powołań, bp ­Blair będzie badał poglądy teologiczne amerykańskich przełożonych zakonnych. Okazało się to konieczne, ponieważ siostry z LCWR nie pofatygowały się, by udzielić odpowiedzi na doktrynalne upomnienie Kongregacji Nauki Wiary z 2001 r., a wizytacja stała się dobrą okazją, żeby to wyegzekwować. Rezultaty badania doktrynalnego mogą się okazać zatrważające, bowiem już pobieżna obserwacja treści głoszonych podczas dorocznych zjazdów LCWR każe przypuszczać, że poglądy wielu amerykańskich zakonnych „liderek” wyczerpują nie tylko zawartość Syllabusa Piusa IX, ale mogłyby przyprawić o palpitację serca nawet najbardziej zagorzałych modernistów czasów ostatniego soboru powszechnego.

Nie dziwi więc, że decyzja Kongregacji Nauki Wiary została odebrana z nieskrywaną wrogością. W wydanej deklaracji zakonnice zapowiedziały, że będą współpracować zarówno z biskupem Blairem, jak i matką Milleą, ale tylko pod warunkiem, że „prowadzący dochodzenie zmienią niektóre z metod działania”. Siostry nie przyjęły do wiadomości, że nie mają prawa wglądu w raporty na swój temat. Oświadczyły także, że nie będą gościć rzymskich delegatów na swój koszt.

Czy habit i sobór dadzą się pogodzić?

Rzym nie ma wiele do zarzucenia zgromadzeniom reprezentowanym przez konserwatywną CMSWR, grupującą ok. 10 tys. sióstr, której przedstawicielki bez szemrania przyjęły rozporządzenia wizytacyjne. Matka Maria Kwintyna Sheridan, przełożona generalna CMSWR, powiedziała: „Nie rozumiem lęku przed wizytacją. Wszyscy musimy zmierzyć się z prawdą o spadku powołań do życia zakonnego, a rolą Kościoła jest stawianie pytań”. I choć zbytnim uproszczeniem byłoby postrzeganie wizytacji jako elementu wojny między konserwatystkami w habitach a progresistkami, które ich nie noszą, to trudno uniknąć wrażenia, że nawet część zakonnic tak na to patrzy. Wspomniana wcześniej s. Sandra Schneiders, profesor teologii wykładająca w Jesuit School of Theology w Berkeley, nazywa wizytację „wojną wywołaną przez Watykan pod fałszywym pretekstem i z inicjatywy osób przerażonych tym, że powoli tracą władzę”. Schneiders krytykuje siostry z CMSWR, twierdząc, że jej konferencja jest po prostu bardziej wierna dekretowi II Soboru Watykańskiego o przystosowanej odnowie życia zakonnego Perfectæ caritatis. „Różnimy się od nich (sióstr z CMSWR – przyp. J. P.) tak, jak zakony żebracze różnią się od benedyktynów – mówi Schneiders. – Największą jednak różnicą jest to, że one czytają Perfectæ caritatis, nie wyciągając daleko idących wniosków. Owszem, pogłębiły duchowość (mam nadzieję) i uczyniły kilka zmian w duchu nowoczesności – skróciły habity, uelastyczniły rozkład dnia, zaniechały zwyczajów, które były po prostu dziwne itd. My natomiast czytamy Perfectæ caritatis przez pryzmat Gaudium et spes17 oraz Lumen gentium18 i czujemy się wezwane do życia poza modelem monastycznym – w świecie, który, jak to zapisano w Gaudium et spes, Kościół objął na nowo po wiekach odrzucenia. Sobór wyzwolił nas z getta i skierował ku ekologii, feminizmowi i sprawiedliwości społecznej. Kuria Rzymska ma problem z akceptacją takiego obrotu sprawy”.

Kwestionariusz niezgody

Wizytacja trwa już rok. W tym czasie matka Millea spotkała się z ponad połową przełożonych generalnych blisko 400 instytutów z całych Stanów Zjednoczonych. Od marca do maja rozmawiała w Rzymie z blisko 50 przełożonymi generalnymi. Wszystkie spotkania odbywały się na zasadzie dobrowolności. Z końcem lata biuro wizytator apostolskiej rozesłało instrumentum laboris – dokument roboczy zawierający kwestionariusz, który przełożone miały obowiązek wypełnić. Wszystkie amerykańskie zakonnice zostały także poinformowane, że wizytacja jest objęta ścisłą tajemnicą, a siostry, które obawiają się wyrażać swoje zdanie przed przełożonymi, mogą pisać bezpośrednio do matki wizytatorki.

Zdecydowana większość przełożonych nie udzieliła odpowiedzi na pytania zawarte w ankiecie. Dokument trafiał do Rzymu niewypełniony, z załączoną konstytucją zakonną mającą zastąpić odpowiedź. „Opór jest niemal powszechny – stwierdziła anonimowo jedna z przełożonych. – Mówimy «dość!». Podczas 40 lat mego życia w zakonie nigdy nie widziałam takiej jednomyślności”.

W ankiecie, która tak bardzo zbulwersowała amerykańskie zakonnice, znalazły się pytania o wiek sióstr, posługę, w jaką się angażują, wypełnianie obowiązków stanu, ale także dotyczące nieruchomości pozostających własnością zgromadzeń i rezultatów najnowszych audytów finansowych.

Część przełożonych odmówiła podania informacji dotyczących personaliów, wieku i zaangażowania swoich sióstr, powołując się na ustawę o ochronie danych osobowych (sic!) i prawo do prywatności. Z kolei ujawnienie pytań dotyczących majątku zakonów sprowokowało amerykańskie media do oskarżenia Watykanu o chęć ich sprzedaży i wykorzystania uzyskanych środków na wypłaty odszkodowań dla ofiar niedawnych afer pedofilskich19.

Wśród pytań „naruszających prywatność” zakonnic znalazły się m.in. te z zakresu życia duchowego, sakramentalnego i liturgicznego, np.:  Opisz, w jaki sposób jako wyższa przełożona wspierasz i zachęcasz swoje siostry do uczestnictwa w codziennej Mszy św. i częstej spowiedzi. – Czy podległe ci siostry uczestniczą w liturgii eucharystycznej zgodnie z zatwierdzonymi normami liturgicznymi? – Czy podczas wspólnotowych spot­kań/uroczystości (np. kapituł, jubileuszy itp.) Eucharystia jest ich częścią? Czy [inne] rytuały zastępują celebrację liturgii Kościoła? – Czy podczas Mszy konwentualnych lub innych siostry wygłaszają świadectwa zamiast homilii kapłana lub diakona? – Czy twoje siostry odmawiają Liturgię Godzin zgodnie z waszymi konstytucjami? (Tytuł, wydawca i data). – Jakie są twoje nadzieje i obawy dotyczące dalszego rozwoju życia duchowego twoich sióstr?”.

„Niezdrowa ciekawość” Stolicy Apostolskiej dotyczyła także niektórych aspektów życia wspólnotowego, np.: Jak idea życia wspólnotowego jest wyrażana w praktyce przez członkinie twego zgromadzenia? – Jak kształtowany jest duchowy i osobisty rozwój sióstr w ramach wspólnoty? – Czy sposób ubierania się twoich sióstr jest zgodny z prawem właściwym twemu instytutowi zakonnemu, czy jest świadectwem oddania Bogu, a także godności i prostoty waszego powołania? – Jak uregulowana jest kwestia opieki nad starzejącymi się i chorymi siostrami i jakie są dalsze plany twojego zgromadzenia w tej sprawie? – Czy starsze i chore siostry, niezależnie od miejsca zamieszkania, mają dostęp do sakramentu Eucharystii, pokuty i namaszczenia (a także Wiatyku)?.

Zakonnice zarzucają matce Millei, że kwestionariusz jest „zbyt techniczny”, a jego wypełnienie nie przyczyni się do poznania i zrozumienia przez Watykan całego ogromu pracy, którą siostry z LCWR wykonują we wszystkich dziedzinach swojego zaangażowania. Pod koniec września z poparciem dla nich wystąpił kard. Jan O’Malley, pochodzący z zakonu kapucynów ordynariusz Bostonu, a miesiąc później biskupi Kalifornii. Kard. O’Malley, prezentując stanowisko Komitetu ds. Duchownych, Życia Konsekrowanego i Powołań w episkopacie USA – które, jak zaznaczył, całkowicie podziela – napisał do zakonnic LCWR: „Kościół jest wam wdzięczny za wszystko, co wasze wspólnoty zrobiły i co jeszcze zrobią dla jego misji (...). Nasi założyciele przetrwali wiele wyzwań i przeszkód z gorliwością, która inspirowała ich modlitwę i dzieło. Kościołowi potrzebne są wasze charyzmaty”.

Jak dotąd jedyną publiczną reakcją na wypowiedzi kwestionujące procedury wizytacji i w ogóle jej sensowność są słowa rzeczniczki prasowej wizytatorki, s. Ewy Marii Ackerman, która na początku grudnia ubiegłego roku oświadczyła: „Zarządzona przez Stolicę Apostolską wizytacja żeńskich zgromadzeń zakonnych w Stanach Zjednoczonych będzie kontynuowana mimo oporu ze strony niektórych wspólnot”.

Na rozdrożu

Nie sposób jeszcze powiedzieć niczego pewnego na temat wyników wizytacji, ale niezależnie od wniosków i zaleceń raportu końcowego komentatorzy zastanawiają się, do jakiego stopnia Rzym będzie w stanie egzekwować ich praktyczną realizację. Wydaje się, że może to być proces obliczony na długie lata i że głównym czynnikiem uzdrawiającym amerykańskie życie zakonne, oprócz Bożej Opatrzności, będzie czynnik biologiczny. Średni wiek sióstr stowarzyszonych w liberalnej Konferencji Przywództwa Zakonów Żeńskich dobiega 70 lat, a ten sam wskaźnik dla sióstr z konserwatywnej Rady Wyższych Przełożonych Zakonów Żeńskich nie przekracza 40. Na dodatek w ostatnim czasie te drugie zanotowały znaczący wzrost liczby powołań.

S. Laura Brink, biblistka, dominikanka sinsinawiańska20, podczas dorocznego spotkania LCWR w 2007 r. nakreśliła w swoim odczycie cztery główne kierunki, w których pójdzie życie zakonne w USA. Choć jej wystąpienie było pełne modernistycznej ideologii i eufemizmów mających ukryć upadek zgromadzeń, wynikający z niewierności ich konstytucjom, to jej prognoza wydaje się częściowo trafna. Otóż s. Brink uważa, że drogami, którymi podążą amerykańskie wspólnoty zakonne, będą: „umieranie z godnością i wdziękiem”; „zgoda na oczekiwania innych”, gdy siostry, zgodnie z nakazem władz kościelnych, wrócą na tradycyjną drogę zakonną; „pielgrzymowanie w Nowej Ziemi, jeszcze nieznanej”, co s. Brink nazywa „wyjściem poza Kościół, a nawet poza Jezusa”; a w końcu „pojednanie w imię misji”, a więc działalność na rzecz pojednania w świecie i Kościele (najpierw z Kościołem hierarchicznym, od którego – jak powiedziała s. Brink – „doświadczamy nadużyć, opresji, lekceważenia i dominacji”).

Rozdroże, na którym stoją nie od dziś amerykańskie zakonnice, jest więc niczym więcej, jak kwestią wyboru jednej z alternatywnych dróg: 1° naturalna śmierć, 2° odnowa życia zakonnego w oparciu o zasady katolickie, 3° ostateczna apostazja, 4° dalsze udawanie i wywoływanie zamętu. Pozostaje mieć nadzieję, że coraz większa liczba członkiń amerykańskich żeńskich zgromadzeń zakonnych wybierze drogę wierności swemu powołaniu, tak jak to już czynią siostry reprezentowane przez CMSWR.

Przypisy:
  1. Założone przez Matkę Seton w 1812 r. Siostry Miłosierdzia Św. Józefa przyłączyły się w 1850 r. do Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo.
  2. Centre for Applied Research in Apostolate, instytut badawczy jezuickiego Uniwersytetu Georgetown w Waszyngtonie.
  3. W tym samym czasie liczba kapłanów i braci zakonnych spadła odpowiednio o 30 i 36%.
  4. W grudniu 2008 r. biskup teksańskiej diecezji Tyler, Alvaro Corrada, bezskutecznie napominał siostry ze Zgromadzenia Świętej Rodziny z Nazaretu, aby w dwóch prowadzonych przez nie szpitalach zaprzestano zabiegów sterylizacji. Zakonnice odmówiły, odpowiadając, że „interpretują prawo po swojemu i w dobrej wierze”.
  5. National Coalition of American Nuns.
  6. Leadership Conference of Women Religious.
  7. Paweł VI zlecił Kongregacji Nauki Wiary, by przedstawiła i wyjaśniła doktrynę Kościoła w kwestii udzielania kobietom święceń kapłańskich. Uczyniono to, wydając 15 października 1976 r. deklarację Inter insigniores, którą papież osobiście zatwierdził i nakazał opublikować. Deklaracja wyjaśnia podstawowe racje przemawiające za udzielaniem święceń wyłącznie mężczyznom, powołując się przy tym na przykład, jaki pozostawił Chrystus, wybierając dwunastu Apostołów, który Kościół wiernie naśladował w swojej niezmiennej i powszechnej Tradycji i dlatego „nie uważa się za uprawnionego do dopuszczania kobiet do święceń kapłańskich”. Naukę tę powtórzył Jan Paweł II w liście apostolskim Ordinatio sacerdotalis, wydanym w 1994 r.
  8. Roman Catholic Womenpriests.
  9. W 1970 r. organizacja zmieniła nazwę. Odtąd Konferencja Wyższych Przełożonych Zakonów Żeńskich stała się Konferencją Przywództwa (ang. leadership) Zakonów Żeńskich. Stało się to pod wpływem szerzenia się wśród zakonnic ideologii feministycznej – siostry uznały, że nowa nazwa lepiej oddawać będzie rzeczywistość, w której kobiety są „liderkami”, a nie „tylko” przełożonymi swoich wspólnot. Rzymska Kongregacja Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego nigdy tej zmiany nie zaakceptowała.
  10. W lipcu 2006 r. wspólnota benedyktynek z Madison (stan Wisconsin) opuściła Kościół katolicki, aby stać się „wspólnotą ekumeniczną” na wzór Taizé. Przeorysza, matka Maria Walgenbach, stwierdziła, że decyzję podjęto, „aby nie krępować międzywyznaniowego charakteru wspólnoty i aby protestanckie siostry (w tym prezbiteriańska „kapłanka” ­– uwaga autora) nie czuły się we wspólnocie osobami drugiej kategorii”.
  11. Deklaracja Kongregacji Nauki Wiary Dominus Iesus o jedyności i powszechności zbawczej Jezusa Chrystusa i Kościoła, ogłoszona 6 sierpnia 2000 r.
  12. W 1999 r. Kongregacja zakazała s. Joannie Gramick pracy duszpasterskiej z osobami orientacji homoseksualnej. Zakonnica w swej działalności „stale podważała podstawowe elementy nauczania Kościoła” – czytamy w dokumencie KNW. Amerykańskie zakonnice stanęły w jej obronie: „Jesteśmy głęboko zasmucone tą decyzją (...). Uważamy, że postanowienie kongregacji dodaje cierpień do tych, których już doświadcza wiele naszych sióstr posługujących osobom znajdującym się na marginesie Kościoła i społeczeństwa”.
  13. Council of Major Superiors of Women Religious.
  14. Stonehill College został założony w 1948 r. przez księży ze Zgromadzenia Krzyża Świętego. To samo zgromadzenie ufundowało w 1842 r. Uniwersytet Notre Dame.
  15. Sara Butler, The Catholic Priesthood and Women. A Guide to the Teaching of the Church (‘Kapłaństwo katolickie i kobiety. Przewodnik po nauczaniu Kościoła’), Hildebrand Books, 2007
  16. Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek od Męczeństwa Świętego Jerzego ze względu na miejsce swej amerykańskiej siedziby – Alton w stanie Illinois – jest nazywane franciszkankami altoniańskimi.
  17. Gaudium et spes, konstytucja duszpasterska II Soboru Watykańskiego o Kościele w świecie współczesnym.
  18. Lumen gentium, konstytucja dogmatyczna o Kościele II Soboru Watykańskiego.
  19. Otwarta pozostaje kwestia, czy tego typu akcję przeprowadzono z premedytacją. Obrońcy sióstr twierdzą, nie bez racji, że każdorazowe podjęcie przez amerykańskie media problematyki Kościoła katolickiego wykorzystywane jest do przypominania o grzechach jego członków i rzekomym bogactwie instytucji. Gdyby jednak wizytacja nie była sabotowana, prasa nie miałaby pożywki dla spekulacji.
  20. Zgromadzenie Różańca Świętego Zakonu Kaznodziejskiego jest amerykańską gałęzią dominikanek, które od miejscowości Sinsinawa (stan Wisconsin), gdzie stoi ich macierzysty dom, nazywane są dominikankami sinsinawiańskimi (Sinsinawa Dominican Sister).