Wczoraj
minęła 10. rocznica śmierci Michaela Treharne’a Daviesa, wieloletniego prezesa
Międzynarodowej Federacji UNA VOCE, jednej z największych dotąd postaci katolickiego
tradycjonalizmu – w tym blogu wspominałem go już w 2008 r., przy okazji wpisu
dotyczącego rzymskich uroczystości jubileuszowych Bractwa Św. Piotra.
Dziś chcę zaprezentować Czytelnikom rozdział mojej książki Sławni konwertyci poświęcony Michaelowi Daviesowi i zatytułowany „Apologeta Tradycji” (tekst składa się z części biograficznej i trzech cytatów – w pierwszym M. Davies pisze o drodze obranej przez abp. Lefebvre’a, w drugim Michael Matt opowiada o relacji łączącej Daviesa z kard. Ratzingerem, a trzeci to fragment niepublikowanej w Polsce książki Daviesa pt. Cranmer’s Godly Order). Przy tej okazji warto wspomnieć, że w związanym z Bractwem Św. Piusa X wydawnictwie Te Deum kończą się prace redakcyjne nad polskim przekładem jego znakomitej książki Msza papieża Pawła.
Dziś chcę zaprezentować Czytelnikom rozdział mojej książki Sławni konwertyci poświęcony Michaelowi Daviesowi i zatytułowany „Apologeta Tradycji” (tekst składa się z części biograficznej i trzech cytatów – w pierwszym M. Davies pisze o drodze obranej przez abp. Lefebvre’a, w drugim Michael Matt opowiada o relacji łączącej Daviesa z kard. Ratzingerem, a trzeci to fragment niepublikowanej w Polsce książki Daviesa pt. Cranmer’s Godly Order). Przy tej okazji warto wspomnieć, że w związanym z Bractwem Św. Piusa X wydawnictwie Te Deum kończą się prace redakcyjne nad polskim przekładem jego znakomitej książki Msza papieża Pawła.
Michael
Davies, 1936—2004
Apologeta Tradycji
Michael
Davies, dumny ze swych walijskich korzeni angielski żołnierz, nauczyciel
i pisarz, był jednym z tych brytyjskich konwertytów na katolicyzm,
którzy ledwie odzyskali swą katolicką ojczyznę, a już, na skutek zmian
zachodzących po II Soborze Watykańskim, zaczęli obawiać się o jej
utratę. Wielu katolików nawróconych z protestantyzmu, obserwując
postępujący upadek Kościoła i protestantyzację jego doktryny
i liturgii, popadało wówczas w apatię. Niektórzy zaczynali wątpić
w sensowność własnej konwersji, jeszcze inni, np. Evelyn Waugh, mimo wieku
i nie najlepszego zdrowia usiłowali walczyć, ale z ich pism wyzierał
raczej sarkazm i rezygnacja, niż nadzieja na zwycięstwo [1]. Jednak
Michael Davies, człowiek wówczas młody i energiczny, pełen neofickiej
gorliwości, która była raczej łaską niż płytkim entuzjazmem wynikającym
z braku doświadczenia — jego wewnętrznego ognia nie stłumiły nawet
późniejsze niełatwe kontakty z watykańskimi dygnitarzami — podjął walkę
nie tylko o własną wiarę, ale także o wiarę swych nowych katolickich
współbraci, zamieniając karabin, z którego strzelał do komunistów, na
pióro, którym zaczął walczyć z kościelnymi progresistami.
Michael
Treharne Davies urodził się 13 marca 1936 r. w niewielkim mieście
Yeovil, w hrabstwie Somerset na południu Anglii. Jego ojcem był Cyril
Davies, Walijczyk należący do jednego ze zborów baptystycznych, a matką —
Annie z domu Garnworth, Angielka i anglikanka. Wyznanie ojca
sprawiło, że zwlekano z chrztem chłopca, który w końcu jednak przyjął
sakrament w Kościele Anglii i czynnie uczestniczył w życiu
miejscowej parafii pw. św. Jana.
Młody
Michael był bardzo dobrze zapowiadającym się uczniem szczególnie
zainteresowanym historią — został m.in. laureatem konkursu wiedzy nt. Imperium
Brytyjskiego — lecz zaraz po uzyskaniu pełnoletniości przerwał edukację
i zaciągnął się do pułku lekkiej piechoty hrabstwa Somerset. W jego
szeregach walczył z komunistyczną partyzantką na Malajach, brał udział
w brytyjsko‑francuskiej interwencji w Egipcie podczas tzw. kryzysu
sueskiego, a także w kampanii przeciwko nacjonalistycznym
organizacjom terrorystycznym na Cyprze. I to właśnie podczas służby wojskowej
postanowił złożyć katolickie wyznanie wiary. Uczynił to 17 kwietnia
1957 r. w trakcie krótkiego urlopu spędzonego w ojczyźnie,
przyjmując sub conditione sakrament chrztu św.
z rąk ks. Michaela McSweeneya, proboszcza parafii pw. św. Piotra Apostoła
w Plymouth. Drogą, którą łaska Boża zyskała przystęp do jego serca
i rozumu, był nie tylko przykład dawany mu przez wyznających katolicyzm
towarzyszy broni, ale także lektura pism Hamisha Frasera (1913 – 1986).
Fraser
był w młodości komunistą, który porzucił swą prezbiteriańską szkocką
wiarę, przyłączył się do Ligi Młodych Komunistów i służył podczas
hiszpańskiej wojny domowej w szeregach popieranych przez Związek Sowiecki
tzw. brygad międzynarodowych. Po wojnie był jednym z czołowych brytyjskich
działaczy komunistycznych, by w końcu, w 1947 r., pod wpływem
lektury encyklik społecznych papieży Leona XIII i Piusa XI nawrócić się na
katolicyzm i stać się jednym z najbardziej znanych w świecie
anglosaskim orędowników społecznego panowania Chrystusa Króla oraz założycielem
(w 1966 r.) „Approaches”, pierwszego anglojęzycznego pisma kojarzonego
z tradycyjnym katolicyzmem. Michael Davies w odpowiedzi na jeden
z listów Johna Vennariego, współpracownika amerykańskiego pisma „The
Remnant”, napisał: „To Hamish «nawrócił» mnie i wciągnął do walki
o ortodoksję i Tradycję, i to jego zasadami kierowałem się
w obronie Mszy. Hamish był wybitnym obrońcą Królestwa Chrystusowego
w krajach anglojęzycznych i niekwestionowanym autorytetem
w kwestiach masonerii, Fatimy i marksizmu (…). Gdyby nie Hamish, nie
napisałbym żadnej ze swych książek”[2].
W
1960 r. życie Michaela Daviesa zaczęło zmierzać ku stabilizacji, dzięki
której mógł po pewnym czasie oddać się pracy publicystycznej. Poprosił swego
dowódcę o urlop, opuścił koszary, podjął studia z zakresu filozofii,
teologii i literatury angielskiej w londyńskim katolickim St Mary’s
University College i niebawem, w mieszczącym się przy kościele Notre
Dame de France (tzw. French Church) Centrum Karola Péguy, poznał młodą
Chorwatkę, również katoliczkę, Marię Jozicę Miloš, którą poślubił już
w lipcu 1961 r. Trzy lata później uzyskał uprawnienia nauczycielskie
i rozpoczął pracę w szkołach diecezjalnych Westminsteru
i Southwark, ostatecznie zamieniając wojskowy mundur na nauczycielską
togę.
Konwertyta
nie porzucił zainteresowania sprawami, w imię których występował jako
żołnierz. W czasie toczącej się wojny w Wietnamie liberalny katolicki
tygodnik „The Tablet” opublikował tekst, w którym pewien duchowny oskarżał
amerykańskie lotnictwo o bombardowanie kościołów na terenie
komunistycznego Wietnamu Północnego i zabijanie chrześcijan gromadzących
się tam na Mszach i nabożeństwach. Daviesowi mającemu wiedzę
i doświadczenie wojskowe relacja ta wydała się całkowicie absurdalna,
a tekst na tyle niebezpieczny, że poddał całą sprawę wnikliwej analizie.
24 czerwca 1967 r. na łamach „The Tablet” ukazał się artykuł jego
autorstwa traktujący o propagandzie Wietkongu i dowodzący, że również
historia o bombardowaniach jest jej wytworem. Tekst ten stanowił
publicystyczny debiut Michaela Daviesa.
Umysł
młodego nauczyciela zajmowała jednak nie tyle złożona sytuacja międzynarodowa
tamtych czasów, ile coraz bardziej skomplikowana sytuacja w Kościele
katolickim, manifestująca się przede wszystkim zmianami w liturgii,
z którą Davies, pobożny katolik, obcował niemal na co dzień. Choć
wiadomość o rozpoczęciu obrad II Soboru Watykańskiego przyjął
z radością i nadzieją, rzeczywistość szybko pozbawiła go złudzeń.
W roku 1967, roku kolejnych, coraz bardziej radykalnych zmian
w mszale rzymskim, konwertyta wstąpił do konserwatywnego Latin Mass
Society, którego założyciele postawili sobie za zadanie bronić tradycyjnej Mszy
i związanego z nią dziedzictwa.
W
październiku 1968 r. Davies wziął udział i wygłosił referaty podczas
odbywającego się w Cambridge i Londynie cyklu konferencji poświęconych
zmianom w liturgii. Był katolikiem zaledwie od dekady, a nauczycielem
od czterech lat, ale może właśnie dlatego o wiele lepiej niż inni
dostrzegał niezwykle szybko postępujący i szkodliwy wpływ nowej liturgii
na wiarę młodzieży. Napisał nawet w tej sprawie list do kardynała Heenana,
który w odpowiedzi zapewniał go — szczerze chyba wierząc we własne słowa[3]
— że Msza rzymska nigdy nie będzie sprawowana w językach pospolitych,
a celebracje versus populum będą mogły mieć
charakter zaledwie incydentalny.
Wbrew
słowom prymasa Anglii i Walii zarówno w liturgii, jak też
w doktrynie zachodziły coraz dalej idące zmiany. Teorie głoszone przez
uzasadniających je duchownych zaczęły jawić się Michaelowi Daviesowi jako
równie prawdziwe, co historia o bombardowanych wietnamskich kościołach —
postanowił więc równie wnikliwie badać wytwory liberalnej
i modernistycznej propagandy. To dążenie do prawdy u samych jej
źródeł stanie się znakiem rozpoznawczym jego pisarstwa i działalności
skupionej na obronie Tradycji. Udowodnienie, że źródła liberalnych reform były
zatrute protestancką herezją, jemu, człowiekowi od młodości pasjonującemu się
historią Anglii, nie nastręczało wielkich trudności — wykazywał po prostu,
konsekwentnie i punkt po punkcie, że zmiany w obrzędach dokonywane po
Vaticanum II zachodziły dokładnie według tych
samych wzorów, jakie wykorzystywano podczas protestanckiej rewolucji
z czasów Cranmera i że ten sam niekatolicki duch jest obecny w novus ordo Missæ. Niekatolicki, bo mający na celu
uczynienie Mszy celebracją możliwą do zaakceptowania przez heretyków
odrzucających jej ofiarny charakter.
To
właśnie Michael Davies, co było chyba jedną z jego największych zasług,
dowiódł, że rola protestanckich „obserwatorów” w tzw. Concilium, komisji
liturgicznej mającej wdrażać postanowienia soborowe, nie była ograniczona
zaledwie do przysłuchiwania się debatom katolickich liturgistów. Wbrew słowom
architekta nowej Mszy, abp. Annibale Buniniego, a zgodnie z relacją
zagorzałego ekumenisty ks. prał. Bauma oraz anglikańskiego pastora Ronalda
Jaspera zaproszeni pastorzy czynnie, choć nieoficjalnie uczestniczyli
w pracach komisji[4]. Tak oto porządek katolickiej Mszy okazał się
wspólnym dziełem katolickich modernistów i protestanckich heretyków!
Ale
Michaelowi Daviesowi katolicy zawdzięczają o wiele więcej, był on bowiem
autorem niezwykle płodnym. Spod jego pióra wyszło 17 książek oraz wiele broszur
zawierających krytyczne analizy zagadnień poszczególnych posoborowych reform. Do jego najważniejszych prac należy niewątpliwie
trylogia Cranmer’s Godly Order[5], Pope John’s Council[6] i Pope Paul’s New Mass oraz książka The Second
Vatican Council and Religious Liberty[7]. Trylogia
w znakomity sposób ukazuje, jaki wpływ na dogmatykę, katechetykę,
liturgikę, filozofię, historię, etykę i duszpasterstwo miały zmiany
dokonane w imię Vaticanum II. Ostatni
z wymienionych tytułów jest chyba najwszechstronniejszą i najlepiej
udokumentowaną pozycją ukazującą niezgodność soborowej deklaracji
o wolności religijnej z tradycyjnym nauczaniem papieży
o społecznym panowaniu Jezusa Chrystusa. Michael Davies zasłynął także
wytrwałą obroną abp. Lefebvre’a, której wyrazem stało się m.in. dzieło Apologia Pro Marcel Lefebvre, będące jednocześnie
obszerną, trzytomową biografią założyciela Bractwa Kapłańskiego Św.
Piusa X. Davies napisał jeszcze dwie ważne książki biograficzne: Lead Kindly Light o życiu bł. Johna Henry’ego
kardynała Newmana oraz Saint John Fisher
o świętym biskupie i męczenniku z czasów Henryka VIII.
Kolejną
sprawą, której konwertyta poświęcił wiele wysiłku, było demaskowanie rzekomych
objawień w Medziugoriu, czemu poświęcił książki: Medjugorie,
A Warning (‘Medziugorie — ostrzeżenie’, 1980) oraz Medjugorje:
After Fifteen Years (‘Medziugorie — 15 lat później’, 1998)[8]. Teksty
Daviesa były stale drukowane w wielu katolickich periodykach, jak choćby
w brytyjskim „Christian Order” czy amerykańskich „The Remnant” (od
1971 r. miał tam swoją stałą rubrykę), „The Angelus” i „The Latin
Mass”. A to nie wszystko, pisarz bowiem często podróżował, wygłaszając
niezliczone konferencje i wykłady w obronie Tradycji i Kościoła.
Olbrzymi
dorobek Michaela Daviesa nie miałby jednak szansy powstać, gdyby nie wsparcie
żony Marii, starającej się zdejmować z jego barków tak wiele obowiązków,
jak tylko zdołała udźwignąć, nie zaniedbując przy tym wychowania czworga dzieci
i prowadzenia londyńskiego domu, który dzięki rosnącej sławie jej męża
w niedługim czasie stał miejscem częstych spotkań zarówno osób świeckich,
jak i duchowieństwa związanego z ruchem tradycyjnym.
W
1995 r. Michael Davies został wybrany prezydentem Międzynarodowej
Federacji Una Voce (Fœderatio Internationalis Una Voce, FIUV), zrzeszającej
stowarzyszenia tradycyjnych katolików z ponad 20 krajów świata, głównie
Europy i Ameryki Północnej. Nowy prezydent objął w ten sposób schedę
po Erichu Vermehren de Saventhemie, współtwórcy i pierwszym prezydencie
tej organizacji, powstałej w Paryżu w 1964 r. Działalność
Michaela Daviesa na czele FIUV jest chyba najlepiej znanym szerszemu gronu
czytelników okresem życia konwertyty, ale i tak, ze względu na jego aktywność
i wielość wydarzeń, w których uczestniczył, wymagałaby osobnego
opracowania. Byłoby to szczególnie interesujące, zważywszy na liczne spotkania
prezydenta Una Voce i — jak się wydaje — dość serdeczne relacje łączące go
z wieloma członkami rzymskich dykasterii. Był wśród nich obecny papież
Benedykt XVI, ówczesny kardynał prefekt Kongregacji Nauki Wiary, którego Davies
traktował ze szczególnym szacunkiem i w którym pokładał — jak
twierdzili jego krytycy — zdecydowanie zbyt wielkie nadzieje. Tak czy inaczej,
trudno uznać, by znajomość kard. Ratzingera z Michaelem Daviesem nie
wywarła wpływu na późniejsze decyzje papieża Benedykta w tych sprawach,
które leżą na sercu katolickim tradycjonalistom.
Michael
Treharne Davies zmarł 25 września 2004 r., opatrzony sakramentami
świętymi. Przyczyną jego śmierci był rozległy zawał serca, towarzyszący
ogólnemu wyczerpaniu organizmu na skutek wyniszczającej go od kilku lat choroby
nowotworowej. Miał 68 lat. Odszedł do Pana, nie doczekawszy wyboru kard. Józefa
Ratzingera na Tron Piotrowy ani wydania motu proprio
Summorum Pontificum, ani tym bardziej ogłoszenia konstytucji
apostolskiej Anglicanorum Cœtibus. Tym, którzy przy
każdym wspomnieniu jego osoby ubolewają, że nie dożył tych ważkich wydarzeń,
należy przypomnieć, że ów niestrudzony bojownik Chrystusa Króla nie doczekał
również zapowiedzi zwołania kolejnego „Asyżu”…
Jakub Pytel
Jakub Pytel
Michael Davies
Via media arcybiskupa Lefebvre’a
Ta
trzecia grupa, konserwatyści, są ludźmi, którzy odnoszą się z niechęcią do
tego, co się dzieje [w Kościele] i są gotowi włożyć nieco wysiłku
w obronę ortodoksji. Ale grupa ta jest zdezorientowana i podzielona.
Jej największym problemem jest wyolbrzymienie znaczenia pojęcia posłuszeństwa
prawowitej władzy, którym każdy prawdziwy katolik powinien być przepojony.
Wielu z nich nie jest w stanie zrozumieć, że gdy ktoś wykorzystuje
sprawowaną władzę w niewłaściwy, szkodliwy sposób, to jego podwładni mają
prawo dać mu odpór. Jest to stanowisko mające w teologii katolickiej
solidną podstawę — zwłaszcza w nauczaniu św. Tomasza z Akwinu —
w szczególny sposób uzasadniając nasze prawo do oporu wobec biskupów.
Ludzie,
którzy należą do szczególnie sumiennie stosujących się do woli władz,
sprzeciwią się wadliwym tekstom katechetycznym i nadużyciom liturgicznym,
ale wycofają się w sytuacji otwartego konfliktu ze swymi biskupami. A już
zupełnie nie będą się opierać niczemu, co zyskało aprobatę Watykanu. Tak więc,
chociaż mogą ubolewać nad udzielaniem Komunii na rękę, to nie będą sprzeciwiać
się czemuś, na co Rzym zezwolił, pomimo faktu, że było to rażące naruszenie
woli Ojca Świętego.
Na
drugim biegunie znajdują się katolicy, którzy faktycznie popadli
w schizmę. Zwalczają nadużycia, ale czynią to z zewnątrz Kościoła,
a więc ich wysiłki są daremne. Często dochodzą oni do wniosku, że oto nie
mamy już papieża. Teologiczna ignorancja prowadzi ich do przekonania, że jeśli papież nie
używa swej władzy, to wówczas przestaje być papieżem. Są oni nazywani
sedewakantystami — od łacińskich słów sede vacante,
określających okres wakatu Stolicy Apostolskiej między śmiercią jednego papieża
a wyborem jego następcy. Ci ludzie są także skłonni wierzyć, że nowa Msza
nie jest ważna, to znaczy, że nic się nie dzieje, gdy kapłan wypowiada słowa
konsekracji. Taki pogląd jest teologicznie nie do utrzymania, choć trzeba
przyznać, że sposób, w jaki Msza często jest dziś celebrowana, sprawia, że
trudno uwierzyć, iż
stanowi ona odnowienie ofiary dokonanej na Kalwarii. (…)
Jest
jeszcze trzecia opcja, via media (łac. ‘droga
środkowa’) między tymi, których działania w obronie ortodoksji, ze względu
na ich uległość wobec władz, są nieskuteczne, choć być może wynikają
z najszczerszych pobudek, oraz tymi, których obrona prawowierności jest
daremna, ponieważ popadli w schizmę. To właśnie via
media, opcja tradycyjna, jest wspierana przez abp. Lefebvre’a. Jest ona
podobna postawie przyjętej przez św. Atanazego. Niezachwianie trwając
w Kościele, uznając papieża i wspierając wszystkie jego wysiłki
czynione w obronie ortodoksji, uznając ważność nowej Mszy oraz nowych
rytów sakramentów, Arcybiskup odmawia porzucenia tradycji, którym był wierny
w ciągu ostatnich 50 lat swego kapłaństwa i biskupstwa, w tym
również, nawiasem mówiąc, pełniąc urząd delegata apostolskiego na obszar całej
francuskojęzycznej Afryki.
Opcja
ta ma także swoje niebezpieczeństwa. Diabeł jest dziś obecny wszędzie i po
raz kolejny ujawnia się to niebezpieczeństwo, które może pochodzić
z pychy. Nazwałbym je syndromem faryzeusza — „dzięki Ci, Boże, że nie
jesteśmy jak inni ludzie”. To syndrom, który może doprowadzić do schizmy, jak
to się stało w niektórych przypadkach. Ci, którzy zdecydują się na
rozwiązanie tradycyjne, mają szczególny obowiązek modlitwy, cierpliwości
i wielkiego miłosierdzia wobec tych, którzy nie podzielają ich poglądów, a
i poczucia humoru. Wielu tradycyjnych katolików posiada te cechy, lecz,
niestety, nie wszyscy.
Arcybiskup
tłumaczy swoje stanowisko następująco i wierzę, że realizowane we
właściwym duchu stanowi ono — wśród samozniszczenia i rozkładu Kościoła
posoborowego — skuteczny sposób strzeżenia tradycyjnej wiary w jedności
z papieżem. Jest to stanowisko, które zostało przyjęte również przez wielu
kapłanów i świeckich niezwiązanych z Bractwem Świętego Piusa X,
którzy podzielają pogląd arcybiskupa na Tradycję:
„Nie
jesteśmy buntownikami, nie jesteśmy schizmatykami, nie jesteśmy heretykami.
Stawiamy opór. Stawiamy opór tej fali modernizmu, która wtargnęła do Kościoła,
tej fali laicyzmu, progresywizmu, który zaatakował Kościół w sposób
całkowicie nieuzasadniony i niesprawiedliwy i który próbował usunąć
z Kościoła to wszystko, co w nim święte, wszystko, co nadprzyrodzone
i Boskie, by umniejszyć go do wymiaru człowieka. Zatem stawiamy opór, ale
chcemy go stawiać nie w duchu buntu, lecz w duchu wierności naszemu
Panu Jezusowi Chrystusowi, w duchu wierności wobec wszystkich, którzy
nauczali nas naszej świętej religii, w duchu wierności wobec wszystkich
papieży, którzy podtrzymywali Tradycję. Oto, dlaczego zdecydowaliśmy się po
prostu iść dalej, wytrwać w Tradycji, wytrwać w tym, co uświęcało
świętych, którzy są w niebie. Dlatego jesteśmy przekonani, że świadczymy
olbrzymią przysługę Kościołowi, wszystkim wiernym, którzy chcą zachować wiarę,
wszystkim wiernym, którzy chcą otrzymać prawdziwą łaskę Pana naszego Jezusa
Chrystusa”.
Fragment pracy The Goldfish Bowl,
Angelus Press, 1985, www.catholictradition.org: [dostęp: 22 maja 2013r.].
Michael Matt
Przyjaciel w purpurze
Nie
czynię tajemnicy z tego, że na przykład kwestionowałem (i nadal
kwestionuję) uporczywą obronę kard. Ratzingera, której dokonywał Michael.
Z biegiem lat i ku jego rosnącej konsternacji krytykowałem
w swych publikacjach niektóre co bardziej problematyczne wypowiedzi kardynała.
Mogę jednak zapewnić Czytelnika, że historia ta była bardziej złożona. Jako
ktoś, kto spierał się z nim w tej sprawie, spieszę
z wyjaśnieniami — Michaelowi Daviesowi zawsze leżał na sercu jedynie
najlepszy interes tradycyjnych katolików. Oto, co mam na myśli: on mocno
wierzył (i upewniał się w tym przy różnych okazjach), że kard. Ratzinger
jest „po naszej stronie” i uczyni wszystko, co w jego mocy, poza
wywołaniem w Rzymie schizmy, by stopniowo zawrócić bieg spraw na korzyść Tradycji.
Wszystko, czego eminencja od nas wymagał, to cierpliwość i czas.
Niektórzy
z nas byli (i są) sceptyczni. Ale — jak postrzegał to Michael — eminencja
wykazywał dość dobrej woli w naszej sprawie, by można było usprawiedliwić
stosowanie zasady interpretowania wątpliwości na jego korzyść: kardynał był
autorem przedmowy do książki ks. Gambera[9], dokonał historycznej rehabilitacji
Patricii Morley i „szóstki z Honolulu”[10], którzy zostali ukarani
interdyktem za „formalną przynależność” do Bractwa [św. Piusa X], okazjonalnie
publiczne celebrował Mszę trydencką, z chęcią osobiście spotykał się
z tradycjonalistami itd. To, czy możemy przyjąć zapewnienia, że kardynał
jest „po naszej stronie”, nie jest przedmiotem sporu. Przedmiotem sporu jest
to, że Michael myślał, iż kardynał sam uważa się za naszego sojusznika. Jego
wielkim „grzechem” było trzymanie wówczas swego przyjaciela kardynała za słowo
— było to jednak bardzo brytyjskie.
Nie
było spisków ani też nie zawiązywano w ukryciu żadnych tajnych
sprzysiężeń. Michael w oparciu o prywatne spotkania z eminencją
(spotkania, których — tak przy okazji — nikt z nas nie był świadkiem) po
prostu wierzył, że kardynał może okazać się dla nas wszystkich nieocenionym
sojusznikiem. I co z tego? A czyż to nie byłoby wspaniałe?!
Michael Matt, Michael Davies — In
Memoriam, „The Remnant”, 8 lipca 2010.
Michael
Davies
Reforma liturgiczna à la Cranmer
Kościół
jest obecnie targany z pewnością największym kryzysem od czasu
protestanckiej reformacji, a całkiem możliwe, że największym od czasów
herezji ariańskiej. Papież Paweł sam mówił o dymie szatana, który
przeniknął do wnętrza Kościoła (…) liczba powołań wciąż się zmniejsza (…)
uczestnictwo we Mszy spada w całym świecie zachodnim, najbardziej
dziwaczne wierzenia są prezentowane jako nauka katolicka (…). Nie ma już prawie
tradycyjnych nauk ani tradycyjnych praktyk, które nie zostałyby zakwestionowane
lub których obecne znaczenie nie stałoby się przeciwieństwem dawnego. Kapłani,
którzy przez dziesięciolecia tłumaczyli swemu ludowi, dlaczego Msza musi być zawsze
sprawowana w języku łacińskim, teraz zdają się podejrzewać, że wszyscy
parafianie, którzy proszą o Mszę łacińską, są na bakier z ortodoksją.
Kapłani, którzy przez dziesięciolecia wyjaśniali, dlaczego nie możemy brać
udziału w niekatolickich nabożeństwach, teraz twierdzą, że udział
w nich jest podstawowym obowiązkiem katolika. I na tym nie koniec —
nasze nabożeństwa (…) z każdym następnym etapem reformy liturgicznej coraz
bardziej przypominają obrzędy protestanckie. Kolejne zmiany [w porządku] nowej
katolickiej Mszy zostały wprowadzone w sposób podobny temu, jak to czynił
Cranmer i za co został potępiony przez papieży oraz katolickich teologów
i historyków. Jak zmiany, które przez wieki były uznawane za naganne,
nagle mogły stać się godnymi podziwu?
Równie
ważną kwestią jest sposób, w jaki te zmiany się dokonały. Oczywista
i precyzyjna odpowiedź brzmi, że w wyniku II Soboru Watykańskiego.
Ale jak ten sobór mógł doprowadzić do tak zdumiewającego naruszenia katolickiej
tradycji i praktyki? (…) Czy wszystko, co przychodzi w imię Vaticanum II,
musi być przyjmowane bezkrytycznie?
Uporanie
się z reformacją protestancką jest celem tej książki. Wyjaśnia ona, co się
stało i dlaczego. (…) Aby właściwie ocenić wagę zmian liturgicznych
wprowadzonych przez reformatorów, konieczne jest uzyskanie właściwego
zrozumienia katolickiego nauczania w dziedzinie odnośnych doktryn —
szczególnie tych dotyczących łaski i usprawiedliwienia. A znaczenie tych
doktryn musi z kolei zostać odczytane w kontekście nauczania
o Mistycznym Ciele i Wcieleniu.
Michael
Davies, fragment wstępu do książki Cranmer’s Godly Order. The
Destruction of Catholicism Through Liturgical Change, Arlington House Publisher, Nowy Jork 1976.
Książka
„Słwani konwertyci” jest do nabycia w Księgarni Rodziny Katolickiej – jeśli
ktoś życzyłby sobie otrzymać egzemplarz z dedykacją autorską, to proszę poinformować
o tym przy składaniu zamówienia.
Przypisy:
[1] Zob: S.M.P. Reid, A Bitter
Trial. Evelyn Waugh and John Carmel Cardinal Heenan on the Liturgical Changes,
The Saint Austin Press, 2000.
[2] Pamięci Michaela Daviesa, „Zawsze wierni – Miesięcznik
Tradycji katolickiej” nr 68
(1/2005).
[3] O tym, że kard.
John Carmel Heenan nie był zwolennikiem radykalnych reform liturgicznych
i gdy tylko mógł, starał się przeciwdziałać ich wprowadzaniu, świadczą
choćby jego listy pasterskie ogłaszane w drugiej połowie lat 60. XX wieku
oraz wystąpienie na rzymskim synodzie biskupów w październiku 1967 roku
(zob: S. M. P. Reid, A Bitter Trial, op. cit.). W 1970 r. kard. Heenan na wniosek
grupy brytyjskich intelektualistów, ludzi kultury i sztuki, wystąpił do
Pawła VI o wydanie dla Anglii i Walii indultu na celebrację Mszy św.
według tradycyjnego mszału po rewizjach dokonanych w roku 1965 i 1967.
Indult ten od nazwiska jednej z sygnatariuszek petycji został nazywany
„indultem Agathy Christie”.
[4] Dzięki wymianie
korespondencji z Ronaldem Jasperem, anglikańskim dziekanem katedry
w Jorku, który uczestniczył w pracach Concilium, Daviesowi udało się
ustalić, że obserwatorzy protestanccy byli również zapraszani na nieformalne
spotkania ekspertów teologicznych, podczas których — w odróżnieniu od
formalnych debat — mogli wywierać wpływ na kształt liturgii i wybór
zagadnień podejmowanych podczas oficjalnych posiedzeń.
[5] Warto
dodać, że Davies prosił diecezjalnego cenzora o ocenę doktrynalną książki Cranmers’s Godly Order i wydanie imprimatur. Ten,
choć nie potrafił znaleźć w publikacji żadnego błędu, nie udzielił zgody
na druk. Pisarz apelował do ordynariusza, lecz gdy został zbyty milczeniem,
poprosił o ocenę innych teologów, którzy upewnili go, że książka nie
zawiera błędów doktrynalnych i może zostać wydana. Poddawanie książek
ocenie teologicznej przed ich publikacją było stałą praktyką Michaela Daviesa.
[6] Książka ukazała
się w języku polskim pod tytułem Sobór papieża Jana,
Wydawnictwo Antyk Marcin Dybowski, Warszawa 2011.
[7] Książka ukazała
się w języku polskim pod tytułem Sobór Watykański II
a wolność religijna, Te Deum, Warszawa 2003.
[8] W Internecie
opublikowano także uzupełnioną wersję drugiej książki o Medziugoriu — Medjugorje: After Twenty‑One Years — The Definitive History
(‘Medziugorie — 21 lat później. Ostateczny werdykt’, 2004),
www.mdaviesonmedj.com [dostęp: 22 maja 2013].