Lękam
się Danajów, nawet gdy przynoszą dary – tymi słowy Laokoon ostrzegał
mieszkańców Troi przed wiarołomnością Greków. Ta przestroga przyszła mi na
myśl, gdy słuchałem przemówienia premiera Wielkiej Brytanii wygłoszonego podczas
szczytu NATO w Newport. David Cameron zaskoczył polskiego prezydenta i ministra
obrony hojną deklaracją, że to w naszym kraju ma zostać ulokowane dowództwo natowskiej
„szpicy” i główny trzon jej sił. Wydawałoby się, że słowa pierwszego ministra
rządu Jej Królewskiej Mości, które przecież padły w kontekście wzrastającego rosyjskiego
zagrożenia, powinny cieszyć. Tymczasem nietrudno o skojarzenie z jednostronnymi
gwarancjami brytyjskimi z marca 1939 r., które w konsekwencji ściągnęły cały
impet pierwszego niemieckiego uderzenia na nasz kraj. Rozumiem, że teraz
sytuacja jest zupełnie inna, że wszelkie analogie do czasów II wojny światowej
są kulawe, że dziś Brytyjczycy chętnie będą ginąć za Białystok, że nie jesteśmy narażeni na cios w plecy, bo nasze tyły zabezpieczają
wierni niemieccy sojusznicy, którzy przecież w żadnym razie nie porozumieją się z Rosją… Cóż, mimo to mój niepokój wciąż wzrasta. Na szczęście na
Wyspach jest dość młodych Polaków, którzy mogą stać się zaczynem Polskich Sił
Zbrojnych na Zachodzie, a i premier Rzeczpospolitej i jego ministrowie też
zdają się być gotowi do ewakuacji z kraju. Niech tylko prezydent Putin zaczeka z
decyzjami do listopada, bo kolejny bilet lotniczy do Luton mam zarezerwowany dopiero na
październik.
Jakub
Pytel