10.09.2014

Nie przenoście nam Fultona do Peorii!



Przed kilkoma dniami ordynariusz diecezji Peoria w Illinois (USA) bp Daniel Jenky ogłosił, że starania o beatyfikację bp Fultona Sheena, znakomitego katolickiego (telewizyjnego) kaznodziei, zostały zawieszone na czas nieokreślony. Bp Jenky wyjaśnił, że archidiecezja nowojorska, gdzie złożone są doczesne szczątki Sługi Bożego, nie zezwoliła na ich przeniesienie do Peorii w celu przeprowadzenia oficjalnych badań i pobrania relikwii, a w związku z tym Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych postanowiła o zawieszeniu procesu beatyfikacyjnego i przeniesieniu akt do swojego archiwum historycznego.

Wiadomość mocno zaskoczyła i rozczarowała wiernych pragnących rychłej beatyfikacji bp. Sheena. Zawód jest tym większy, że mogło do niej dojść już w przyszłym roku. W Internecie zawrzało, wylała się żółć, a kard. Timothy Dolan, arcybiskup metropolita Nowego Jorku i rzekomy winowajca całego zamieszania jest odsądzany od czci i wiary. Pytanie czy słusznie i czy nie należałoby jednak zapytać również bp. Jenky’ego czy nieco się nie zagalopował i nie zagubił priorytetów.

Bp Jenky i wierni z Illinois niezaprzeczalnie mają największy wkład w sprawę beatyfikacji bp. Sheena, bo to diecezja Peoria wszczęła proces i to jej wierni ponieśli największy związany z tym wysiłek – duchowy, organizacyjny, ale również finansowy. Problem w tym, że część z nich chyba potraktowała to jako rodzaj inwestycji, która w przyszłości ma zaprocentować, a sam bp Jenky w pewnym momencie po prostu przelicytował i przegrał.

Jest całkiem sporo powodów, dla których trudno żywić sympatię do kard. Dolana (i nie chodzi o to, że jest Amerykaninem, bo akurat za to nic nie może), a popierać bp. Jenky'ego (politykę prezydenta Obamy nazywa po imieniu, jak rzadko kto w amerykańskim episkopacie), ale w tej sprawie stoję po stronie kardynała – przynajmniej dokąd ktoś mnie nie przekona, że błądzę. Odrzucam argument, że oto zły, liberalny, modernistyczny, masoński i prohomoseksualny kard. Dolan utrącił sprawę beatyfikacji konserwatywnego i cieszącego się autentycznym kultem bp Sheena, bo „współcześni biskupi nie chcą być tacy jak on”. Owszem, zgadzam się, że większość nie chce, ale nawet jeśli wśród nich jest kard. Dolan, to powodów, dla których nie wydał ciała Sługi Bożego diecezji Peoria było wiele i nie są ani gorszące, ani szczególnie trudne do zrozumienia.  

Owszem, mały Fulton (a właściwie Peter) urodził się w El Paso w Illinois, a zatem na terenie diecezji Peoria, i posługiwał jako ministrant w tamtejszej katedrze. Tyle, że duży Fulton otrzymał sakrę biskupią w Nowym Jorku i posługiwał w tamtejszej katedrze jako biskup pomocniczy (także jako sufragan w Rochester) i życzył sobie zostać tam pochowany. Jego życzeniu stało się zadość i spoczął w krypcie katedry św. Patryka na Manhattanie. Bp Jenky uważa, że skoro to on, a nie kard. Dolan wszczął proces beatyfikacyjny, to doczesne szczątki należą się Peorii a nie Nowemu Jorkowi. Pytanie dlaczego? Bo to Jenky, a nie Dolan „załatwił” Słudze Bożemu aureolę? Absurd. Rozumiem rozczarowanie katolików z Peorii, ale nie wierzę, że to miasto (porównywalne z Grudziądzem), które od Chicago, Indianapolis i St Louis dzieli po 200 mil, będzie lepszym miejscem na sanktuarium bł. bp. Fultona Sheena niż katedra w Nowym Jorku. Poza tym obawiam się, że jeśli sanktuarium bł. Fultona w Peorii nie miałoby zostać szybko zapomniane, to chcąc nie chcąc tamtejsi katolicy musieliby urządzić wokół niego przynajmniej coś na kształt Disneylandu.

Bp. Jenky doprowadził całą sprawę niemal do końca, ale zamiast skupić się na dobru sprawy i przyjąć rozsądne warunki kard. Dolana („Odnośnie do pobrania relikwii pierwszej klasy, kard. Dolan sprzeciwia się rozczłonkowaniu ciała abp. Sheena. Jeśli jednak ciało zostanie ekshumowane, istnieje duże prawdopodobieństwo, że w trumnie zostaną odnalezione jakieś szczątki, które mogłyby zostać pobrane z czcią bez naruszania ciała, a następnie można by się było z nimi szczodrze podzielić z Diecezją Peoria. Rodzina nie ma nic przeciwko temu i oczekujemy stosownych instrukcji z Rzymu” – cyt. z oświadczenia dla mediów), postanowił spróbować postawić go pod ścianą, tak, jakby sądził, że wygra w Rzymie z kardynałem arcybiskupem Nowego Jorku. Nie rozumiał, że jeśli Kongregacja ds. Świętych zwraca się do Archidiecezji Nowojorskiej i do Diecezji Peoria z prośbą o podjęcie dialogu w celu podjęcia kroków pozwalających osiągnąć postęp w procesie beatyfikacyjnym”, to znaczy, że nikt nie jest zainteresowany występowaniem przeciwko kard. Dolanowi – postulaty, żeby papież Franciszek „chwytał w tej sprawie za telefon” są równie poważne, jak cała ta medialna wojenka rozpętana przez bp. Jenky’ego.  

Jednak nie ma tego złego. Kult sługi Bożego bp. Fultona Sheena został wystawiony na próbę, dzięki której będą mogły zostać rozwiane ewentualne wątpliwości dotyczące jego trwałości; być może będzie to czas, w którym kolejni ludzie dostąpią łask, a może i zdarzy się drugi cud – dawne prawo kanoniczne wymagało dwóch, a nawet trzech cudów, a skoro bp Sheen był konserwatystą…

Jakub Pytel