Przed
kilkoma dniami ordynariusz diecezji Peoria w Illinois (USA) bp Daniel Jenky
ogłosił, że starania o beatyfikację bp Fultona Sheena, znakomitego katolickiego
(telewizyjnego) kaznodziei, zostały zawieszone na czas nieokreślony. Bp Jenky wyjaśnił,
że archidiecezja nowojorska, gdzie złożone są doczesne szczątki Sługi Bożego,
nie zezwoliła na ich przeniesienie do Peorii w celu przeprowadzenia oficjalnych
badań i pobrania relikwii, a w związku z tym Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych
postanowiła o zawieszeniu procesu beatyfikacyjnego i przeniesieniu akt do
swojego archiwum historycznego.
Wiadomość
mocno zaskoczyła i rozczarowała wiernych pragnących rychłej beatyfikacji bp.
Sheena. Zawód jest tym większy, że mogło do niej dojść już w przyszłym roku. W
Internecie zawrzało, wylała się żółć, a kard. Timothy Dolan, arcybiskup metropolita
Nowego Jorku i rzekomy winowajca całego zamieszania jest odsądzany od czci i
wiary. Pytanie czy słusznie i czy nie należałoby jednak zapytać również bp.
Jenky’ego czy nieco się nie zagalopował i nie zagubił priorytetów.
Bp
Jenky i wierni z Illinois niezaprzeczalnie mają największy wkład w sprawę
beatyfikacji bp. Sheena, bo to diecezja Peoria wszczęła proces i to jej wierni
ponieśli największy związany z tym wysiłek – duchowy, organizacyjny, ale również
finansowy. Problem w tym, że część z nich chyba potraktowała to jako rodzaj
inwestycji, która w przyszłości ma zaprocentować, a sam bp Jenky w pewnym
momencie po prostu przelicytował i przegrał.
Jest
całkiem sporo powodów, dla których trudno żywić sympatię do kard. Dolana (i nie
chodzi o to, że jest Amerykaninem, bo akurat za to nic nie może), a popierać bp. Jenky'ego (politykę prezydenta Obamy nazywa po imieniu, jak rzadko kto w amerykańskim episkopacie), ale w tej
sprawie stoję po stronie kardynała – przynajmniej dokąd ktoś mnie nie przekona, że
błądzę. Odrzucam argument, że oto zły, liberalny, modernistyczny, masoński i prohomoseksualny kard. Dolan utrącił sprawę
beatyfikacji konserwatywnego i cieszącego się autentycznym kultem bp Sheena, bo
„współcześni biskupi nie chcą być tacy jak on”. Owszem, zgadzam się, że
większość nie chce, ale nawet jeśli wśród nich jest kard. Dolan, to powodów,
dla których nie wydał ciała Sługi Bożego diecezji Peoria było wiele i nie są
ani gorszące, ani szczególnie trudne do zrozumienia.
Owszem,
mały Fulton (a właściwie Peter) urodził się w El Paso w Illinois, a zatem na
terenie diecezji Peoria, i posługiwał jako ministrant w tamtejszej katedrze. Tyle,
że duży Fulton otrzymał sakrę biskupią w Nowym Jorku i posługiwał w tamtejszej
katedrze jako biskup pomocniczy (także jako sufragan w Rochester) i życzył
sobie zostać tam pochowany. Jego życzeniu stało się zadość i spoczął w krypcie
katedry św. Patryka na Manhattanie. Bp Jenky uważa, że skoro to on, a nie kard.
Dolan wszczął proces beatyfikacyjny, to doczesne szczątki należą się Peorii a
nie Nowemu Jorkowi. Pytanie dlaczego? Bo to Jenky, a nie Dolan „załatwił” Słudze
Bożemu aureolę? Absurd. Rozumiem rozczarowanie katolików z Peorii, ale nie wierzę,
że to miasto (porównywalne z Grudziądzem), które od Chicago, Indianapolis i St
Louis dzieli po 200 mil, będzie lepszym miejscem na sanktuarium bł. bp. Fultona
Sheena niż katedra w Nowym Jorku. Poza tym obawiam się, że jeśli sanktuarium
bł. Fultona w Peorii nie miałoby zostać szybko zapomniane, to chcąc nie chcąc
tamtejsi katolicy musieliby urządzić wokół niego przynajmniej coś na kształt
Disneylandu.
Bp.
Jenky doprowadził całą sprawę niemal do końca, ale zamiast skupić się na dobru
sprawy i przyjąć rozsądne warunki kard. Dolana („Odnośnie do pobrania relikwii
pierwszej klasy, kard. Dolan sprzeciwia się rozczłonkowaniu ciała abp. Sheena. Jeśli jednak ciało zostanie ekshumowane, istnieje duże
prawdopodobieństwo, że w trumnie zostaną odnalezione jakieś szczątki, które
mogłyby zostać pobrane z czcią bez naruszania ciała, a następnie można by się
było z nimi szczodrze podzielić z Diecezją Peoria. Rodzina nie ma nic przeciwko
temu i oczekujemy stosownych instrukcji z Rzymu” – cyt. z oświadczenia dla
mediów), postanowił spróbować postawić go pod ścianą, tak, jakby sądził, że
wygra w Rzymie z kardynałem arcybiskupem Nowego Jorku. Nie rozumiał, że jeśli Kongregacja
ds. Świętych zwraca się do Archidiecezji Nowojorskiej i do Diecezji Peoria „z
prośbą o podjęcie dialogu w celu podjęcia kroków pozwalających osiągnąć postęp
w procesie beatyfikacyjnym”, to znaczy, że nikt nie jest zainteresowany
występowaniem przeciwko kard. Dolanowi – postulaty, żeby papież
Franciszek „chwytał w tej sprawie za telefon” są równie poważne, jak cała ta
medialna wojenka rozpętana przez bp. Jenky’ego.
Jednak
nie ma tego złego. Kult sługi Bożego bp. Fultona Sheena został wystawiony na
próbę, dzięki której będą mogły zostać rozwiane ewentualne wątpliwości
dotyczące jego trwałości; być może będzie to czas, w którym kolejni ludzie
dostąpią łask, a może i zdarzy się drugi cud – dawne prawo kanoniczne wymagało
dwóch, a nawet trzech cudów, a skoro bp Sheen był konserwatystą…
Jakub
Pytel