Idzie oczywiście o
właśnie zakończoną kapitułę generalną Instytutu Dobrego Pasterza.
Czytam wiadomości
zamieszczone w portalu „Rorate Caeli”, czytam blog ks. Laguerie,
dotychczasowego przełożonego generalnego IBP, czytam komentarze internautów
zaklinających go, by nie doprowadzał do rozłamu i nie bardzo rozumiem, czy ktoś
dokonał w IBP małego coup d'état,
czy też ks. Laguerie okazał się tzw. sore
loser, czyli człowiekiem nieumiejącym pogodzić się z porażką, jak go
określili redaktorzy anglojęzycznego „RC”.
Wygląda na to, że członkowie
kapituły wybrali (albo usiłowali wybrać) nowym przełożonym generalnym ks. Rocha
Perrela, regensa seminarium w Courtalain, w związku z czym doszło do jakichś
przepychanek i ks. Laguerie postanowił odwołać się do Rzymu, mając chyba
nadzieję, że Ecclesia Dei zatrzyma go
na urzędzie.
Stary wyjadacz
zabezpieczył się na tę okoliczność i już przed kilkoma dniami zamieścił pod
adresem institutdubonpasteur.org komunikat podpisany przez „sekretariat przełożonego
generalnego”, w którym stwierdza mniej więcej tyle, że oficjalne komunikaty IBP
mogą pojawiać się tam i tylko tam, a wszystko inne od złego pochodzi, i wczoraj
zamieścił na tej stronie te dwa zdania:
„Za radą rzymskich
kanonistów i mojego kościelnego prawnika, ks. Hervé Benoît, kanclerza diecezji
Belley-Ars i wice oficjała archidiecezji lyońskiej oficjalnie stwierdzam, co
następuje: Wyniki wyborów dokonanych podczas Kapituły Generalnej obradującej w
dniach 2 – 6 lipca 2012 roku oraz podjęte przez nią decyzje zostały zakwestionowane,
dlatego postanowiłem oddać sprawy w ręce Stolicy Apostolskiej, aby mogła podjąć
decyzje i zapewnić Instytutowi Dobrego Pasterza możliwość kontynuowania jego
misji w pokoju i jedności”.
I teraz przyjdzie kard.
Muller i posprząta tak, jak niegdyś kard. Castrillon posprzątał u petrystów. Nie
wiem czy w tym sporze rację ma ks. Laguerie, czy jego przeciwnicy, ale wszystko
to skończy się jak grecka tragedia – nikt jeszcze nie wie jak dokładnie, ale
wszyscy wiedzą, że źle. Obym nie musiał oglądać ks. K.
koncelebrującego NOM, tak jak przed dekadą musiałem oglądać ks. D. (nomina sunt odiosa).
W Instytucie Dobrego
Pasterza takie walki buldogów pod dywanem trwały już od jakiegoś czasu – nie
tak dawno ks. Laguerie musiał opuścić konwikt IBP zarządzany przez ks. de
Tanouarna i przenieść się do domu rekolekcyjnego nieopodal Poitiers; ów
ks. de Tanouarn, określany mianem „czołowego intelektualisty ruchu tradycyjnego
we Francji”, na swoim blogu niemal wprost oskarżał swych współbraci (w tym
ks. Carusiego), odrzucających novus ordo
Missae i nowy katechizm, o schizmatyckiego ducha. Do tego rozwój
IBP tłumiony jest przez francuskich biskupów niejako w zarodku. Instytut
ma nowe powołania, lecz się nie rozwija. Nie ma żadnych widoków na kanoniczną
erekcję nowych placówek duszpasterskich, a jedynym wyjściem – jak mi się
wydaje – jest słanie nowo wyświęconych księży do Ameryki Południowej, gdzie
biskupi są jakby nieco bardziej życzliwi. Jest to powtórzenie manewru, który przed
dwoma dekadami zastosował ks. Bisig, ówczesny przełożony petrystów, wysyłając
księży FSSP do Stanów Zjednoczonych. Problem w tym, że amerykański
apostolat wzbudzi kolejne powołania i znów okaże się, że młodzi kapłani
nie mają gdzie pracować, a jedyną realną perspektywą, by mogli robić to,
do czego zostali powołani i wyświęceni, jest kompromis doktrynalny,
przyjęcie nowej Mszy i inkardynacja do diecezji. Nie domyślam się nawet
jak wygląda sytuacja posługujących we Wrocławiu księży Śniadocha i Orzeszki – ufam,
że tam zostaną, ale ile czasu można udawać, że się studiuje i nie zwariować?
Pewnie czytelnicy bloga uznają autora tych słów za wroga IBP mającego czarne podniebienie i biegającego z nożem w zębach,
ale mnie to wszystko naprawdę napawa smutkiem. O ile mam w nosie, co
poczną ze sobą Laguerie’owie, Aulagnierowie, Tanouarnowie i Carusiowie, gdy ks.
Laguerie odda IBP w ręce diabła i papistów (Anglicy tak mawiają), o tyle
martwi mnie los moich rodaków, szczególnie kleryków, bo mimo wszystko IBP — w odróżnieniu
od Bractwa Św. Piotra i podobnych mu instytutów — nadal stanowi rozsądną
alternatywę dla tych wszystkich wiernych, szczególnie kandydatów do kapłaństwa,
dla których z różnych względów niemożliwe jest pogodzenie się ze stanowiskiem
prezentowanym przez FSSPX.
Swoją drogą ciekawe, co
tam słychać w Ecône.