11.04.2011

Nieboszczyk kardynał i trup ambasadora


Kiedy 7 listopada 1975 r. zmarł John Carmel kard. Heenan – katolicki Prymas Anglii i Walii, zgodnie z tradycją zamierzano pochować go w krypcie katedry westminsterskiej. Pojawił się jednak problem, bo do sprawy nieoczekiwanie wtrąciły się brytyjskie służby sanitarne, twierdząc, że katedra nie spełnia wymogów stawianych wobec miejsc pochówku. Komuś zależało, żeby utrudnić kardynałowi ostatnią drogę z rezydencji prymasowskiej do miejsca wiecznego spoczynku. Od dekady panowały już wzorcowe ekumeniczne relacje pomiędzy katolikami a anglikanami, ale wśród tych ostatnich nadal żywe było przeświadczenie, że jeśli tylko można pokazać papistom kto w Anglii jest bardziej u siebie, to należy to zrobić. To, że królewscy urzędnicy w końcu ustąpili i ciało kard. Heenana spoczęło w katedralnej krypcie zawdzięczać można przemyślności urzędników westminsterskiej kurii i rosyjskiemu ambasadorowi.

Tym ambasadorem był hrabia Aleksander Benckendorff, który w Londynie reprezentował cara Mikołaja II i w chwili śmierci kard. Heenana nie żył już od 58 lat – podobnie jak imperator i jego państwo przekształcone w twór znany pod nazwą Związku Radzieckiego. W jaki więc sposób mógł być pomocny?
Benckendorff – rosyjski hrabia o niemieckich korzeniach i konwertyta z luteranizmu na katolicyzm, zmarł w 1917 r., gdy trwała jeszcze I wojna światowa (był pierwszą z ofiar pomniejszej epidemii grypy poprzedzającej tzw. hiszpankę). Hrabia był świadomy, że dogorywa i choć był wiernym poddanym cara, to jako anglofilowi i katolikowi nie spieszyło mu się, żeby spocząć na łonie Mateczki Rosji. Wykorzystując fakt, iż transport zwłok do ojczyzny w warunkach wojennych byłby wielce utrudniony, w ostatniej woli – jak twierdziła jego córka – poprosił o złożenie jego szczątków w katedrze westminsterskiej, w której, jako gorliwy katolik (trzeba mu to oddać), uczestniczył we Mszach i nabożeństwach, a także spędzał wiele czasu na prywatnych modlitwach.
Kard. Francis Bourne, ówczesny prymas, był nie tylko sceptyczny wobec pomysłu chowania w świątyni osoby świeckiej, która nie była namaszczonym władcą, ale zabraniało mu tego nawet prawo kościelne. Poza tym pomysłowi przeciwni byli sami Rosjanie, bo ambasador umarł na urzędzie, a nie jako osoba prywatna i powinien zostać pochowany w ojczyźnie. Brytyjskie Foreign Office miało więc problem, bo jednak coś z tymi nadzwyczajnymi i pełnomocnymi ambasadorskimi zwłokami trzeba było zrobić. Odesłanie ich do Rosji nastręczało wiele trudności, a pochowanie na angielskiej ziemi było sprzeczne z protokołem. Zdecydowano się naciskać na kardynała Bourne’a, aby ten – dla dobra stosunków z rosyjskim aliantem – po odprawieniu obrzędów pogrzebowych zgodził się wziąć ciało ambasadora w 'depozyt', aż sytuacja międzynarodowa nie pozwoli pochować go w Rosji. Kard. Bourne słał więc depesze do Rzymu i w końcu uzyskał zgodę na tymczasowe pochowanie Benckendorfa w katedrze westminsterskiej. Nikt jednak nie mógł przewidzieć, że w Rosji wybuchnie rewolucja, która sprawi, że ciało carskiego ambasadora pozostanie tam na dłużej. W 1939 r., po 22 latach od jego śmierci, córce hrabiego pozwolono w końcu umieścić na płycie zakrywającej kryptę z trumną stosowny napis, zaznaczając jednak, że w żaden sposób nie zmienia to faktu, że jest to pochówek tymczasowy. Inskrypcja została sporządzona w języku rosyjskim i po łacinie i głosiła, że oto spoczywa tam „hrabia Aleksander Filip Konstantyn Ludwik Benckendorff, ambasador nadzwyczajny i pełnomocny Imperatora Rosji przy Dworze Świętego Jakuba. 1 sierpnia 1849 – 11 stycznia 1917”.
Wróćmy jednak do kard. Heenana, jego pochówku i sprzeciwu brytyjskich służb sanitarnych. W trakcie trudnych rozmów z brytyjskimi władzami jeden z kurialistów przypomniał sobie, że w katedrze westminsterskiej spoczywa 'depozyt' brytyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych i stwierdził, że skoro nie ma tam warunków do chowania zmarłych, to kardynał, owszem, zostanie pochowany na cmentarzu, ale Foreign Office powinno w końcu postanowić coś w sprawie zwłok ambasadora Benckendorffa. Był r. 1975 i ostatnią rzeczą jakiej życzyłby sobie rząd Jej Królewskiej Mości, to niepotrzebne drażnienie Sowietów czy to przez zmuszanie ich do odebrania szczątków carskiego ambasadora, czy to organizowanie jego państwowego pogrzebu, na który ani chybi pofatygowałaby się cała rosyjska biała emigracja czyniąc przy tym wiele szumu.
Doczesne szczątki kard. Heenana mogły zatem zostać złożone w przeznaczonej dla niego krypcie, a carski ambasador stał się gwarantem i strażnikiem praw przyszłych metropolitów Westminsteru do spoczynku w podziemiach ich katedry.
Jakub Pytel