27.05.2010

Szczeguły



Na moim blogu mogę najzupełniej bezkarnie napisać „papierz Bendeytk XVI”, czy „Kościuł”; mogę stawiać przecinki gdzie mi się podoba, stosować rusycyzmy, germanizmy, anglicyzmy, przekręcać przysłowia i powiedzenia; mogę dać pokaz ignorancji w dziedzinie łaciny pisząc „pekunia non omlet”; mogę w końcu napisać „dupa” przez „ó” kreskowane. Wszystko to mogę zrobić, bo to MÓJ blog, jego prowadzenie należy do MOICH przyjemności, które SAM SOBIE finansuję.

Staram się tego jednak unikać (choć wiem, że moja polszczyzna jest niedoskonała). Nie idzie mi o to, by się nie kompromitować – to, co i kto o mnie sądzi jest mi najzupełniej obojętne, dokąd te kilka osób, na których dobrej opinii mi zależy, nie zechce jej zmienić. Robię to przez szacunek dla Czytelników. Szacunek najzupełniej bezinteresowny, bo przecież nikt za lekturę bloga mi nie płaci.

Kibicuję wszelkim zbożnym tradycjonalistycznym inicjatywom. Czynię tak ze względu na wspólnotę poglądów jak osobiste sympatie. Właśnie dlatego martwią mnie, a może bardziej irytują, sytuacje, gdy któreś z tych przedsięwzięć szwankuje ze względu na głupie zaniedbania.

Co jakiś czas otrzymuję list z Instytutu Summorum Pontificum. Za każdym razem moją uwagę bardziej przyciągają błędy (literówki, ortografia, interpunkcja), niż treść. Bodaj już dwa razy prosiłem mailem zwrotnym o zwrócenie na to uwagi, bo przecież nie zależy mi na tym, by klerycy Instytutu Dobrego Pasterza (a nawet jeden z księży) głodowali, a taki brak profesjonalizmu zapewne ujemnie wpływa na skuteczność akcji. Tymczasem po raz kolejny dostaję dwuzdaniowy list, w którym tym razem imię Sergiusz występuje jako „SerTgiusz”, skrótowiec „sdk.” (subdiakon) pozbawiony jest kropki (niby szczegół, ale skoro dr w mianowniku z kropką to skandal, to dlaczego „sdk” w każdym przypadku bez niej miałby skandalem nie być?) i w którym jestem informowany, że Instytut „sfianował skromnue” utrzymanie kleryków. List podpisała... z resztą miejmy litość. 

Po przeczytaniu niniejszego posta pracownicy Instytutu Summorum Pontificum albo zwrócą baczniejszą uwagę na szczegóły, co mnie ucieszy, albo się obrażą i wykreślą mego maila ze swojej bazy adresowej, co - jak w finałowej scenie „Przeminęło z wiatrem” powiedział Reth Butler do Scarlet O'Hary - ni cholery już mnie nie obchodzi.

Jakub Pytel