24.01.2010

Msza nowa i najnowsza



Parafia, w której mieszkam leży w Lincolnshire, na północnej rubieży wschodniej Anglii. Miejscowy proboszcz od początku roku informuje uczestników nabożeństw, że trwają przygotowania do rozpoczęcia celebracji w zgodzie z nowym angielskim tłumaczeniem Mszału Rzymskiego. Ogłasza przy tym, że w biuletynie parafialnym pojawią się artykuły zapowiadające zmiany w tekstach modlitw i wyjaśniające ich przyczyny, a wiernych, którzy będą mieli dodatkowe pytania i wątpliwości zaprasza na spotkania organizowane na plebanii.

Trzeba przyznać wielebnemu Johnowi, że potraktował sprawę bardzo poważnie i bez emocji, a taka postawa wcale nie jest udziałem większości angielskiego kleru. Wydaje się nawet, że proboszcz jest do zmian przekonany i stara się to przekonanie wpoić swoim parafianom, co stanowi już raczej postawę w angielskim Kościele odosobnioną. Wynika to z faktu, że wiodący w nim prym liberalni katolicy (tak pośród duchowieństwa, jak świeckich) widzą w zmianach pierwszy etap zapowiadanej przez Benedykta XVI i prowadzonej w duchu ortodoksji reformy reformy. I nie mylą się.

Nowe tłumaczenie Missale romanum na najpopularniejszy światowy język jest wierniejsze łacińskiemu oryginałowi i odwołując się do przekładu z 1965 r. przywraca wielu modlitwom ich właściwy teologiczny sens, a operując angielszczyzną hieratyczną nadaje liturgii bardziej sakralny charakter niż miało to miejsce podczas celebracji wg tłumaczenia z lat siedemdziesiątych XX wieku. Zmiana ta stanowi więc spory krok na drodze liturgicznej kontrrewolucji, tym bardziej, że towarzyszyła jej także rewizja rubryk i będącej źródłem wielu liturgicznych nadużyć introdukcji. Te ostatnie zmiany nie były już, niestety, tak głębokie, jak można by sobie tego życzyć, ale nie wynikało to z braku determinacji Kongregacji Kultu Bożego i kardynała Canizaresa (w tę nie należy wątpić). Był to raczej efekt obaw dotyczących zorganizowanego oporu kościelnych liberałów, którzy w krajach anglojęzycznych mają bardzo silną pozycję. I choć w Anglii przyjęcie zrewidowanego Mszału nie powinno napotkać przeszkód nie do pokonania, bo będzie stanowić pierwszy prawdziwy test przywództwa arcybiskupa Vincenta Nicholsa, nowego bardzo ambitnego Prymasa Anglii i Walii, to prawdziwy opór może napotkać za Oceanem. To właśnie z USA dobiegają groźne pomruki hierarchii krytykującej zmiany.

Wydawałoby się, że jest to tylko kwestia translacji i nie powinna powodować szczególnych napięć. Jednak historia chrześcijaństwa zna wiele przykładów rozłamów, których przyczyny z pozoru były równie błahe. Można wspomnieć choćby XVII wieczną reformę ksiąg liturgicznych zarządzona przez patriarchę Moskwy, Nikona, który rewidował cerkiewne księgi pod kątem zgodności ich starocekiewnosłowiańskich przekładów z greckimi oryginałami. Wprowadzone zmiany były przyczyną schizmy mnicha Awwakuma i oddzielenia się od Cerkwi staroobrzędowców podzielonych dziś na kilka nurtów.

Obecnie zapewne nikomu nie przyjdą do głowy tak radykalne kroki, bo taktyką modernistów jest przeczekiwanie obecnego pontyfikatu. Jeśli jednak Benedykt XVI dożyje wieku papieża Agatona, a będzie panował długo jak Pius IX (czego mu życzę, choć to matematycznie chyba nie do pogodzenia), albo kolejny papież zechce kontynuować rozpoczęte dzieło, to kto zagwarantuje, że niezadowolonym nie przyjdzie do głowy ufundować organizację kościelną „wierną duchowi Soboru”?

Zobaczmy więc z czym mamy do czynienia. Nie będę się jednak silił na jakąś dogłębną filologiczną analizę porównując tekst łaciński i oba angielskie przekłady, bo to materiał na doktorat (w samych modlitwach kapłańskich zmian jest chyba więcej niż zachowanego tekstu!). Trudno orzec, które zmiany są tam najważniejsze, ale dość powiedzieć, że kwestia tłumaczenia słów „pro multis” w czasie konsekracji została uregulowana poprawnie („za wielu”, a nie „za wszystkich”), a Chrystus znów „wznosi kielich”, a nie „podnosi kubek” i czyni to tu i teraz.

W częściach stałych Mszy (o ile w NOM o jakiejkolwiek stałości może być mowa), które odmawiają wierni zmian jest mniej, ale i tak jest ich sporo. Za kilka miesięcy nikt, kto uczestniczy w angielskiej Nowej Mszy nie usłyszy absurdalnego dialogu: „- Pan z wami. - I z tobą też” (And also with You), bo nastąpi powrót do dawnego „I z duchem twoim”. W Confiteor znów penitent powie, że bardzo zgrzeszył, a nie, że po prostu zgrzeszył, i trzykrotnie wypowie, że to jego wina, jego wina, jego bardzo wielka wina. Wcześniej tego fragmentu po prostu nie było. Powiedziałby kto, że wylądował na śmietniku, razem z całym tym przedsoborowym poczuciem winy. W Gloria na ziemi znów będzie gościł pokój „ludziom dobrej woli”, a nie tylko „jego ludowi” (w ogóle obecne angielskie Gloria jest tak pocięte, że jego nowy wiernie przetłumaczony tekst będzie o 1/3 dłuższy!). W Credo znów każdy wierny będzie deklarował wiarę osobiście, mówiąc „wierzę w Jednego Boga”, a nie jak dotąd „wierzymy w jednego Boga” – posoborowy dogmat „wspólnotowości” Kościoła kazał reformatorom sfałszować nawet Symbol Nicejsko-Konstantynopolotaski. Znów wyznawana będzie wiara „w Stworzyciela wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych”, a nie tylko „tego, co widoczne i niewidoczne”, Chrystus znów będzie „jednorodzony” i „zrodzony z Ojca” i będzie „współistotny”, bo dotąd był „jedno z Ojcem”. A takich koniecznych zmian jest tam więcej. W suscipiat Dominus Kościół znów będzie święty – tej cechy reformatorzy Mistycznemu Ciału Chrystusa swego czasu odmówili. W prefacji składanie Bogu dziękczynienia znów będzie godne i sprawiedliwe, podczas gdy teraz „jest godne składać mu dzięki i cześć” (w łacińskim oryginale jest po prostu dignum et iustum – godne i sprawiedliwe). Z kolei w Sanctus Bóg znów – wbrew ideologom pacyfizmu – będzie „Panem zastępów”…

I tak można w nieskończoność – zainteresowanych odsyłam tutaj i tutaj, a na koniec bardzo wymowne porównanie kolekty ze Mszy z II Niedzieli czasu zwykłego w różnych jej tłumaczeniach.

Oryginał łaciński:

Omnipotens sempiterne Deus,
qui caelestia simul et terrena moderaris,
supplicationibus populi tui clementer exaudi,
et pacem tuam nostris concede temporibus.


Przekład polski (Pallotinum 1986):
Wszechmogący, wieczny Boże,
Ty rządzisz niebem i ziemią,
wysłuchaj łaskawie prośby swojego ludu
i obdarz nasze czasy swoim pokojem.


Literalny przekład angielski (fr Zuhlsdorf):

Almighty eternal God,
who at the same time govern things heavenly and earthly,
mercifully hearken to the supplications of Your people,
and in our temporal affairs grant Your peace.


ICEL 1973 (obecnie używany)
Father of heaven and earth,
hear our prayers, and show us the way
to peace in the world.


Co znaczy:

Ojcze nieba i ziemi,
wysłuchaj nasze modlitwy i wskaż nam drogę
ku pokojowi na świecie.


Robi wrażenie, czyż nie? Lex orandi – lex credendi!

Jakub Pytel