27.10.2009

Chrześcijaństwo, czy erastianizm?

W Anglii spekuluje się, że kardynał Newman może zostać ogłoszony patronem ordynariatów, które będą tworzone dla byłych anglikanów na mocy najnowszej Konstytucji Apostolskiej. Czynią tak duchowni obu zainteresowanych stron, a wraz z nimi dziennikarze.

A co sam John Henry Newman myślał o rozwiązaniu w rodzaju unii na wzór tej, którą Rzym zawarł z Kościołami obrządku wschodniego? Wątek taki pojawia się w jego listach z roku 1876, gdy korespondował z katolickim neofitą Phillippsem Ambrosem de Lisle.

Projekt taki, cieszący się pewnym poparciem kardynał Manninga, ówczesnego arcybiskupa Westminsteru, został zaproponowany w anonimowej broszurze zatytułowanej „Christianity or Erastianism?” (chrześcijaństwo, czy erastianizm? – tutaj , na Wyspie, jest to termin popularniejszy niż „cezaropapizm” i oznacza z grubsza to samo, czyli zwierzchność państwa nad Kościołem również w sprawach religijnych, tyle tylko, że pochodzi od nazwiska szwajcarskiego teologa, zwinglisty, Tomasza Erastusa). Autor broszury nie bez racji głosił, że Kościół anglikański jest zdany na łaskę państwa brytyjskiego, a jedynym sposobem, aby to zmienić jest komunia ze Stolicą Apostolską.

Początkowo Newman zachowywał wobec idei unii katolicko-anglikańskiej daleko posunięty sceptycyzm motywowany względami praktycznymi. W liście z 19 stycznia pisał do de Lisle’a, że jest to projekt „możliwy do przyjęcia”, ale widzi w nim pewne trudności – na przykład w stosunkach między byłymi anglikanami i resztą angielskiego Kościoła katolickiego. „Byłoby niezwykle trudnym – pisał Newman – uniknąć częstych konfliktów pomiędzy tymi dwoma grupami ... księża rzymscy będą skarżyć się, że bogaty i pełen splendoru Kościół anglikański odciągnie od nich młodzież”. Dla Newmana wszystko zależało od tego, jak wiele dzięki realizacji tego planu można osiągnąć – czy wystarczająca liczba anglikanów przejdzie do Kościoła katolickiego. Wiedział jednak, że wśród anglo-katolików niewielu miało wówczas na to ochotę.

Jednak kilkanaście dni później napisał ponownie do de Lisle’a: „Nic nie ucieszyłoby mnie bardziej niż wiadomość, że Stolica Apostolska uważa takie posunięcie za bezpieczne i na tyle obiecujące, by usankcjonować plan proponowany przez autorów broszury. Będę się gorąco modlił, tak jak oni, by został znaleziony jakiś sposób na przyciągnięcie tak wielu wartościowych ludzi, którzy wciąż wahają się, czy do nas przystąpić”.

Projekt ten jednak szybko upadł, a de Lisle napisał, że „nastąpiło to na skutek interwencji pewnych potężnych sił”. Newman pocieszał de Lisle’a słowami, które umieścił także w „Apologia pro Vita Sua”: „Wydaje mi się, że jest w tym jakiś boski zamysł. Często tak się zdarzało w świętej i kościelnej historii, że jakaś rzecz sama w sobie była dobra, chociaż jeszcze nie nastał dla niej odpowiedni moment. Tak wiec czuję się pogodzony z naprawdę wieloma rzeczami i oddaję je w Boże ręce. Wierzę, iż nawrócenie anglikanów może mieć bardziej dogłębny charakter i dokonać się na o wiele większą skale, jeżeli zostanie odłożone w czasie. Nasz Pan wie więcej, aniżeli my...”.

Zgodnie z poglądem Newmana plany grupowej konwersji należało odłożyć na czasy ku temu dogodniejsze. Kiedy miały one nastąpić? W swoim kazaniu z 1873 roku zatytułowanym „The Infidelity of the Future” (niewiara przyszłości) zauważa pozytywny wpływ wywierany w czasach nowożytnych przez nie-katolickie grupy chrześcijan: „Jest oczywiste, że te rożne organizacje kościelne i sekty, które otaczają nas z dopuszczenia Bożego i które, powodowane wrogością, wyrządziły niewypowiedziane szkody sprawie Prawdy Katolickiej, do tej pory były też bardzo nam użyteczne, osłaniając nas i chroniąc przed atakami tych, którzy wierzą jeszcze mniej niż one same, lub wcale”.

W wyzwaniach płynących z sekularyzmu Newman widział nowe możliwości: „Rad jestem ...,
że tak wielki upadek wiary, który widzimy wokół, jest rekompensowany – na wzór zachodu słońca, po którym przychodzi gwieździsta noc – blaskiem tak wielkich zasad, które wyznawcy różnych [chrześcijańskich] religii, w tym czasie niewiary, uznali za wspólne. Jak pisał w swojej „Idei Uniwersytetu”: „Jeśli kłamstwo zagraża prawdzie, to i prawda może zagrozić kłamstwu”.

Tak więc kardynał przewidział chwilę, gdy napór racjonalizmu i niewiary stanie się dla wspólnot niekatolickich sygnałem do wejścia w komunię z Biskupem Rzymu. Jednak przedkładając znaczenie osobistego nawrócenia, takiego, jak jego własne, ponad grupowe konwersje dostrzegał trudności mogące następować w procesie integracji tych wspólnot w Kościele Powszechnym. Mimo to, zdaniem Newmana, gdy przyjdzie czas na taką inicjatywę, będzie można mieć nadzieję, że poruszy ona i oczyści sumienia chrześcijan przynosząc błogosławieństwo zarówno Kościołowi katolickiemu, jak i tym, którzy wejdą do Jego jedności.