8.08.2009

Arcybiskup broni upadających domów publicznych

Tytuł posta jest może nieco prowokacyjny, ale brytyjska nazwa „pub” określająca specyficzny rodzaj lokalu będącego połączeniem piwiarni z klubem to właśnie skrót od „public house” – dom publiczny. Nawet w tej dziedzinie Wyspiarze bardzo różnią się od mieszkańców Kontynentu.

Pierwsze angielskie puby powstawały zapewne jeszcze w średniowieczu i sprzedawały piwo własnej produkcji. W XVIII wieku doszło do podziału pubów na niezależne od browaru free houses oraz na public houses tradycyjnie związane z określonym browarem. Ze względu na swoją kilkusetletnią tradycję i trudną do przecenienia społeczną, socjalizującą rolę, puby urosły w Wielkiej Brytanii do rangi instytucji. Niestety, instytucja ta przeżywa obecnie kryzys zagrażający jej istnieniu. Przyczyn takiej sytuacji nie sposób upatrywać jedynie w coraz bardziej rygorystycznych zakazach palenia tytoniu.

W ostatnim czasie media włożyły w usta Vincenta Nicholsa, arcybiskupa Westminsteru, katolickiego Prymasa Anglii i Walii, wiele nieprawdziwych słów mających świadczyć o jego zacofaniu, czy hipokryzji. A wszystko po tym, gdy Nichols wyraził żal i obawę o Brytyjczyków coraz częściej porzucającą realne więzi społeczne na rzecz wirtualnych, gdzie nie liczy się „jakość” przyjaźni i znajomości, ale ich liczba.

Krytykując taką sytuację abp Nichols wyraził również żal z powodu masowo zamykanych pubów będących dotąd jednym z najważniejszych miejsc, w których toczyło się codzienne towarzyskie życie Brytyjczyków. Ten wątek wypowiedzi Nicholsa umknął medialnym komentatorom, ale odnotował go John Hinton w swoim tekście zamieszczonym w ostatnim wydaniu The Catholic Herald. Przytaczam go, bo rzecz wydaje się ciekawa, szczególnie w kraju, w którym nazwa „pub” mylnie kojarzy się jedynie z alkoholem – a do tego duchowieństwo raczej zniechęca. Szczególnie w sierpniu. Oto:

„Zagrożone zamknięciem lokalne puby znalazły niespodziewanego sojusznika w abp. Vincencie Nicholsie, który powiedział, że postrzega je jako najlepszy społeczny mikrokosmos.

W wywiadzie dla The Sunday Telegraph arcybiskup Westminsteru powiedział: «Istnieją puby, gdzie ludzie mają swoje miejsca. Niektórzy bywają nieco ekscentryczni, ale mile widziani. Jeśli ktoś z nich się nie zjawi, ktoś inny zainteresuje się, co mogło się stać».

Metropolita dodaje, że to nie przypadek, iż pub jako instytucja upada w czasach, gdy wzrasta indywidualizm i chciwość. Hierarcha obawia się, że jest to spowodowane rozpadem więzi społecznych i doprowadzi do erozji wspólnego dobra.

Rzecznik British Beer and Pub Association powiedział: «To wspaniale, że arcybiskup lubi spędzać wolny czas w pubach i uznaje rolę, jaką one odgrywają w życiu lokalnych społeczności. Zupełnie jak lokalne sklepy, urzędy pocztowe i – co oczywiste – kościoły, puby podtrzymują ważne więzi, scalają wspólnoty i łączą ludzi z różnych środowisk».

Ksiądz Tim Finigan, czołowym katolicki bloger, wtórując komentarzom arcybiskupa stwierdził, że upadek tradycyjnych pubów jest smutną cechą nowoczesnej Brytanii.



«Dobry pub będzie zachęcać do odpowiedzialnej konsumpcji gatunkowych piw o umiarkowanej zawartości alkoholu, ale też będzie umożliwiał podtrzymanie kontaktów społecznych między ludźmi w różnym wieku” – dodaje Finigan. Uważam, że jedną z najważniejszych rzeczy dla dzisiejszego społeczeństwa jest zachęcenie młodych ludzi do wspólnego przebywania z osobami ze starszych grup wiekowych. Niech dorastająca młodzież czerpie korzyści z towarzystwa ludzi o większym życiowym doświadczeniu – niech mieszają się i wzajemnie na siebie oddziaływają różne gusty i zainteresowania».

____________________
fotografie (od góry): Golden Lion, Boston UK; abp V. Nichols; The Queens Arms, Birmingham; The White Lion, Londyn.