10.08.2009

Owińska, czyli o zderzeniu oczekiwań z realiami.


Wczoraj zainaugurowano celebracje Mszy świętych w klasycznym rycie rzymskim w pocysterskim kościele parafialnym św. Jana Chrzciciela w podpoznańskiej wsi Owińska. Liturgia ma być sprawowana regularnie, w każdą niedzielę.

Na polskiej „trydenckiej mapie celebracji” pojawia się więc kolejny punkt. Dwa lata po wejściu w życie motu proprio Summorum Pontificum wydarzenie takie nie jawi się już jako nadzwyczajne, ale też nie sposób przejść wobec niego obojętnie. Dla wiernego z Poznania, który z zasady – poza przypadkami nakazanymi prawem, obowiązkiem lub uprzejmością – nie uczestniczy we Mszach celebrowanych wg Mszału Pawła VI jest to oczywiście wiadomość bardzo dobra. Tym więcej, że bardzo ograniczono dostęp wiernych do Sakramentów usuwając ze stolicy Wielkopolski jedynego kapłana odprawiającego w rycie klasycznym, który łączył prawdziwe przekonanie z właściwymi liturgicznymi kompetencjami i możliwościami,

Przez lata Msze „trydenckie” były domeną dużych miast i środowisk akademickich. Niechętni Mszom biskupi zamykali je w gettach, a później podnosili jako zarzut to, że są zbyt „elitarne”. Teraz, jak to ma miejsce w Owińskach, liturgia trydencka po wielu latach wraca pod strzechy – do nadal, mimo bliskości Poznania, wiejskiej społeczności. Odmiennie niż w innych miejscowościach na prowincji, gdzie sprawcami takiego powrotu byli zainteresowani księża, w Owińskach są nimi wierni. Nie pochodzą wprawdzie z tamtejszej parafii, ale potrafili przekonać proboszcza, ks. Kazimierza Tomalika, że istnieją racje duszpasterskie przemawiające za takim ruchem. Proboszcz Tomalik nie był dotąd znany w archidiecezji poznańskiej jako entuzjasta dawnych form liturgicznych, ale postanowił wyjść naprzeciw potrzebom duszpasterskim. I chwała mu za to.

Nie jest rzeczą bez znaczenia fakt, iż świeccy stojący za organizacją owińskiej Mszy są, a raczej byli związani z poznańskim środowiskiem indultowym i rozstali się z tworzącymi go ludźmi, świeckimi i duchownymi, w atmosferze pełnej nieporozumień. Powodem była inna wizją działania środowiska, ale też – że posłużę się eufmizmem – względy osobiste czy mentalne. Jednak dzięki tej współpracy mają oni teraz potrzebne doświadczenie liturgiczne i organizacyjne, które mogą znakomicie wykorzystać jeśli tylko siłą napędową ich inicjatywy nie będzie źle pojmowana rywalizacja

W Owińskach, podczas wczorajszej Mszy świętej, jak każdej niedzieli w każdej katolickiej społeczności, Chrystus Pan rękami kapłana złożył się w Ofierze przebłagalnej za grzechy całego świata. Uczynił to bezkrwawo i doskonale mimo niedoskonałości liturgicznych. Najbardziej rzucającym się w oczy problemem nie była trema celebransa świadcząca przecież o wielkim przejęciu, ale pewien rozdźwięk między intencjami organizatorów a zastaną rzeczywistością.

Msza została przygotowana przez tworzące się stowarzyszenie o nazwie Societas Maior Polonia Pro Missa Tridentina – Msza Wszechczasów Ziemi Wielkopolskiej, Kujaw i Pomorza. Nazwa ta wraz z herbem mogącym przyprawić o zawrót głowy każdego miłośnika heraldyki najlepiej oddaje pewne mentalne problemy członków tej organizacji. Sprawiają oni bowiem wrażenie, iż ich naczelnym pragnieniem jest udowodnienie własnego pochodzenia od Ludwika XIV (w herbie są chyba burbońskie lilie), co chcą uczynić przenosząc do Owińsk odrobinę Wersalu. A najlepiej cały. Przez imaginację zajadą na koronację.

We wczorajszej Mszy wzięło udział kilkunastu członków rodzin organizatorów, którzy zasiedli pośród grupy przybyłych z Poznania wiernych od lat zafascynowanych Mszą trydencką i około setki owińskich parafian chcących zobaczyć łacińską Mszę. Zrobili to na zaproszenie swego proboszcza, choć on sam nie wytłumaczył im w żaden zrozumiały sposób motywów jakimi się kierował. Kazanie było retrospekcją jakichś wydarzeń z dzieciństwa, gdy był ministrantem, relacji z rozmów z jego matką na temat niestosowności powrotu do celebracji po łacinie i opowiadaniem o buncie wiernych w Kotłowie, gdzie w 1974 r. część parafian dokonała apostazji i przeszła do Kościoła polskokatolickiego. Wszystko to przerywane apelami o jedność w Kościele i informacją, że to Duch Św. wybiera papieża.

Całość Mszy organizatorzy uwiecznili na taśmie filmowej. Jeżeli nawet podczas montażu uda im się usunąć wszelkie widoczne defekty liturgiczne, to i tak – jeśli uważnie i z powagą przyjrzą się nagraniu – będą musieli zauważyć, że jadąc do Owińsk być może nieco nieświadomie, ale jednak wzięli na siebie odpowiedzialność związaną z ukazaniem piękna „trydenckich” celebracji tamtejszym parafianom. Takim jakimi oni są – z ich zwyczajami i przyzwyczajeniami, z ich pragnieniami i brakiem zorientowania. Muszą zdać sobie sprawę, że nie sposób będzie co tydzień wynajmować chór, płacić dobremu przecież organiście czy ściągać z Torunia ministrantów. Muszą przyjąć do wiadomości i zgodzić się, że w tym wnętrzu i w tej społeczności podczas liturgii znakomicie sprawdzą się ludowe śpiewy, że ministrantami nie muszą być wybrylantynowani członkowie korporacji akademickich, organizacji monarchistycznych i stowarzyszeń konserwatystów, ale zwykli chłopcy z lokalnej podstawówki, w końcu, że niezgodnego z rubrykami wspólnego śpiewu Pater noster nie wyruguje się przykładaniem palca do ust i syczeniem, ale liturgiczną katechezą. Jednym słowem zostawić snobizm i pretensje za drzwiami kościoła i pozwolić liturgii być liturgią a nie przedstawieniem, które Panowie z Miasta organizują dla Ciemnej Posoborowej Wsi, bo ani oni panowie, ani wieś ciemna.

Wracając do osoby celebransa i proboszcza, to jednak wydaje się on być gwarantem tego, że nie zmarnuje się niewątpliwa łaska, którą jest zaistnienie dawnej liturgii w parafii św. Jana. Doświadczenie uczy bowiem, że księża w praktyce stykający się z tą liturgią szybko zauważają jak wspaniale buduje ona ich kapłańską duchowość. Nawet jeśli owo zderzenie rozbuchanych bombastyczno-arystokratycznych oczekiwań członków Societas Maior etc. etc. z rzeczywistością wiejskiej parafii skończy się jakąś awanturą, to jest niemal pewne, że Msza trydencka zagości w Owińskach wiele dłużej niż jej inicjatorzy.

Jakub Pytel