Wczoraj, 24 lipca minęła 442 rocznica wymuszonej przez stronnictwo protestanckie abdykacji Marii Królowej Szkotów na rzecz jej syna Jakuba. Historia życia Marii i jej śmierci, na którą została skazana przez Elżbietę Tudor jest tak znana, że nie ma potrzeby jej przypominać.
W Szkocji Maria – ofiara Anglików – jest otaczana pewnego rodzaju kultem. Tradycja, której zaletą jest to, iż zawsze jest prawdziwa, nawet wbrew faktom, wiąże jej postać z wieloma mniej, lub bardziej znanymi miejscami sprawiając wrażenie, jakoby królowa w ciągu swojego krótkiego życia (45 lat), z którego większą cześć i tak spędziła poza krajem lub w więzieniu (33 lata), zajmowała się jedynie podróżowaniem po Szkocji. Czyniła przy tym wszystko, by jej pobyt w najmniejszej nawet wsi wiązał się z jakąś ciekawą historyjką, czy anegdotą, którą można by opowiadać przez kolejne 500 lat, a jej imieniem nazywać puby, apteki, zajazdy, hotele i centra handlowe. Trudno jednak czynić Szkotom z tej miłości do Marii zarzut.
Przeglądając fotografie z ubiegłorocznych (a może jeszcze wcześniejszych) letnich spacerów ulicami Edynburga natrafiłem na zdjęcie niewielkiego budynku zwanego Domem Kąpielowym Królowej Marii. Bliskość pałacu Holyrood sprawia, iż jest prawdopodobne (a nawet pewne), że akurat z niego Maria Stuart mogła korzystać. Szkopuł w tym, że mury Bath House’u zapewne nigdy nie widziały opiewanej przez twórców doby Romantyzmu urody królowej w jej nagiej pełni, bo wbrew nazwie ten mały piętrowy budynek, niegdyś połączony z murem odgradzającym prywatny ogród królewski, służył wypoczywającej w ogrodach rodzinie królewskiej jako pawilon lub letni domek. Skąd wzięła się tradycja nazywania go Domem Kąpielowym – tego nie wiadomo.