Wczoraj w Sala Stampa ogłoszono, że Ojciec Święty Benedykt XVI upoważnił Kongregację Spraw Kanonizacyjnych do opublikowania dekretu uznającego cud uczyniony za wstawiennictwem Sługi Bożego Johna Henry’ego kardynała Newmana.
John Henry przystąpił do Kościoła 9 października 1845 roku w Littlemore, gdy złożył wyznanie wiary katolickiej przed bł. Dominikiem Barberi. Znany teolog i uczony konwertował do Kościoła powszechnie uważanego w jego ojczyźnie za papistowski zabobon oparty na magicznej wierze ludu przesłaniającej „prawdziwą” treść chrześcijaństwa. Newman miał tego świadomość, bowiem sam będąc anglikaninem został wychowany w kalwińskiej pobożności swej matki. Nie raz mówił w gorzkich słowach o pewnych nadużyciach „religii ludu”, a jego „przeintelektualizowana”, „oksfordzka” wiara była jednym z powodów krytyki ze strony kardynała Manninga dążącego do odrodzenia w Anglii katolicyzmu w jego bardziej ekspresyjnym i obrzędowym charakterze.
Newman dostrzegał jednak wielką wartość owej „religijności tłumów”, pod warunkiem pozostawania jej „w zabezpieczeniach Kościoła Świętego”.
---*---
W ubiegłą niedzielę uczestnicy Mszy trydenckiej w Poznaniu mogli wysłuchać przydługiego kazania pewnego tytana intelektu, w którym ten – mając przed sobą, jak sam powiedział, inteligencję i kadrę naukową (a rzeczywiście miał) – bez nadmiaru atencji mówił o mających rzekomo wbijajać w pychę „różańczykach” i „koronkach” oraz o „niewłaściwości” nauczania dzieci modlitwy do Anioła Stróża, bowiem nauka o Aniołach Stróżach nie została ogłoszona dogmatem.
W analogicznej sytuacji, w przemówieniu do inteligencji katolickiej z dnia 10 czerwca 1923 roku papież Pius XI mówił: „Doznawaliśmy zawsze cudownego wsparcia ze strony naszego Anioła Stróża. Odczuwamy bardzo często, że jest obecny tu, koło nas, gotów przyjść nam z pomocą (…). Zawsze zalecamy to nabożeństwo ludziom światłym. Niech nie zapominają o tym, że mają przy sobie Niebieskiego przewodnika, niech pamiętają, że anioł Boży istotnie czuwa nad nimi. Ta myśl doda im odwagi i ufności”. I te słowa dedykuję ks. prałatowi Janowi Stanisławskiemu.