23.06.2009

Nowy statut KEP, czyli atak gerontów.

Jak przed kilkoma dniami podała KAI: Stolica Apostolska dokonała recognitio nowego statutu Konferencji Episkopatu Polski (…). Wszystkie zmiany zaproponowane przez KEP zostały zatwierdzone przez Stolicę Apostolską.

I dalej: Nowy statut Episkopatu zakłada wzmocnienie pozycji biskupów diecezjalnych, określa obowiązki Prymasa Polski (…), ustanawia nowe ciało Konferencji Episkopatu Polski, a będzie nim Rada Biskupów Diecezjalnych, składająca się ze wszystkich urzędujących biskupów diecezjalnych (…). Jej decyzje nie będą musiały być przegłosowywane na zebraniu plenarnym (…). Nowy status umożliwia, zgodnie z zasadami ogólnymi, członkostwo w Konferencji Episkopatu i możliwość pełnienia pewnych funkcji przez biskupów seniorów (emerytów). „Pełnoprawnymi członkami Konferencji Episkopatu (czyli z prawem głosu), będą ci biskupi seniorzy, którym zlecono pełnienie jakiegoś urzędu, mimo ich przejścia na emeryturę” – wyjaśnił arcybiskup.

Wiadomość ta z pozoru wydaje się nie mieć specjalnego znaczenia. Jest jednak inaczej (Oficjałowi dziękuję za maila i zwrócenie na to uwagi).

Po Vaticanum II wprowadzono instytucję kardynalskich i biskupich emerytur. Odtąd kardynał przechodził w stan spoczynku w wieku lat 80. tracąc przy tym prawo głosu na konklawe, a biskup w wieku lat 75. Pozbywano się w ten sposób starszych i przez to – jak to się wówczas wydawało – bardziej konserwatywnych hierarchów. Miecz ten okazał się jednak bronią obosieczną i dała teraz możliwość odsuwania „dzieci soboru” od pełnionych urzędów. Sztandarowym przykładem tego jest przyjęcie „rezygnacji” kardynała O’Connora, który jako pierwszy katolicki postreforacyjny prymas opuścił swoją katedrę o własnych siłach, a nie w trumnie (co bynajmniej nie było dlań powodem do radości).

Podobnie jest ze zmianami w statucie Konferencji Episkopatu Polski. Na Watykanie przyjęto wszystkie zaproponowane zmiany, ale myli się ten, kto twierdzi, że nie wzbudziły one kontrowersji. Owszem, zmiany idą w kierunku ograniczenia rozbuchanego kolegializmu przez powołanie Rady Biskupów Ordynariuszy – i to dobry znak. Trudno jednak przypuszczać, by było to efektem nagłej troski biskupów (wcześniej nikomu to nie przeszkadzało). Idzie tu o ograniczenie kompetencji „młodzieży”, czyli biskupów pomocniczych, którzy powoli, ale w zauważalny sposób przechodzą od „ducha soboru” ku „reformie reformy” i to nie tylko w dziedzinie liturgii. Przyczyny tego są złożone. Począwszy od troski o Kościół, wierność Ojcu Świętemu, szersze horyzonty, a skończywszy na chęci wybicia się na niepodległość względem ordynariuszy i ustawienie się plecami do wiatru wiejącego z Rzymu (to biskupi pomocniczy utrącili projekt wprowadzenia kadencyjności proboszczów i to oni są większymi eurosceptykami niż ordynariusze). Postawa biskupów pomocniczych cieszy, choć nowy statut - co potwierdza kanonista, ks. prof. Sobański - nadaje im jedynie iluzoryczne prawo głosu, a sytuacja taka jest trudna do pogodzenia z wewnętrzną logiką Prawa Kanonicznego.

Drugim sposobem na zachowanie „TotusTuistycznego” status quo jest przepis mówiący o tym, że biskupi seniorzy, którym zlecono pełnienie jakiegoś urzędu pozostają pełnoprawnymi członkami Konferencji. Należy się więc spodziewać, że "zagrożeni" emeryturą koledzy będą pomagać sobie wzajemnie powołując się na kolejne funkcje. W tej chwili, gdy po zatwierdzeniu statutów odpowiedzialny za prace nad nimi arcybiskup-senior Gocłowski (ten od Stella Maris – i bynajmniej nie idzie o Najświętszą Panienkę) straci posadę w stosownej komisji, to stworzy mu się drugą (choćby przewodniczącego Komisji ds. Katolickich Stowarzyszeń Hodowców Kanarków) i nadal będzie miał głos w KEPie. I z czasem – dzięki legendarnej już lojalności „kursowych kolegów" – każdy nowy emeryt będzie miał jakiś urząd dający mu prawo głosu.

Dlaczego Watykan się na to zgodził? Jak twierdzi Oficjał (takie moje Głębokie Gardło;) było to spowodowane eklezjalną dalekowzrocznością. Biologia zrobi swoje, a „młodzież” powoływana już przez Benedykta XVI i tak z czasem dojdzie do urzędów i będzie miała gotowe instrumenty władzy. W tym właśnie mocno niezależną od kolegialnej większości komisję ordynariuszy, czyli Radę Biskupów Diecezjalnych.