Opel zafira mknął szybko po autostradach, które Niemcy zawdzięczają wiadomo komu.
Nocleg w Seminarium w Wigratzbad, a rano śniadanie w Gasthausie. Towarzyszyli nam - Jot Efowi, Przemkowi z Madzią, Piotrowi i mnie - polscy klerycy. Snuliśmy plany wakacyjnego wyjazdu na Papa Stronsay, wyspę w archipelagu Orkadów położonych u północnych wybrzeży Szkocji. Mają tam swoją siedzibę Redemptoryści Zaalpejscy, którzy niedawno wrócili do pełnej jedności z Rzymem. Czy ta podróż dojdzie do skutku, tego nie jestem pewien, ale wiem, iż dobrze jest widzieć wykończone już, sprawnie funkcjonujące i pełne wigratzbadzkie seminarium.
Pierwszy raz w Wigratzbad byłem w roku 2000 i pobyt ten zapamiętam na długo. Mógłby pisać o święceniach pierwszego polskiego księdza Bractwa Świętego Piotra, który zaczynał obiecująco, a skończył marnie. Mógłbym też napisać o arcybiskupie Przykuckim, z którym na te święcenia podróżowaliśmy, a który dostarczył nam wszystkim – jako osoba otwarta i towarzyska – wielu emocji, ale chyba największe wrażenie zrobiła na mnie jednak zwykła recytowana Msza św. w kaplicy NMP. Celebransem był pater Dietmar Aust FSSP. O tym oryginale w duchownej sukni, który łączy w sobie dryl pruskiego oficera i maniery nadzorcy niewolników z matczyną miłością do kleryków można by napisać książkę. Mnie jednak nie zafascynowała osoba celebransa, ale Msza. Puryści liturgiczni pewnie nie byliby zachwyceni, ale ja po raz pierwszy uczestniczyłem w celebracji w rycie trydenckim, która miała miejsce w – że się tak wyrażę – naturalnych okolicznościach. Idzie mi o to, iż wówczas w Polsce każda taka celebracja wzbudzała niezdrowe emocje kleru, wiązała się z koniecznością „organizowania”, tłumaczenia, wycierania brzucha przed strojną w pasy i kolorowe sutanny pychą kurialnych urzędników i przypominaniem jakiemuś na wpół głuchemu księdzu z Domu Emeryta po co są rubryki (Bogu dzięki, że się na to godzili!). A tutaj znalazłem się w kaplicy, w której klęczało już kilka osób i w oczekiwaniu na celebransa odmawiało różaniec. Pater Aust wyszedł w towarzystwie dwóch młodych ministrantów, a panie w pierwszych ławkach zaczęły śpiewać pieśń w rodzaju polskiego „Chwalcie łąki” . Chrystus Pan w osobie Wielebnego Dietmara wzywał nas byśmy żałowali za grzechy, święty Łukasz podczas lekcji wyrecytował nam fragment z Dziejów Apostolskich, a później Zbawiciel w Ewangelii pytał Piotra, czy ten go miłuje. I znów Chrystus umarł za nasze grzechy na Golgocie. Na koniec, posileni pokarmem duchowym i ku zdziwieniu bawarskich wiernych, zaśpiewaliśmy "Bogarodzicę", by po kilku minutach dziękczynienia pójść do pani Radler na jajecznicę. Czyż nie pięknie?
_______
Foto (od góry): Budynek seminarium FSSP, kaplica NMP i dom pp. Radler, figura NMP w kaplicy.