21.10.2008

Remanenta: Święte imię moje.

Dziś wg "nowego" kalendarze przypada liturgiczne wspomnienie bł. Jakuba Strzemię. W kalendarzu "trydenckim" wspominano go 1 czerwca, w rocznicę przeniesienia relikwii.
Przypominam mój tekst o imionach chrześcijańskich, który opublikowałem swego czasu na portalu Kościół.pl pod nickiem Jan Roguszko.

---*---

Święte imię moje.

Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi syna, któremu dasz na imię Jezus (Mt. 1,20-21).

Dziecię się narodziło, a Św. Józef dzięki nakazowi Anioła uniknął problemu przed jakim staje niemal każdy rodzic – nadanie imienia dziecku. Czy współcześni ojcowie i matki mają świadomość czym jest imię i jakie jest jego znaczenie dla katolika? Czy wiedzą czym powinni kierować się przy jego wyborze i czy otrzymują w tym pomoc i pouczenie ze strony Kościoła? Możliwość udzielenia pozytywnej odpowiedzi na to ostatnie pytanie jest wielce dyskusyjna.

Kodeks Prawa Kanonicznego z 1917 roku głosił w kanonie 761: Niech troszczą się proboszczowie aby temu, kto jest chrzczony nadawano imię chrześcijańskie. Jeśli nie są w stanie tego wyegzekwować, niech do imienia nadanego przez rodzi-ców dodadzą imię któregoś ze świętych i niech oba zapiszą w księdze chrztów. Jeszcze instrukcja duszpasterska episkopatu o udzielaniu sakramentu chrztu dzieciom (IDChDz) z 1975 roku mówi: Duszpasterze powinni wcześniej zachęcać wiernych, by swoim dzieciom nadawali imiona katolickie. Jednak już nowy Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983r. wspomina tylko: rodzice, chrzestni i proboszcz powinni troszczyć się o to, by nie nadawać imienia obcego duchowi chrześcijań-skiemu (kanon 855). Jest rzeczą znamienną, że rubryki najnowszych, niedawno zreformowanych obrzędów chrztu nie zawierają już żadnych zaleceń dawnego rytuału rzymskiego co do wyboru imienia.

Trudno znaleźć rozsądne wyjaśnienie dla tych „unowocześnień” znakomicie ilustrujących tezę, że gnicie to także jakiś postęp. Ze zdziwieniem można obserwować systematyczne pozbywanie się przez Kościół nie tylko kontroli nad praktykami wiernych, ale i jednego z elementów kultu świętych, jakim jest uobecnienie w imionach wiernych więzów pomiędzy Kościołem wojującym na ziemi a Kościołem tryumfującym w Niebie. Brak precyzji i nijakość zapisów prawa pozbawia przykładu i wsparcia wiernych kierujących się najlepszą wolą, natomiast rodziców grzeszących ignorancją, czy traktujących chrzest w sposób zabobony (jako obrzęd mający zapewnić szczęście niemowlęciu) czyni ostatecznymi decydentami w kwestii imienia i nie daje żadnej możliwości zdyscyplinowania ich. Proboszcz ma prawo jedynie do wyrażenia opinii, a KPK nie zobowiązuje go ani nawet nie zachęca do powierzenia dziecka opiece któregoś ze świętych poprzez nadanie, z własnej inicjatywy, drugiego imienia.
Jednak mimo ułomności prawa pozostaje pytanie o osobistą odpowiedzialność kapłanów nie tylko nie sprzeciwiających się okropieństwom wynikającym z przejściowych telewizyjnych mód, ale nawet nie zadających sobie trudu stosownego pouczenia wiernych.

Należy także zapytać co było przyczyną odrzucenia tradycji zmiany imienia przy wstępowaniu do społeczności zakonnych. Niegdyś postulowano, aby przyjęcie habitu traktować jako drugi chrzest. Paradoksalnie po Vaticanum II, który tak mocno zaakcentował znaczenie tego Sakramentu, praktykę tę prawie całkowicie zarzucono. Być może zawiniła tu „niedostateczna starożytność” zwyczaju pochodzącego od papieża Jana (523), który uznał swoje pogańskie imię Merkury za zbyt rażące. Być może podobnie jest z chrześcijańskim imieniem chrzcielnym, którego nadawania domagał się „dopiero” św. Jan Złotousty w czasach Ojców Kościoła.

Akceptacja imion nie posiadających żadnego związku z Sakramentem wynika zapewne z nieświadomości znaczenia wyboru imienia, które ma towarzyszyć człowiekowi przez całe życie, by po śmierci wykute na nagrobku polecać go modlitwie żywych. Zaczerpnięte z kanonu błogosławionych i świętych imię chrzcielne nie jest tylko zewnętrznym dodatkiem (na podobieństwo „imienia” psiego), wybieranym według upodobania czy chwilowego kaprysu, bo krótkie czy miłe dla ucha. Wybór człowieka musi być osadzony w perspektywie wiary, w komunii ze Świętymi, wspólnocie Kościoła łączącej ze sobą w sposób mistyczny wszystkich Jego członków, tak żywych jak i umarłych. Jest to rzeczywistość dogmatu o obcowaniu świętych i ich wstawiennictwie za nami. I tak dzięki imieniu wytwarza się więź szczególna, patronalna, między mieszkańcami Nieba a wiernymi noszącymi ich imiona, będące niejako przypomnieniem o konieczności naśladowania ich cnót.

W jaki więc sposób podejmować decyzję o wyborze imienia dla dziecka? Przede wszystkim odpowiedzialnie i z rozwagą. Wybór imienia to decyzja na całe życie – doczesne i wieczne. Doczesność wymaga rozsądku – wyboru imienia nie budzącego złych skojarzeń, śmiesznego czy zupełnie obcego kulturowo, jednym słowem takiego, które nie uczyni dziecka nieszczęśliwym (jeśli imię wybranego świętego nie spełnia tych wymogów najlepiej uczynić go drugim patronem). Wieczność zaś wymaga by wybrać nie tylko opiekuna i orędownika, ale także przykład cnót. Nie wolno zapomnieć, że tym imieniem kapłan wezwie dziecko do społeczności Kościoła, a Najwyższy Sędzia, jeśli zechce, do społeczności świętych.


Literatura:
H.Fros SJ, F.Sowa, Twoje imię, WAM, Kraków 2002
Vittorio Messori, Takie jest życie, Wydawnictwo m, Kraków 2002
Ks. B. Glinkowski, Prawo Kościoła na co dzień – chrzest,
Księgarnia Św. Wojciecha, Poznań 2001
CIC 1917,
CIC 1983.