26.10.2008

Rzymskie reminiscencje. Gricigliano.

W drodze powrotnej udaliśmy się w okolice Florencji, do Gricigliano, gdzie swoją siedzibę mają Dom Generalny i Seminarium Instytutu Chrystusa Króla i Najwyższego Kapłana.


W Griciglaino byłem już podczas poprzedniej wizyty w Italii. Ze względu na czas wakacji nie było tam wtedy zbyt wielu kleryków. Ci którzy nigdzie nie wyjechali zajmowali się wielkimi porządkami w pałacu służącym teraz jako seminarium, a podarowanym Instytutowi przez miejscową arystokratkę. Przyjęto nas serdecznie i pozwolono zwiedzić pałac i cudne ogrody. Pofatygował się do nas nawet Monsignore Gilles Wach, przełożony instytutu, kolejny tradycjonalistyczny oryginał, który nie wie co to skromność (jak większość Włochów i Francuzów) i ma zamiłowanie do pięknych, choć zbytkownych szczególików. Trzeba mu jednak oddać, że w trudnych czasach stworzył liczący się tradycyjny instytut kapłański, który w tej chwili rozpoczyna misję w Irlandii, a od wielu lat obecny jest w Afryce i Stanach Zjednoczonych. Jeśli dzieło jest z Boga przetrwa, jeśli nie, upadnie. I złote spinki przy mankietach w niczym nie pomogą, ale też nie przeszkodzą.


Tym razem do Gricigliano dotarliśmy już po zmierzchu, ale udało się nam zdążyć jeszcze na kompletę - wieczorną modlitwę - celebrowaną w kaplicy, która w roku 2000 była jeszcze jakimś nieszczególnym budynkiem gospodarczym.

---*---

W nocy doprawdy nie było się gdzie posilić i musieliśmy skorzystać z usług restauracji Mc Donalda's. Porażka. Odkąd ogłosili, że są gay-friendly bojkotowaliśmy tę firmę. Żona Przemka wyzwała nas przez telefon od "etycznych sytuacjonistów".