25.10.2008

Rzymskie reminiscencje. Wino, kobiety i śpiew... liturgiczny. (19 października)

Niedzielną Mszę celebrował ks. Almir de Andrade FSSP. Obecnie zasiada we władzach Bractwa piastując funkcję drugiego asystenta Przełożonego Generalnego. Ksiądz de Andrade jest też członkiem Komisji Ecclesia Dei i – jak głosi fama – zaufanym współpracownikiem kardynała Hoyosa. W seminarium w Wigratzbad był ceremoniarzem, a po święceniach pracował w Niemczech i Austrii. Jest poliglotą. Biegle posługuje się językami francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, niemieckim i angielskim. Dla niego najważniejsze jest, by zbawił duszę, a dla nas, by zrobił karierę. Chciałoby się rzec „nasz człowiek na Watykanie”.

Tego dnia, po Mszy, zjedliśmy obiad w ogródku jednej z restauracji na Campo de' Fiori. Dobrych nastrojów nie zepsuło nam gniewne spojrzenie Giordano Bruno, którego pomnik stoi pośrodku placu. Pyszna kuchnia, piękna kelnerka, wspaniała pogoda, dobre wino i znakomite towarzystwo sprawiło, że chciało się krzyknąć jak Faust: „Chwilo trwaj, jesteś piękna!”. Obiad zjedliśmy w dużym gronie, w którym obok naszej poznańsko-wrocławskiej „delegacji” zasiadali jeszcze krakusi ze swoim księdzem podwójnym doktorem, polscy klerycy Bractwa św. Piotra, przełożony tego instytutu John Berg oraz nowozelandzki diakon Antony Sumich, który przed wstąpieniem na służbę Bożą był trenerem rugby, a niebawem otrzyma świecenia prezbiteratu i uda się na misję do Nigerii. Antony zrobił na mnie wrażenie, bo oto miałem przed sobą prawdziwego mężczyznę w sutannie, kogoś na kształt świętego Ignacego – bożego żołnierza. Miła to odmiana, bo choć Kościół katolicki nie święci kobiet, to trudno oprzeć się wrażeniu, że wielu jego kapłanów to zwykłe stare baby.

Tak oto siedzieliśmy na wypełnionym słońcem placu z trudem wypierając ze świadomości to, że za kilkadziesiąt godzin, gdy przekroczymy Alpy, znajdziemy się w krajach ogarniętych smutną i łzawą jesienią.