Dziś, ostatniego dnia
kwietnia, w Polsce przypada koniec roku podatkowego. Urzędy skarbowe pracują
pełną parą odbierając druki PIT od podatników zwlekających z ich złożeniem do
ostatniej chwili. Cóż, nikt nie lubi płacić danin.
Podobną atmosferę
podenerwowania można było wyczuć trzy tygodnie temu w Wielkiej Brytanii, gdzie
rok podatkowy kończy się 5 kwietnia. Był to jednak raczej szum medialny
związany z dyskusją nad wydawaniem pieniędzy na walkę z kryzysem niż tłok w urzędach skarbowych (ang. Inland
Revenue), bo na Wyspie większością formalności obciążeni są pracodawcy, a te
w dużej mierze załatwiane są drogą elektroniczną.
J. Pettie, The Disgrace of Cardinal Wolsey |
Przed kilkoma dniami
pisałem, że postaram się znaleźć kilka „okoliczności łagodzących”, które nieco
rozjaśniłyby czarną legendę otaczającą postać kard. Wolseya, kanclerza i
faktycznego rządcy Anglii za czasów młodości Henryka VIII. Tym razem takie
informacje znajduję w publikacjach dotyczących podatków.
W różnych
opracowaniach i notach biograficznych można przeczytać, że Wolsey był w Anglii
powszechnie znienawidzony, szlachta zazdrościła mu wpływów, lud przeklinał za
zbyt wysokie podatki, a wszyscy z niechęcią spoglądali na przesadny przepych,
którym kardynał się otaczał. To prawda, że Wolsey nie był wzorem chrześcijańskiego
ascety, a szlachta angielska bała się go i mu zazdrościła. Jednak rzekoma
nienawiść ludu z powodu podatków to gruba przesada jeśli nie fałsz. Za czasów
Wolseya wpływy do królewskiego skarbca rzeczywiście istotnie wzrosły, ale nie
był to efekt odzierania biednych i średniozamożnych poddanych, ale
skuteczniejszego ściągania danin publicznych właśnie ze szlachty.
Kardynał wraz z
królewskim podskarbim Johnem Heronem opracował nowy system podatkowy. Anglia
odeszła od nieefektywnego, archaicznego, niespójnego i niesprawiedliwego
systemu opartego na rożnego rodzaju dziesięcinach i „piętnaścinach”, który
sprawiał, że ubodzy płacili podatki niewspółmiernie duże do tych, którymi
obciążeni byli ludzie zamożni. Wprowadzono system subsydiów, który był niczym
innym jak podatkiem dochodowym, gdzie po dokładnej wycenie wartości majątku
podatnika pobierano jednego szyling od każdego funta, który ten majątek przynosił
(a więc zaledwie 5% od dochodu!).
![]() |
Orson Welles jako Wolsey w filmie A Man for All Seasons (Oto jest głowa zdrajcy) z 1966 r |
Ta o wiele
wydajniejsza forma opodatkowania umożliwiła uzyskanie dochodów wysokości 300
tys. funtów (wzrost o blisko 1/3). Wolsey powiększał także zasobność
królewskiego skarbca innymi środkami. W samym 1522 r. kardynał przekonał
angielską szlachtę do złożenia „dobrowolnych” danin na rzecz państwa w
wysokości 200 tys. funtów. Nic dziwnego, że „dobrze urodzeni” nienawidzili tego
– jak go z pogardą nazywano – syna rzeźnika (w rzeczywistości był synem dobrze
prosperującego kupca).
Widać zatem, że kard.
Wolsey obniżając wysokość podatków i zwiększając skuteczność ich poboru
przysporzył królestwu bogactwa. Inną sprawą jest czy środki te zostały dobrze
wydane i czy rządzenie państwem powinno być głównym zajęciem katolickiego
kardynała.
Jakub Pytel
---*---
Swoją drogą przykład kard. Wolseya, papieża Piusa X, papieża Jana XXIII i wielu innych hierarchów zadaje kłam wszystkim głosicielom poglądu, że „dawniej” kariera kościelna mogła być udziałem jedynie arystokracji. Pierwszy był synem kupca, drugi krawca, a trzeci małorolnego chłopa.