14.12.2008

Adwent



Adwent rozpoczynam w Szkocji. Panująca pogoda zupełnie nie sprzyja „radosnemu oczekiwaniu” (wiem już czym jest spleen), które koniecznie chcą nam wmówić różni kościelni nowinkarze kapitulujący pod presją handlowców i wszechobecnej Jingle Bells. Przeżyję więc te dni na dawna modłę, a przynajmniej się postaram. Bogu dzięki w kościele św. Andrzeja na Ravelstonie „Msza po staremu się odprawia”.

---*---

W drugą niedzielę Adwentu 2004 r. ówczesny nadzorca Poznańskiego Środowiska Wiernych Tradycji Łacińskiej zdobył się na heroiczną szczerość i zareagował w kazaniu na biskupie fanaberie, skutkiem których – wbrew tradycji i rozumowi – zmieniono charakter Adwentu z pokutnego na radosny. Ów doktor prawa kanonicznego stwierdził: „(…) Szkoda, że zabierają nam Adwent – jego pokutny charakter... Każą w Wigilię jeść golonkę...Szkoda. A przecież człowiek zawsze przez post przygotowywał się do rzeczy wielkich. Jan Chrzciciel przebywał na pustyni, nasz Pan pościł przez 40 dni. Myślę, że fioletowego koloru szat nie zmieniono tylko przez niedopatrzenie”. Nazwiska kaznodziei nie podaję, bowiem nomina sunt odiosa, ale załączam zdjęcie popiersia pewnego szkockiego ministra, łudząco do autora powyższych słów podobnego (poza bujną fryzurą), na które natknąłem się w Szkockiej Narodowej Galerii Portretów.

Jakub Pytel