1. U prezbiterian pod pewnym względem będziesz czuł się komfortowo. W odróżnieniu od anglikanów (zwanych tutaj episkopalianami) mają jasny stosunek do doktryny o Realnej Obecności Chrystusa w Sakramencie Ołtarza – odrzucają ją zdecydowanie! I dobrze. I tak nie posiadają Sukcesji Apostolskiej i ważnych święceń. Nie mają też tabernakulów i nie będą rozczarowani tym, iż przed nimi nie przyklękasz. U konkurencji, w kościołach episkopalnych, są całkiem katolickie tabernakula, jednak problem w tym, że ich zawartość jest najzupełniej anglikańska.
2. Wchodząc do przedsionka nie oczekuj nabożnej ciszy. W większości kościołów usytuowano tam parafialne klubo-kawiarnie, więc wejście do „części sakralnej” budynku wymaga przedefilowania pośród parafian zaciekawionych obecnością nowej twarzy. Nie ignoruj ich. Podejdź do kontuaru, kup pocztówkę, zapytaj o jakiś folder. Wzbudzisz zainteresowanie, a to zaprocentuje. Znajdą się osoby, które z chęcią oprowadzą Cię po kościele i pokazać miejsca zwykle dla turystów niedostępne.
3. W takim wypadku możesz zastosować różne „taktyki” zwiedzania zależne od twoich umiejętności językowych, wiedzy o historii Szkocji i czasu, którym dysponujesz. Jeśli twoja angielszczyzna jest kiepska stosuj taktykę na „ignoranta” zadając wiele prostych pytań, nawet takich, na które znasz odpowiedzi. Pytaj o strukturę kościoła, doktrynę, różnice między prezbiterianizmem, a anglikanizmem (to dla Szkotów ważny temat, coś jak dla nas wytłumaczenie Francuzowi, że w Polsce używamy alfabetu łacińskiego, a nie cyrylicy). Takie rozmowy można potraktować jak bezpłatne korepetycje z native-speakerem.
4. Kościoły prezbiteriańskie bardzo się zmieniły od czasów gdy zarządzali nimi reformacyjni radykałowie. Można w ich wnętrzach (w zależności od estetycznych zamiłowań parafian) znaleźć sporo wartościowych dzieł sztuki. Oczywiście wiele świątyń jest bardzo surowych, ale można też znaleźć zbory, które sztuką nie gardzą. Jednym z nich jest kościół Św. Kutberta (St Cuthbert) znajdujący się u stóp Edynburskiego Zamku. Można tam np. podziwiać witraż Tiffany’ego (jeszcze o tym napiszę). Zwiedzając zbór pamiętaj, że choć jest w rękach heretyków, to jednak jest też miejscem, w którym przyzywane jest Imię Pana. Skłoń głowę przed krzyżem, przystań w skupieniu, ale unikaj ostentacji.
5. Nie mów, że jesteś katolikiem. Powiedz, że jesteś „papistą”. Właśnie, „papistą”. To pogardliwe określenie rzymskiego-katolika stosowane w Brytanii do czasu, gdy Unia Europejska rozpaliła na Wyspie kaganki politycznie poprawnej edukacji. Rozmówcy zobaczą w Tobie ofiarę brytyjskiego, protestanckiego i nieekumenicznego ucisku. Poczują wyrzuty sumienia. Będą coś mówić „Krwawej” Marii i o Armadzie, ale bardziej, by się bronić, niż atakować. W ramach rekompensaty za wywołanie Wielkiego Głodu w katolickiej Irlandii zaproponują Ci ciastko i herbatę. Zgódź się. Miej litość. Nie pozostawiaj ich jednak w podłych nastrojach i powiedz coś nt. współczesnej emigracji do Zjednoczonego Królestwa. Powiedz, że uważasz, iż to poważny problem, dodaj że widzisz, iż są niemal obcokrajowcami we własnej ojczyźnie, dojdź do wniosku, że emigracja z Europy to pryszcz, bo w końcu to ten sam krąg cywilizacyjny, ale ci Pakistańczycy… Uznają Cię za swojego. Dostaniesz kolejne ciastko i kolorowy folder.
6. Pamiętaj jednak, że to też chrześcijanie i pochyl się raczej ze smutkiem nad ich oderwaniem od Kościoła i Namiestnika Chrystusowego, niż ciesz się, że „nie jesteś jako ten celnik”.
---*---
Pogoda pod psem. Do południa, w przerwie między poranną i południową ulewą poszliśmy do pobliskiego Craigmillar Castle, bardzo malowniczego zamku związanego z osobą królowej Marii Stuart, a popołudnie spędziliśmy na spijaniu herbatek, nadrabianiu zaległości w korespondencji, projektowaniu grafik na różne strony internetowe i obgadywaniu rodziny. Sielanka.