20.09.2008

Z Windsoru do Oksfordu. Slaugh.

Dziś razem z Marcelim i Olą pojechaliśmy do Windsoru, gdzie umówiliśmy się na spotkanie z P.D. Wraz z nim udaliśmy do Oksfordu zatrzymując się jeszcze w kilku ciekawych miejscach.

Slaugh

Po drodze przejeżdżaliśmy przez Slough, które jest przedmieściem Londynu. Dziś zamieszkują je głównie emigranci. Dzielnica to niezbyt ładna, robotnicza, przemysłowa, ale i tak wiele tu się zmieniło od 1937 roku, gdy przerażony John Batjeman pisał w swoim wierszu Come friendly bombs and fall on Slough! It isn't fit for humans now (…) wzywając Royal Air Force, by zburzyły miasto, które nie było miejscem zdatnym do ludzkiej egzystencji.
W Slough odwiedziłem katolicki kościół św. Etelberta (St Ethelbert), który znam z opowiadań, jako miejsce, gdzie liturgia „ubogacana” jest tańcem. Do dziś nie mogę powstrzymać się od śmiechu (choć pewnie powinienem płakać) na wspomnienie historii, gdy trzy tęgie parafianki – w tym jedna gruba jak P.D. i ja razem wzięci – starały się wykonać podczas procesji z darami jakiś subtelny układ choreograficzny i owe dary mało nie wylądowały na podłodze przygniecione zwalistymi ciałami tancerek. Komedia tym większa, że panie mimo swych gabarytów ubrane były w baletki, legginsy i firmowe T-shirty Europejskich Spotkań Młodzieży.

O tańcu podczas liturgii Benedykt XVI, jeszcze jako kardynał, napisał: Także taniec nie jest formą wyrażania liturgii chrześcijańskiej. Około III wieku kręgi gnostycko-doketyckie próbowały wprowadzić go do liturgii. Ukrzyżowanie traktowano tam jako pozór: ciało, którego nigdy tak naprawdę nie przyjął, Chrystus opuścił przed męką. I w ten oto sposób, skoro Krzyż był tylko pozorem, miejsce liturgii Krzyża mógł zająć taniec. W różnych religiach tańce kultyczne mają rozmaite cele - zaklinanie, magia naśladowcza, mistyczna ekstaza; wewnętrznemu celowi liturgii "ofiary słownej" nie odpowiada żadna z tych postaci. Zatem absolutny nonsens stanowią próby "uatrakcyjniania" liturgii pantomimą, i to wykonywaną w miarę możliwości przez profesjonalne zespoły, co kończy się często (w tej perspektywie całkiem słusznie) aplauzem zgromadzonych. Jeśli w liturgii oklaskuje się ludzkie dokonania, to jest to zawsze ewidentny znak tego, iż całkowicie zagubiono istotę liturgii i zastąpiono ją rodzajem religijnej rozrywki. Atrakcyjność taka nie trwa długo; na rynku ofert spędzania wolnego czasu, gdzie rozmaite formy religijności coraz częściej funkcjonują jako rodzaj podniety, konkurencja jest nie do pokonania. Sam doświadczyłem sytuacji, w której akt pokuty zastąpiony został przedstawieniem tanecznym, co oczywiście nagrodzono brawami; czy można się jeszcze bardziej oddalić od tego, czym rzeczywiście jest pokuta? Liturgia może przyciągać ludzi tylko wówczas, gdy nie spogląda na samą siebie, lecz na Boga, gdy pozwala Mu wejść w siebie i działać. Wówczas rzeczywiście wydarza się coś jedynego w swoim rodzaju, poza konkurencją, a ludzie czują, że jest to coś więcej niż tylko sposób spędzania wolnego czasu.