28.03.2009

Spalone Madonny, dymisja kardynała i wizje jedności.

Wiele miejscowości na Wyspie ma w nazwie człony abbey i priory. Nieomylny to znak, że zakony miały tam niegdyś swoje siedziby. W tej chwili z dużą dozą pewności można założyć, że oczom turysty ukaże się widok, który przewodniki opisują zdawkowym demolished, devastated, ruined. Los klasztorów podzieliły także sanktuaria, w tym to najważniejsze w Walsingham.

W XIX wieku anglikanie wrócili jednak do rozumu i wraz z odrodzeniem się w tym wyznaniu nurtu katolickiego rozpoczęli odbudowę niektórych miejsc kultu. To również wtedy zaczęły powstawać anglikańskie wspólnoty zakonne odwołujące się do duchowości franciszkańskiej, czy benedyktyńskiej. Trudno jednak zapomnieć, że za rządów Henryka VIII doszło do barbarzyńskich dewastacji i świętokradztw, w tym do bezprecedensowej akcji z roku 1538, gdy łupem wandali padły 64 angielskie sanktuaria maryjne skąd zrabowano wszystkie figury Matki Bożej. W ramach rozprawy z „papistowskim zabobonem” zwieziono je do Londynu i publicznie spalono nad Tamizą.

Dziś angielscy katolicy pragną upamiętnić tamte bolesne wydarzenia i wznieść w Londynie stosowny monument. Organizatorzy akcji twierdzą nawet, że władze miasta zezwoliły, by pomnik stanął nad brzegiem Tamizy, w miejscu gdzie rzecz się dokonała. Chyba jednak nikt nie uwierzy dokąd nie zobaczy, a cała sprawa pewnie jeszcze nie raz wzbudzi emocje.

W tej chwili w ogóle trwa w Wielkiej Brytanii dość ożywiona dyskusja dotycząca Kościoła katolickiego. Zasięg debaty jest oczywiście ograniczony, bo sprawy religii nie cieszą się wielką uwagą przeciętnego poddanego Elżbiety II, ale wydarzenia związane z odejściem na emeryturę kardynała Cormac Murphy O'Connora, debata w Izbie Gmin na temat zmiany praw dyskryminujących katolików w dostępie do tronu, oraz słowa premiera Browna o możliwej wizycie papieża na Wyspie, sprawiają że tematyka katolicka coraz częściej gości w mediach.

Co do kardynała, to kilka lat temu chyba nikt nie spodziewał się, że przyjdzie mu opuścić katedrę w Westminsterze inaczej jak w trumnie, bo dotąd wszyscy postreformacyjni katoliccy prymasi Anglii i Walii piastowali swoje urzędy dożywotnio. W przypadku Cormaca Murphy O'Connora stało się inaczej, co jest dowodem na to, iż Benedykt XVI konsekwentnie wymienia kadry. A O'Connorowi taka „wcześniejsza” dymisja się należała. Choć ostro krytykował rząd brytyjski za uchwalanie praw zezwalających na tworzenie hybryd zwierzęco-ludzkich, zmuszanie katolickich ośrodków adopcyjnych do wydawania dzieci w ręce homoseksualistów, czy próbę narzucenia katolickim szkołom 25 procentowej kwoty innowierczych uczniów, to jednak za jego czasów – także na skutek rozbuchanych akcji ekumenicznych zapewniających kardynałowi osobistą popularność – katolicy systematycznie tracili poczucie swojej religijnej tożsamości. Dość powiedzieć, że za jego rządów praktyki religijne spadły do poziomu poniżej 20%. Czarę goryczy na Watykanie przepełniła wielka rezerwa, z jaką kardynał powitał wydanie przez Benedykta XVI Motu Proprio Summorum Pontificum, a także pogłoski o możliwości przyjęcia przez niego, bez konsultacji z Watykanem, tytułu i miejsca w Izbie Lordów. Wprawdzie dałoby to kardynałowi świetną trybunę do obrony katolickich instytucji i walki o chrześcijański porządek prawny w Zjednoczonym Królestwie, jednak problematycznym byłby fakt tak bezpośredniego angażowania się hierarchy w politykę, ale również to, iż jako członek Izby Lordów podlegałby – choćby tylko symbolicznie – głowie Kościoła Anglikańskiego.

Do tych prasowych spekulacji dołączają jeszcze głosy o możliwym, rychłym przyjęciu do Kościoła katolickiego całej struktury eklezjalnej jaką jest niezależna od Canterbury, konserwatywna Tradycyjna Wspólnota Anglikańska (TAC). W ubiegłym roku biskupi tej wspólnoty oświadczyli, iż przyjmują, że najpełniejsze i autentyczne wyrażenie wiary katolickiej można znaleźć w Katechizmie Kościoła Katolickiego. Uchwalili też jednogłośnie tekst listu skierowanego do Stolicy Apostolskiej z prośbą o przyjęcie do pełnej jedności. I pięknie, ale wydaje się, że do rzeczywistej i pełnej jedności jest jeszcze daleko, bowiem urzędnicy Kurii Rzymskiej nadal są dość sceptyczni. Powody są cztery: pierwszy to wątpliwości dotyczące samej TAC, jej struktury kanonicznej i rzeczywistej liczby wyznawców, która wydaje się być zawyżana; drugi dotyczy biskupów, którzy w większości są żonaci, a jej prymas nawet dwukrotnie; trzeci to dalsze relacje z Arcybiskupem Canterbury i Kościołem Anglikańskim, a czwarty to dystans z jakim katoliccy biskupi w Wielkiej Brytanii podchodzą do pomysłu nadania TAC statusu prałatury personalnej (o jakiejś formie unii w ogóle nie wspominając!). Ich obawy zapewne budzi fakt, że gros duchowieństwa TAC jest dość konserwatywna, nie ogranicza się jedynie do krytyki ordynacji kobiet i homoseksualistów, i po pojednaniu z Rzymem może przyciągnąć katolików coraz bardziej krytykujących swój zblazowany episkopat.

Tak więc nadal obowiązującym i pożądanym jest model konwersji zgodny z instrukcją Kongregacji Nauki Wiary z 1980 roku, gdzie preferuje się osobiste nawrócenia, określa warunki na jakich anglikańscy księża mogą otrzymać święcenia w Kościele katolickim (anglikańskie święcenia uważane są za nieważne, albo bardzo wątpliwe) i opisuje na jakich zasadach, w wyjątkowych sytuacjach poszczególne parafie mogą – z zachowaniem pewnych elementów własnego dziedzictwa (głównie w liturgii) – być przyjęte do Kościoła katolickiego.

---*---

W Szkocji pogoda iście italska. Brakuje mi roweru, ale jazda nim w ruchu lewostronnym mogłaby być dla mnie tragiczna w skutkach. Natomiast jazda autem to pestka. W ubiegłym roku po półgodzinnej przejażdżce ulicami Edynburga czułem się jakbym zawsze prowadził w ten sposób.