29.03.2009

Holy Goalie, holy shit.



Wczorajszy mecz reprezentacji Polski i Irlandii Północnej odbił się dość szerokim echem także w Szkocji, głównie ze względu na naszego bramkarza, który gra w tutejszym Celticu Glasgow oraz z powodu kibicowskich rozrób. Ulster to dziwny twór, gdzie nawet mecz piłki nożnej nie jest wolny od rzekomych sporów religijnych. Piszę 'rzekomych', bo religia jest w tym wypadku ordynarny sposób instrumentalizowana. Północnoirlandzcy katolicy to po prostu Irlandczycy, a potomkowie najeźdźców, czyli północnoirlandzcy protestanci to… protestanci. Właśnie protestanci, a nie Anglicy. I to przenosi spór na pole religii. Do tego wszystkiego Boruc (zwany Holy Goalie), który swymi ostentacyjnymi religijnymi gestami wywołał wojnę i przegrał ją z kretesem... 

O nieszczęsne wydarzenia z Belfastu indagowano Polaków nawet po Mszy u św. Andrzeja. Wyszedłem zaraz po Ostatniej Ewangelii. Spieszyłem się, a i wstyd było mi za naszych piłkarzy i kibiców.

Jakub Pytel