21.02.2015

List bł. Jan Henryka Newmana do Edwarda Berdoego



Dziś mija 214 rocznica urodzin Johna Henry'ego Newmana, który przyszedł na świat 21 lutego 1801 r. Wypada o tym wspomnieć i jakoś tę rocznicę uczcić, dlatego publikuję list błogosławionego kardynała do Edwarda Berdoego, traktujący o kulcie Matki Bożej i świętych.



Berdoe – chemik, literat i medyk (służył rannym żołnierzom podczas wojny krymskiej i secesyjnej), znawca poezji Roberta Browninga, człowiek wykształcony z myślą o zostaniu pastorem baptystów, który jednak nawrócił się na anglikanizm – 28 września 1865 r. napisał list do ks. Newmana (zapewne pod wpływem lektury wydanej wówczas Apologia pro vita sua), w którym przyznawał, że uważa, iż Kościół katolicki głosi prawdę, natomiast wielką trudnością pozostawała dla niego „katolicka mariolatria” oraz kult świętych. 


Kilka dni później, 2 października, Newman odpowiedział na jego wątpliwości w ten sposób:



„Ten, kto zechce wyrokować o tym, czy nasze nabożeństwo i cześć dla Błogosławionej Dziewicy Maryi oraz Świętych są bałwochwalstwem, musi najpierw spojrzeć na to zagadnienie z punktu widzenia naszej wiary.



Wierzymy, że istnieje rodzina Boża, której Święci są niebiańskimi, my zaś ziemskimi członkami. Jest to jednak jedna rodzina obejmująca niebo i ziemię. Wierzymy, że mamy dostęp i możemy swobodnie zwracać się do tych, którzy są w niebie; i że my możemy prosić ich o dobrodziejstwa, a oni mogą je dla nas wyjednywać. Jednocześnie przyjmujemy, że są oni tak różni i stoją tak bardzo wyżej od nas, iż naszymi naturalnymi odczuciami względem nich są podziw, lęk i przerażenie, jakie byśmy odczuli na widok ducha lub jakich doświadczał Daniel, gdy upadł na ziemię i drżał, kiedy ukazał mu się anioł. Uczucia te, dzięki wierze w obcowanie Świętych, zamieniają się w zachwyt i pełną czci bliskość. Ponadto wierzymy, że Święci są z nami tak prawdziwie, jak inni otaczający nas ludzie.



A teraz proszę rozważyć cześć, jaką na ziemi okazuje się monarchom: ludzie klękają przed nimi, kłaniają się przed ich pustymi tronami, oddają im najgłębsze hołdy, a gdy się do nich zwracają, mówią językiem niewolników i nie ośmielają się do nich przystąpić bez ceremoniału. Otóż z o wiele większym szacunkiem winniśmy traktować  Świętych – o tyle, o ile niebo jest wyższe od ziemi, a szczęśliwość nieśmiertelna przewyższa władzę doczesną. A jednak nie wydaje mi się, byśmy zachowywali te proporcje. Język, jakim zwracamy się do Dziewicy Maryi oraz Świętych, nie jest aż tak bardzo różny od tego, jakim przemawialibyśmy do ważnych osobistości na ziemi.



Albo weźmy na przykład słowa, którymi ludzie posługują się, aby wyrazić swą miłość: brzmią one niemal bałwochwalczo, a w innych przypadkach, z racji ducha, w jakim je wypowiedziano, faktycznie są wyrazem bałwochwalstwa. A jednak nie byłbym gotów przyznać, że zakochani jako grupa, to bałwochwalcy. Jak to się dzieje, że tak mało jesteśmy zazdrośni, gdy idzie o ludzką miłość, a jednocześnie tak nagle zaszokowani, kiedy widzimy katolików uniesionych miłością ku Świętym?



Każdy postronny człowiek może odczuwać skłonność do śmiechu, gdy słyszy, jakimi ciepłymi słowy przemawiają do siebie ludzie związani uczuciem – łatwo przyjdzie mu stwierdzić, że słowa te są w bardzo złym guście. Sytuacje takie zdarzają się niekiedy w sądach, gdy ujawnione zostają prywatne listy. Mimo to nikt rozsądny nie będzie wątpił w szczerość wyznawanych uczuć – z jednej strony, a z drugiej, w to, że nie ma słusznych podstaw, aby zarzucić im bałwochwalstwo.



A nie powiedziałem jeszcze o niewysłowionej relacji pomiędzy Błogosławioną Matką Bożą i naszym Panem, ani o tym, czego nauczają nas Ojcowie wczesnego Kościoła – np. św. Justyn i św. Ireneusz: że mianowicie tak jak Ewa uczestniczyła w naszym upadku, tak Maryja brała udział w dziele naszego odkupienia”.



Na kopii listu do Edwarda Berdoego, Newman napisał, że „nie warto jej zachować”; zachowała się jednak i została opublikowana przez o. Dessaina z Oratorium w Birmingham.



(The Letters and Diaries of John Henry Newman, t. XXII, oprac. C. S. Dessain COr, 1972, s. 64, 65 – tłum. Paweł K. Długosz)


Jakub Pytel