Przed kilkoma dniami pisałem,
że w zbliżającym się konklawe nie weźmie udziału żaden Anglik, bo jedyny kardynał
pochodzący z południa Wyspy przeszedł już w stan spoczynku, oraz że dziennikarze
pocieszają katolickich poddanych Elżbiety II, iż Zjednoczone Królestwo będzie
reprezentowane przez prymasa Szkocji kard. Keitha O’Briena. Otóż nie. BBC
właśnie podało, że kard. O’Brien podał się do dymisji na skutek oskarżeń o „niewłaściwe
zachowanie względem kilku księży”, że dymisja została przyjęta i że hierarcha do
Rzymu się nie wybiera.
Te wydarzenia to
wielki cios dla Kościoła katolickiego w Wielkiej Brytanii. Kardynał O’Brien nie
był może wielkim entuzjastą wprowadzania w życie w szkockim Kościele zapisów motu proprio Summorum Pontificum, ale
nie można powiedzieć, by czynnie temu przeciwdziałał (wykonał nawet symboliczny
gest wobec katolickich tradycjonalistów, gdy pojawił się w London Oratory, aby
wysłuchać Mszy sprawowanej w klasycznym rycie rzymskim – i to ubrany w cappa
magna), a postanowienia konstytucji Anglicanorum
Coetibus dotyczą podległego mu terytorium w dość ograniczonym zakresie – dlatego
właśnie ani ja, ani wielu mi podobnych (pytanie jak wielu jest katolickich
tradycjonalistów zainteresowanych anglokatolicyzmem?) nie mamy powodu, aby
chować do kardynała urazy. Przeciwnie, metropolita Edynburga i St Andrews przysłużył
się Kościołowi na Wyspach bardzo zdecydowaną obroną katolickiego nauczania o
małżeństwie, aborcji, eutanazji i homoseksualizmie, przez co naraził się na
ataki wielu wpływowych środowisk. O tej jego postawie warto pamiętać, jednak to,
że kardynał jeszcze wczoraj opowiedział się za opcjonalnością celibatu, choć
sam, jak zadeklarował, nie zawarłby związku małżeńskiego, a dziś ustępuje z
urzędu na skutek oskarżeń o zachowania homoseksualne, daje potężną broń nie
tylko jego osobistym wrogom, ale także wrogom katolicyzmu – bronią tą jest
możliwość oskarżenia Kościoła o hipokryzję. Skoro prymas nie podjął obrony i podał
się do dymisji, tzn., że oskarżenia muszą być dość silne, co z kolei oznacza,
że – niezależnie od jego późniejszych zasług – sam dał wrogom broń do ręki.
Mówiąc o wrogach nie
mam na myśli kapłanów, którzy wysunęli oskarżenia przeciwko swemu
zwierzchnikowi, bo o ile można się zorientować, to już wcześniej informowali o
zarzutach Watykan, a 11 lutego złożyli skargę u nuncjusza Menniniego. Jeśli jest
tak, że nie doczekawszy się odpowiedniej reakcji władz duchownych poinformowali
o sprawie media, to – choć byłbym jak najdalszy od usprawiedliwiania takiego
czynu – starałbym się ich zrozumieć, bo świadczy to, że traktują konklawe i
wybór nowego papieża jako sprawę niezwykle ważną i nie chcą, by wśród elektorów
znalazł się człowiek ich zdaniem tego niegodny.
Wydarzenia w Szkocji uderzają
również w Stolicę Apostolską i wiarygodność ostatnich bardzo zdecydowanych
zapewnień dyrektora Biura Prasowego Stolicy Świętej, że rezygnacja papieża
Benedykta XVI z zasiadania na Tronie Piotrowym nie ma nic wspólnego z poczuciem
braku sił do walki z aferami obyczajowymi i homoseksualną mafią, która działając
za pomocą intryg i szantażu miała zyskać wpływy nawet na szczytach Kościoła.
Kard. O’Brien w
konklawe nie będzie uczestniczyć, kard. Mahony jest do tego wzywany przez
tysiące sygnatariuszy dziesiątek petycji, a od konklawe dzielą nas jeszcze
gorące (choć zimowe) dwa tygodnie. Ilu jeszcze kardynałów w tym czasie ustąpi
lub zostanie do tego wezwanych? Czy w końcu nowego papieża, jak w pierwszych wiekach chrześcijaństwa nie
będzie musiał wybrać rzymski lud? Kto był w Rzymie ten wie, że na samą myśl o
tym cierpnie skóra.
Cóż, wszyscy robią
dobre miny, ale cała sprawa z papieską abdykacją (czy renuncjacją, jak to
określa Kodeks Prawa Kanonicznego) jest jak grecka tragedia – nikt nie wie jak
dokładnie się zakończy, ale wszyscy wiedzą, że źle.
Jakub Pytel
---***---
Jakub Pytel
---***---
Aktualizacja: Muszę dodać, że oficjalna wersja dot. rezygnacji kard. O’Briena mówi, że hierarcha złożył dymisję już przed kilkoma dniami i uczynił to zgodnie z nakazem kanonu 401, par. 1 Kodeksu Prawa Kanonicznego, który mówi: „Biskup diecezjalny, który ukończył siedemdziesiąty piąty rok życia, jest proszony o złożenie na ręce Papieża rezygnacji z zajmowanego urzędu. Po rozważeniu wszystkich okoliczności, Papież podejmie decyzję”.
Problem w tym, że
kard. O’Brien 75 rok życia kończy dopiero 17 marca. Przyjmijmy jednak, że
rzeczywiście złożył dymisję wcześniej. Po co? Myślę, że z nadzieją, że to
jeszcze Benedykt XVI, a nie kolejny papież, rozpatrzy tę sprawę i przedłuży
jego misję o zwyczajowe kolejne dwa lata, co zresztą – jak już pisałem –
kardynałowi się należało. Szkocki hierarcha mógłby wówczas jechać na konklawe
zupełnie spokojny o swój los. Jednak, gdy media zainteresowały się oskarżeniami
o nieobyczajność, a nuncjusz poinformował Watykan, że 11 lutego wpłynęło do
niego pismo tego dotyczące, wówczas w Kurii zdano sobie sprawę, że podpisana dymisja
kardynała już leży na papieskim biurku. Skorzystano z sytuacji i Benedykt XVI ją
przyjął, a żeby dać O’Brienowi możliwość wyjścia z twarzą (pozorną możliwość,
ale zawsze), ogłoszono że decyzja w sprawie zapadła już przed tygodniem.
Głowy nie dam, ale
coś mi mówi, że tak właśnie było.
JP
JP
---***---
Na marginesie:
Nietrudno zauważyć, że cała „góra” ordynariatów dla byłych anglikanów i
większość byłych anglikańskich pastorów, którym udzielono święceń kapłańskich
to szczęśliwi mężowie, ojcowie i dziadkowie, których żony ręczyły za ich
wierność. Mam wrażenie, że taki dobór kadr to świadoma polityka Benedykta XVI,
który podobnie jak wszyscy interesujący się anglokatolicyzmem znakomicie
wiedział o – że się tak wyrażę – nadreprezentacji w tym ruchu osób postrzeganych
jako homoseksualne, a swoje skłonności ukrywające za parawanem „dobrowolnego
celibatu” (aż świerzbi pióro, by napisać o tym coś więcej), bo w innych
frakcjach Kościoła Anglii posiadanie szczęśliwej rodziny postrzegane jest jako
swego rodzaju świadectwo moralności i dowód łaski. Boję się, że ktoś
rzeczywiście wpadnie na pomysł, żeby jednak nie zaostrzać dyscypliny wśród
kleru, a zamiast tego zainstalować w Kościele Rzymskim taki właśnie „małżeński
bezpiecznik”.
JP
JP