1.04.2011

Pierwszokwietniowe zażenowanie

Prima aprilis to czas robienia żartów – to rzecz oczywista. Przez chwilę zastanawiałem się nawet nad zamieszczeniem w mym „Kościelnym safari” jakiejś nieprawdziwej, lecz odpowiednio niewinnej i zabawnej informacji. Wszelka ochota na to przeszła mi jednak dość szybko – zaraz po tym, gdy przejrzałem zawartość blogów i portali, do których zwykle zaglądam. Towarzyszący mi od rana dobry nastrój związany z obserwowaniem jak primaaprilisowe dowcipy robią sobie zarówno najmłodsi jak i najstarsi, sędziwi już domownicy (a ci zwykle mają największą fantazję), przeszedł wówczas w poczucie zażenowania.

Na jednym z portali zamieszczono informację o szczęśliwym finale rozmów, które od miesięcy prowadzą przedstawiciele Stolicy Apostolskiej i Bractwa Kapłańskiego Świętego Piusa X określając przy tym ramowe warunki tego porozumienia. O ile nad podaną informacją można by wzruszyć ramionami i – choć stanowi przedmiot wielkiej troski i nadziei wielu katolików – uśmiechnąć się tylko myśląc: „oby tak się kiedyś stało”, to warunki porozumienia nakreślone przez autorkę wydają się już zwyczajnie obraźliwe. Po co pisać, że Bractwo gotowe jest rezygnować ze swoich podstawowych postulatów w zamian za odstąpienie kilku kościołów w dużych miastach? Żart primaaprilisowy nie ma przecież nikogo obrażać!

Ale to nie jedyny, niestety, przykład. Granice przekroczył również – moim zdaniem – autor jednego z blogów kojarzonych z katolickim tradycjonalizmem. Czy naprawdę uważa, że dzień po tym, gdy na innych portalach i blogach ukazał się polski przekład sformułowanego przez „The Remnant” wykazu zastrzeżeń wobec beatyfikacji Jana Pawła II - dokument niezwykle ważny i do bólu rzeczowy (sygnowany z resztą przez twórcę wspomnianego bloga) - jest dobrym czasem na to, by głupimi żartami kompromitować przeciwników beatyfikacji? Wszystkim nam powinno przecież zależeć na rzeczowej dyskusji wokół tego tematu, a obśmiewanie członków Komisji Liturgicznej KEP sugerujące, że postulują włączenie wspomnienia zmarłego papieża do Kanonu Rzymskiego nijak temu nie służy. I nie idzie tu już tak bardzo o tę nieszczęsną komisję, która pewnie byłaby do tego gotowa, ale o zamieszczone w poście zabawy treścią tej pradawnej, uświęconej modlitwy Kościoła! Nie wspominam już o tworzeniu wrażenia, że katoliccy tradycjonaliści są nienawistnikami zafiksowanymi na temacie tak, że nie odpuszczą nawet w przededniu rocznicy śmierci poprzedniego papieża.

A wszystko dla „lansu”, który zamienia nasz prima-aprilis w angielski April Fool's Day.