Trzymam
w ręku zbiór Hymni Ecclesiae bł. Jana Henryka kard. Newmana. Książka po
raz pierwszy została wydana w Oksfordzie w 1838 r., gdy autor był jeszcze
anglikaninem (mój egzemplarz pochodzi z r. 1865). „Hymny” to część dziedzictwa
anglokatolickiego – Newman wydał je, gdy ruch oksfordzki był w rozkwicie. Co
interesujące, jego przedmowa do części pierwszej (PARS I E BREVIARIO
PARISIENSI) zredagowana w języku ojczystym jest o wiele łagodniejsza dla
anglikańskich, protestanckich współbraci, niż łacińska przedmowa do części
drugiej (PARS II E BREVIARIIS ROMANO, SARISBURIENSI, EBORACENSI ET ALIUNDE), w
której Newman pisze:
„Człowiek
roztropny nie będzie uważał, że coś jest przestarzałe tylko dlatego, ze jest
stare, ani nie uzna za fałszywe tego, co obce. Taki zaś błąd w najlepszej woli
popełnili nasi przodkowie, gdy układali modlitwy w oślepiającym ferworze tego,
co zwano reformacją – wówczas szalejącą w całym Kościele. Nadali modlitwom nowe
formy podług własnych przeświadczeń. Modlitw tych nie oparli na niczym, co
mogłoby płynąć z badania modlitw innych ludzi, lecz pisali powodowani siłą
własnego entuzjazmu. W pozostałych swych działaniach kierowali się
nieuporządkowaną filozofią i dopuścili rzeczy, którym wyraźnie brakowało
świętości i które były jednako naganne. Stąd owe obrzędy i ceremonie, których
teraz używamy, stąd nasz porządek liturgiczny i z tych właśnie źródeł bierze
początek zarówno kształt naszego nauczania jak i zasady naszego kultu”.
Lektura
słów kard. Newmana każe pochylić się nad anglikańskim dziedzictwem
liturgicznym, które ma zostać włączone – po stosownych korektach – do
liturgicznego dziedzictwa Kościoła Powszechnego. Owszem, trudno odmówić piękna
psalmom przetłumaczonym na język angielski przez abp. Cranmera, a będących
obecnie częścią Book of Common Prayer, czy przekładowi Biblii dokonanemu
na zlecenie króla Jakuba Stuarta (The Authorized King James Version),
należy jednak zastanowić się w jakim stopniu dzisiejsze instytucje Kościoła
katolickiego, którego „zwykła forma” liturgii pozostawia wiele do życzenia w
dziedzinie doktrynalnej jasności, są w stanie dokonać krytycznego, surowego
przeglądu ksiąg anglokatolickich? Oczywiście trzeba mieć nadzieję choćby była
ona ufundowana na lichych podstawach.
Interesujące,
że ów krytyczny komentarz kard. Newmana dotyczący powstawania protestanckiej
liturgii doskonale pasuje do wydarzeń, które miały miejsce w latach 60. XX
wieku w Kościele Rzymskim. Wystarczy w drugim zdaniu cytatu zamienić
„przodkowie” na „eksperci liturgiczni”, a „reformacją” na „reformą
liturgiczną”, by okazało się, że jest to znakomity komentarz do prac komisji
posoborowych. I tylko – gdy przywołać postać arcybiskupa Bugniniego – owa „najlepsza
wola” wydaje się bardzo wątpliwa.
Cóż,
słowa Newmana często zdają się bardziej aktualne w czasach dzisiejszych, niż
były wówczas, gdy je pisał. I tak cuda intelektualne dorównują medycznym.
A
Hymni Ecclesiae trafiły w moje ręce dzięki wizycie w antykwariacie
książkowym w Horncastle. Co ciekawe poprzedni ich właściciel, niejaki Charles
Habgood (jak głosi ex libris) zrobił mi prezent tłumacząc na język angielski
wspomnianą łacińską przedmowę. Wykaligrafował ją pełnym gracji pismem i wkleił
do książki zyskując moją, człowieka z łaciną ledwie zaznajomionego, głęboką
wdzięczność.
Pomyśleć,
że w Horncastle, naprawdę niewielkim miasteczku w rolniczej części hrabstwa
Lincolnshire, można znaleźć aż trzy sklepy, które nie są typowymi charity shops oferującymi stare
kryminały, romanse i książki kucharskie, ale całkiem dobrze zaopatrzonymi
książkowymi antykwariatami.
Jakub Pytel