
‘Uczestnictwo’* – straszny żargon – nie oznacza robienia jazgotu, jak chcieliby tego Niemcy. Jedynym możliwym uczestnictwem w dziele sztuki jest studiowanie go z szacunkiem i zrozumieniem”.
We wpisie pod datą Wielkanocy roku 1965, Waugh pisze: „Bardziej niż zmiany estetyczne, które odzierają Kościół z poetyki, tajemniczości i godności, niepokojące są dla mnie sugerowane zmiany w wierze i moralności. Rozpowszechnia się rodzaj antyklerykalizmu mającego na celu zredukowanie wyjątkowej, sakramentalnej pozycji kapłana. Msza jest opisywana jako „spotkanie przy posiłku”, podczas którego „Lud Boży” dokonuje konsekracji.
Proszę Boga, bym nigdy nie porzucił wiary, ale w tej chwili chodzę do kościoła, tylko by wypełnić obowiązek i okazać posłuszeństwo – tak jak straż w Pałacu Buckingham, która jest wystawiana mimo braku prawdopodobieństwa, że przyczyni się do ochrony życia władcy.
Kardynał Heenan nie jest w tej sprawie szczery. Rozmawiałem z nim w cztery oczy przy obiedzie i deklarował zupełną solidarność z konserwatystami oraz, na ile dobrze go zrozumiałem, obiecał przeciwstawiać się aktualnie forsowanym innowacjom. W jaki jednak sposób może on zakładać, że ‘uczestnictwo’ zyska dzięki zakazowi klękania na incarantus podczas Credo?
Prasa katolicka nie zgłasza sprzeciwu. Nie doczekam już naprostowania tych rzeczy”.
Rzeczywiście Evelyn Waugh zmarł rok później, w kwietniu 1966 roku. Bóg oszczędził mu więc konieczności oglądania ‘uczestnictwa’ w rycie po zmianach z roku 1967, a później w NOM z 1969. Szczęściarz. Nie ma tego złego…