30.07.2009

wRodzinie, czyli dramat w jednym akcie.

Postać Ojca Dyrektora jest powszechnie znana i budzi wiele kontrowersji. To pewne. Zupełnie jak to, że nie jest on ani tak straszny jak chciałaby tego Gazeta Wyborcza, ani tak cnotliwy jak sądzą w Rodzinie Radia Maryja. Jaki Ojciec Dyrektor by nie był trzeba docenić to, za co nienawidzą go jego konkurenci i wrogowie – ma po prostu talent menadżerski. Jako chrześcijanin wie, że nie wolno mu go zakopać na roli, ale musi go pomnażać. I to robi. Czy zawsze we właściwy sposób? Tego dowiemy się na Sądzie Ostatecznym, a nie z TVN-u.

Dziś, dzięki uprzejmości Wielce Szanownego Dextimusa, autora przesławnej Kroniki Novus Ordo i usera najlepszego z katolickich forów dyskusyjnych, czyli Forum Frondy, trafiła w moje ręce karta startowa telefonii wRodzinie. Przez długi czas pozwalałem sobie na luksus nieposiadania komórki, ale rezygnuję z tego przywileju. Nie jestem wielkim fanem Radia ani Ojca Dyrektora, jednak jako katolik czuję się zobowiązany do gestu solidarności wobec instytucji szkalowanej w filmie pod wiele mówiącym (o autorze) tytułem „Córka Hitlera”. Jako poznaniak wybrałem wsparcie praktyczne.

---*---

A propos Radyja. Przed dwoma laty jeden z „eklezjalnych” znajomych opowiedział mi o wizycie trzech polskich hierarchów u generała redemptorystów. Pojechali tam z interwencją w sprawie Ojca Dyrektora. Barwne opowiadanie przyprawiło mnie o mistyczny kontakt z Melpomeną i Talią zarazem. Oto efekt tegoż:

(Uwaga. Rymy częstochowskie, mieszane, niewprawne, tempo zmienne, zgłoski nie liczone)

„Gorzkie Żale Panów Biskupów”, albo „Skargi rzymskie przed jenerałem redemptorystów wyłożone” w akcie jednym spisane przez Jakóba ze Młyna w Roku Pańskim MMVII.

Osoby:

bp Michałek, czyli Zawiedziona Nadzieja Konserwatystów,
bp Tadejusz od Gwiazdy Zarannej, po łacinie Stellą Maris zwaną,
bp Filozof, czyli gazet laickich protektor możny

oraz

Dżosef Tobin – amerykański redemptorystów jenerał.


AKT I (i ostatni) SCENA I (i ostatnia)
(W Wiecznym Mieście, w gabinecie Ojca Jenerała)

Tobin:
Niech będzie pochwalony Chrystus Pan nasz!

Biskupi (chórem):

Teraz i zawsze, i w każdy czas!

Tobin:
Chętnie Was wysłucham,
Choć dzień dziś Pański,
Ja skromny generał amerykański (re-dem-pto-rys-tów).

Biskupi (znów razem):

My w sprawie Rydzyka,
Waszego zakonnika,
Drania i swawolnika (re-dem-pto-ry-sty).

Tobin (zamyślony):
Trzech dostojnych Panów,
Z kraju dalekiego,
Za Alpami leżącego,
Bieży do Miasta Wiecznego?

Biskupi (wespół):
Sprawa to nie błaha,
W Polszcze całej huczy,
Bo on dzieli ludzi,
Wdowy bałamuci.

Tobin:
Gorze nam się stało.
Zgrzeszył brat mój wielce,
Pewnie to z babami,
No i przy butelce.
(tu generał chwyta się za głowę)

Biskupi (wraz):
Ani z babą, ani w karczmie,
Ni w burdelu, ni oberży,
Ale w Radio władzę dzierży.

Tobin:
Więc herezji to trybuna,
Owo Radio do pioruna,
Lutra, czy Kalwina?

Biskupi (społem):
Ni jednego, ni drugiego,
Rzecz ta nie dotyczy tego.

Tobin:
Nie heretyk, apostata?

Biskupi (jednomyślnie):

Ani trochę!

Tobin:
Dziecko spłodził?

Biskupi (jednako):

Nic z tych rzeczy!

Tobin:
Matkę przedał bisurmanom?

Biskupi (jak mąż jeden):

Ale skądże, ona w grobie.

Tobin:
A… podatki? (tu generał pobladł, bo Amerykanin)

Biskupi (jeden przez drugiego):
Nie…, my też nie…
Z resztą mniejsza o podatki.

Tobin:
A więc dość już takiej gadki.
(rzekł generał nieco poirytowany)

Cóż on winien? – nie heretyk,
Baby nie ma, ręce czyste,
Dzieci żadnych… Oczywiste!

(wstaje, wspiera się obiema rękami na biurku i przybiera groźną minę)


Tak żem myślał, wy fajtłapy.
Wy mówicie – „Władzę dzierży”.
A wy chcecie w swoje łapy,
Dostać Radio (re-dem-pto-rys-tów)

Dość tych rymów, dość wierszyków…
(tu generał zaczął mówić prozą z amerykańskim akcentem)

Jak wam fater Tad mówił, sze radio w kaszdej dajosez to nie jest gód ajdija i wszystko bendzie złe i krasz, i smasz, i bankrupktsi bendzie, to wy nie wieszyli mu i wy poszli ływ bags. And nał wy chcieć zrobić tejking ołwer całe radio, i skól, i faund. Ja Amerykanin, ale ja nie gupi.

(po czym zaczął)


Więc wracajcie do Warszawy,
I zasiądźcie w KEPu ławy,
I kolegom tam naukę swym wyłóżcie:
Chcecie Radio? To je sobie załóżcie.

(tu słychać łomot powodowany upadkiem trzech osób ze schodów)

- kurtyna w dół, stending owejszyn -

Koniec, czyli The End.