Brytyjską opinią publiczną wstrząsają kolejne przypadki nadużyć finansowych w elitach władzy. Ich ujawnienie było jedną z przyczyn sromotnej przegranej Labour Party w wyborach do Parlamentu Europejskiego i obecnego kryzysu rządowego.
Gdy PD relacjonował mi ostatnie wydarzenia – a obserwuje je z dużo mniejszego dystansu – zapewniał, że nasza klasa polityczna wobec brytyjskiej, to „ubodzy franciszkanie”. Porównanie wydało mi się nie tylko nietrafione, ale i nieprawdziwe (choć może rzeczywiście franciszkanie na Wyspie – w odróżnieniu od naszych – są ubodzy). Kwoty sprzeniewierzane przez laburzystowskich polityków nie są szokujące dla obserwatora kolejnych krajowych afer, jednak co innego zwraca uwagę. Szczególną cechą owych brytyjskich nadużyć jest bezczelność i głupota, albo po prostu nieumiejętność wyzwolenia się z typowo angielskiego, lubującego się w absurdach poczucia humoru nawet podczas przestępczego procederu. Bo jak nie potraktować jako żartu tego, że Jaqui Smith, posłanka i Sekretarz Spraw Wewnętrznych, zażądała zwrotu z funduszy na prowadzenie działalności parlamentarnej 89 pensów, za które kupiła… korek do wanny. Żeby było jeszcze weselej korek zainstalowała w wannie w domu swojej siostry.
Ale zgodnie z nazwą blog ma być „Kościelnym Safari”. I będzie, bowiem inny poseł, Frank Cook, wziął udział w nabożeństwie z okazji kolejnej rocznicy zwycięstwa w Bitwie o Anglię i po powrocie zażądał (na piśmie!) zwrotu kosztów: pięciu funtów, które dał na tacę!
Chciałoby się powiedzieć, że tak oto brytyjscy politycy uczcili 40 rocznicę emisji w BBC pierwszego odcinka „Latającego Cyrku Monty Pythona”.