„(...) Pośród innych
osobliwości, byłem w ostatnią niedzielę na nabożeństwie w cerkwi prawosławnej
genewskiej, zbudowanej w 1866, czyli w czasach Turgieniewa. Rosjan tam już
mało. Pokazywano mi wielką księżną Tatianę, córkę Konstantego, historyka, i
księżną Gorczakową nee Orłow-Dawydow, młodą, piękną kobietę z dwojgiem dzieci i
wyrazem na twarzy euforii rosyjskiej, opisanej tyle razy przez Tołstoja i
Czechowa. Wśród 50 wiernych było wielu Greków, odeskich i ateńskich. Ale znaczną
część obecnych stanowili Szwajcarzy kalwiniści, nawróceni na prawosławie. Jeden
młody, w szwajcarskim mundurze, składał głębokie pokłony. Z neofitów również
składał się chór, jeden z najpiękniejszych chórów cerkiewnych, jakie widziałem.
Uświadomiłem sobie, że inne wyznania nie posiadają prawie muzyki religijnej w
ścisłym znaczeniu związanej z samym kultem, a katolicka nie dociera do wiernych
z powodu zdziczenia kleru i słyszymy ją tylko na estradach. W każdym razie ten
płynny żywioł muzyczno-religijny w cerkwi genewskiej zrobił na mnie wielkie
wrażenie. Opuszczone przez potęgi doczesne prawosławie już miało zniknąć, ale
ze wszystkich stron pośpieszyli obcy nawet, aby ten płomień, oczyszczony już od
spraw ziemskich, na nowo zapalić”.
Z listu Jerzego Stempowskiego
do Haliny Micińskiej (z dnia 27 marca 1941 r.).
Bolesław Miciński,
Jerzy Stempowski, Listy, Warszwa, 1995, s.172.