Ilekroć nachodzą mnie myśli, że lata poświęcone podtrzymywaniu przy życiu najstarszego polskiego „indultu” – mowa o poznańskich Mszach indultowych, o których burzliwej historii pisałem tutaj i tutaj – to lata zmarnowane, lata stracone, tylekroć Opatrzność Boża na różne sposoby udowadnia mi, że nie mam racji i wskazuje błogosławione owoce naszych ówczesnych trudów. Najczęściej czyni to przypominając o ludziach, którzy dzięki tym celebracjom odkrywali piękno tradycyjnej łacińskiej liturgii (często jako ministranci), a dziś sami, jako katoliccy kapłani stale lub często ją sprawują „na większą cześć i chwałę Bożą, a nam na pożytek nasz zbawienny” (a są wśród nich księża diecezjalni i zakonni, z instytutów Ecclesia Dei i Bractwa Św. Piusa X). Bywa jednak, że Opatrzność bardzo mnie zaskakuje. Jedną z niespodzianek było niedawne spotkanie z człowiekiem, który właśnie dzięki poznańskiemu indultowi rozkochał się w tradycyjnej liturgii – najpierw łacińskiej, a później wschodniej – i, zostawszy kapłanem i misjonarzem, posługuje teraz unitom w Bułgarii. Takie przypadki pokazują jak różnymi drogami podąża łaska.
I dlatego dobrze, że
w Grodzie Przemysła, gdzie Msza w rycie klasycznym sprawowana jest teraz w
kilku miejscach, wśród nich i w kaplicy Bractwa Św. Piusa X, indult wciąż, mimo
ograniczeń i niechęci, ma siłę trwać. Podziwiam, bo pamiętam. Podziwiam wytrwałość
i wspominając przykład bułgarskiego misjonarza życzę jej jeszcze bardzo wiele.
Jakub Pytel
---***---
Jesteśmy dziś w
szóstym dniu Oktawy, a do Trzech Króli pozostało dni osiem, co znaczy, że
Święta Bożego Narodzenia nie dobiegły jeszcze półmetka, dlatego wszystkim
Szanownym (a zaniedbywanym) Czytelnikom, wszystkim Przyjaciołom i Znajomym
życzę błogosławieństwa od Bożej Dzieciny i wszelkich łask Bożych w Nowym Roku
Pańskim 2016.