Eurokomisarz Martin Schulz chce wymuszać solidarność siłą. To, że Niemcy są zdolni do przemocy i do najgorszych zbrodni jest prawdą znajdującą potwierdzenie w wydarzeniach historycznych. I to nie tylko z czasów II wojny światowej, ale również - pierwszej. Dowodzi tego choćby obszerna, bo ponad 800-stronicowa praca Jeffa Lipkesa pt. „Rehearsals: The German Army in Belgium: August 1914” (pol. Próba generalna: Niemiecka armia w Belgii. Sierpień 1914), której autor wyjaśnia, że przyczyn polityki terroru należy szukać w niemieckim Kultur.
Niemniej, trzeba pamiętać, że część okrucieństw przypisywanych Niemcom to legenda
stworzona przez propagandową machinę ich przeciwników. To podczas Wielkiej Wojny angielska
prasa usiłowała niemieckich żołnierzy odczłowieczyć, a przynajmniej uczynić
podludźmi – „barbarzyńskimi Hunami”, którzy w okupowanej Belgii mieli obcinać
piersi katolickim zakonnicom, dzieciom wyłupiać oczy, a noworodkom wyrywać
rączki. Oczywiście, od kul i pocisków ginęły zarówno zakonnice jak i dzieci, ale dopiero obrazy
odpowiednio przesadzone mogły sprawić, że angielscy cywile wiedzeni porywem
serce zechcą założyć mundury. Niedługo później podobne techniki manipulacji opinią publiczną rozwinął mistrz tego gatunku, niemiecki minister propagandy Josep Goebbels.
Historia lubi
się powtarzać. Wówczas propagandyści posługiwali się martwymi dziećmi i dziś
robią tak samo, czego dowodem jest historia małego imigranta Aylana Kurdi – jak się
dziś okazuje, historia odpowiednio „podrasowana”. Bo chłopiec, choć rzeczywiście tragicznie zginął, to w zupełnie
innych okolicznościach, niż mówi jego ojciec, a powtarza machina propagandowa.
Świadkowie twierdzą bowiem, że to ojciec Aylana był organizatorem przerzutu
imigrantów, że nie robił tego bezinteresownie, i że łódź zatonęła w wyniku jego
brawury i braku umiejętności kierowania nią. Niewiele to zmienia w oglądzie całej sytuacji, ale świadczy, że w tej i podobnych sprawach należy zachować daleko posuniętą ostrożność.
A tak poza wszystkim, to o prawdziwej historii rodziny Kurdich mogliśmy się dowiedzieć tylko dlatego, że komisarz Schulz wciąż jeszcze nie ogłosił na terenie Unii Europejskiej stanu wyjątkowego i nie kazał internować części dziennikarzy – tych „nieodpowiedzialnych”. Ale już niedługo, niedługo…
A tak poza wszystkim, to o prawdziwej historii rodziny Kurdich mogliśmy się dowiedzieć tylko dlatego, że komisarz Schulz wciąż jeszcze nie ogłosił na terenie Unii Europejskiej stanu wyjątkowego i nie kazał internować części dziennikarzy – tych „nieodpowiedzialnych”. Ale już niedługo, niedługo…
Jakub Pytel