Od wieków ludzie
porównywali siebie samych, ale przede wszystkim innych do zwierząt. Zestawienia
te miały wydźwięk zarówno pochlebny jak negatywny: „pracowity jak pszczoła”,
„zapobiegliwy jak mrówka”, „pokorny jak baranek”, „wierny jak pies” – ale też
„człowiek człowiekowi wilkiem”, „uparty jak osioł”, „biedny jak mysz
kościelna”, „głupia krowa” czy „podła świnia”.
Pan nasz, Jezus
Chrystus również nie stronił od tego rodzaju porównań. Mówił o owcach, które
pasie i które ostatecznie skończą po prawej stronie w Dniu Sądu; o kozłach – a
więc o tych idący na zatracenie wieczne; o plemieniu żmijowym – czyli o maści
wszelakiej hipokrytach i obłudnikach; o Herodzie przyrównanym do lisa; czy
wreszcie o wieprzach, przed które nie należy rzucać pereł.
Owe porównania nie
miały oczywiście nic wspólnego z pokrewieństwem ewolucyjnym pomiędzy wybranymi
gatunkami fauny a konkretnymi przedstawicielami gatunku homo sapiens. Idzie
raczej o pewne rysy charakteru, o takie czy inne zachowania, sposób bycia,
reagowania i odnoszenia się do bliźnich.
Na czasach
apostolskich bynajmniej się nie skończyło – Niebo posłużyło się zwierzakami i
później, w Bizancjum za panowania cesarza Bazylego II (958 – 1025), by
uświadomić ówczesnego patriarchę Konstantynopola, Eustacjusza, z kim też
przyszło mu współpracować w winnicy. Oto fragment starej kroniki bizantyńskiej:
„Opowiadają i tę
historię [o patriarsze Eustacjuszu]. Patriarcha przewodniczył Mszy św. w czasie
jednej z wielkich uroczystości, a ponieważ procesja ze świętymi darami posuwała
się wolniej niż zwykle, patriarcha, częściowo z racji podeszłego wieku (był
bowiem stary), częściowo z powodu słabości (był bowiem chory), nie mogąc stać
dłużej po zakończeniu modlitw, zażądał, aby przyniesiono mu tron, na którym
zwykle zasiadał. Usiadł zatem czekając na święte dary i zasnął. I ujrzał we
śnie przerażającą wizję – a była to wizja prawdziwa, nie zaś tylko senne
majaki. Zobaczył zbliżające się dzikie bestie w strojach kapłańskich: ich ciała
były ludzkie, lecz głowy zwierzęce. Wtedy jednak diakon zbudził go, gdyż
właśnie przyniesiono Święte Dary ofiarne (za swoje wysiłki został nagrodzony
surową naganą, gdyż pozbawił patriarchę owego nadzwyczajnego widzenia).
Eustacjusz opowiadał,
że widział jedenastu biskupów w tej przerażającej postaci i innych podążających
za nimi, lecz wizja ich przybycia została przerwana przez diakona, który go
zbudził. A wśród owych bestii były osły, lwy, pantery, koty domowe, wilki,
niedźwiedzie i inne podobne stwory. Tyle o tej historii.”
(John Skylitzes, A Synopsis of Byzantine History 811 – 1057,
Cambridge, 2010; s. 348. Tłum. Paweł K. Długosz)
Niepodobna uniknąć
pytania, jakie to dzikie zwierzęta przyśniłyby się papieżowi Franciszkowi,
gdyby zadrzemał podczas sumy u św. Piotra. Ale może narzućmy wędzidło naszej
wyobraźni, aby łatwiej nam było kochać Kościół Chrystusowy.
Jakub Pytel