Przeczytałem wczoraj,
że bohaterów mego dzieciństwa, harcerzy Szarych Szeregów „Zośkę” i „Rudego” (Tadeusza
Zawadzkiego i Jana Bytnara), łączyła nie młodzieńcza przyjaźń, ale relacja
homoseksualna. Nie zdziwiłem się. Przeciwnie. Jestem pewien, że już niedługo
światu zostanie ogłoszone, że kochankami byli piloci Żwirko i Wigura. I
nie tylko oni. Takie czasy.
Sytuacja przypomina wydarzenia sprzed pięciu laty,
kiedy w ramach procedur kanonicznych związanych z toczącym się procesem
beatyfikacyjnym dokonano otwarcia grobu kard. Johna Henry’ego Newmana – grobu,
który kardynał na własną prośbę dzielił ze swym współbratem i serdecznym
przyjacielem ks. Ambrosem St. Johnem.
Wówczas brytyjscy tzw. działacze gejowscy poczuli się w obowiązku stanąć w obronie pary rzekomych kochanków, których Kościół katolicki chce pośmiertnie rozdzielić i ukarać za to, że prowadzili „homoseksualny styl życia” (ile potrzeba złej woli, żeby przedstawiać wyniesienie do chwały ołtarzy jako karę!).
Wówczas brytyjscy tzw. działacze gejowscy poczuli się w obowiązku stanąć w obronie pary rzekomych kochanków, których Kościół katolicki chce pośmiertnie rozdzielić i ukarać za to, że prowadzili „homoseksualny styl życia” (ile potrzeba złej woli, żeby przedstawiać wyniesienie do chwały ołtarzy jako karę!).
Podobne insynuacje należałoby
pozostawić bez komentarza, ale wobec medialnej wrzawy nie sposób tego
uczynić. Mam nadzieję, że Zośka i Rudy znajdą skutecznych obrońców. Newman i St John znaleźli. Przypominam tamte wydarzenia, bo widzę pewne podobieństwa pomiędzy sytuacją, w jakiej znaleźli się ci jakże inni ludzie – dwaj młodzi żołnierze ruchu oporu i dwaj starzy duchowni. Obie sytuacje upodabnia jednak to, że ich bohaterów łączyła głęboka przyjaźń, którą wrogowie starają się wykorzystać, po wielu latach manipulując słowami wypowiedzianymi w obliczu śmierci.
W przypadku Newmana i St Johna prawda domagała się obrony również ze względu na samych homoaktywistów,
którzy używali ich przykładu do usprawiedliwiania własnych grzechów i
zarzucania Kościołowi hipokryzji. W ich obronie stanął ks. dr Ian Ker, członek
Academic Advisory Board, Senior Research Fellow w oksfordzkim katolickim St.
Bede’s Hall oraz wykładowca wydziału teologicznego tego uniwersytetu, czołowy
ekspert zajmujący się życiem i dorobkiem Newmana, wydawca jego dzieł i autor wielu
poświęconych mu publikacji.
Dowodem na homoseksualizm
obu kapłanów oraz na łączącą ich relację seksualną miała być długoletnia
przyjaźń i słowa głębokiego żalu po śmierci St Johna, które wyszły z ust Newmana
oraz dyspozycja wydana piętnaście lat później, by złożyć jego ciało w mogile
przyjaciela. Odpierając te zarzuty ks. Ker przywołał m.in. prywatne listy i
pamiętniki kardynała, których treść nie tylko przeczy oskarżeniom, ale jest wręcz
świadectwem heteroseksualności wiktoriańskiego konwertyty. W 1816 roku Newman,
jako bardzo młody człowiek, jeszcze ewangelikalny anglikanin, z wielką tęsknotą
pisał o małżeństwie dając wyraz swym obawom, czy tańce i zabawy z dziewczętami
nie stają się dla niego zbyt dużą pokusą do – jak to określił – przypadkowej
bliskości. Później, jako człowiek dorosły i skłaniający się ku
anglokatolicyzmowi, pisał o głębokim lęku przed poświęceniem i ofiarą, jaką
stanowiły dla niego rezygnacja z małżeństwa i trudy życia w celibacie, do
którego czuł się jednak wezwany.
Ustosunkowując się do
oskarżeń, których autorzy podnosili kwestię zażyłości łączącej kardynała z
ojcem St Johnem i dyspozycji dotyczącej pochówku w jego grobie, ks. Ker
wyjaśnił, iż trudno czynić Newmanowi zarzut z głębokiego żalu po śmierci
przyjaciela, tym bardziej – co niezwykle ważne – że czuł się tej śmierci winny.
Kardynał zlecił bowiem ks. St Johnowi tłumaczenie książki o papieskiej
nieomylności napisanej przez austriackiego biskupa Josepha Fesslera i nalegał na
rychłe zakończenie przekładu – książka potrzebna była mu do obrony nowo
ogłoszonego dogmatu przed atakami protestantów, szczególnie Williama
Gladstone’a. Tempo prac wyczerpało ks. Ambrose’a i przyczyniło się do jego
rychłego zgonu. Nad grobem przyjaciela Newman wypowiedział słowa, które
później, już w XXI wieku, posłużyły jego wrogom: „Myślałem, iż żadna żałoba nie może równać się tej po stracie męża czy
żony, lecz trudno mi uwierzyć, by jakakolwiek żałoba lub czyjkolwiek smutek
mógłby być większy niż mój”. A przecież trzeba uczciwie powiedzieć, że
zarówno słowa, jak i testamentalna dyspozycja zostały wypowiedziane w czasach,
gdy nawet pojęcie czułej przyjaźni było zupełnie wolne od jakichkolwiek seksualnych
skojarzeń. W epoce wiktoriańskiej nie było niczego
niezwykłego w dzieleniu przez przyjaciół tego samego grobu. „Newman – pisze jego biograf – nie wydałby
takiej instrukcji, gdyby mógł przypuszczać, że kiedyś może zostać jej nadane znaczenie inne niż było to w rzeczywistości.
Również władze kościelne nigdy nie pozwoliliby na wspólny pochówek, gdyby
wzbudzał on najmniejsze takie podejrzenia. Jak się wydaje, gest ten był w ich
rozumieniu zupełnie niewinny, by nie powiedzieć godny pochwały”.
Ponadto instrukcja nie jest tylko świadectwem obyczajów epoki wiktoriańskiej –
we wszystkich czasach kolejne pokolenia zakonników chowane były w grobach
braci, którzy ich poprzedzili. Podobnie było w tym przypadku. Kto nawiedził
grób kardynała w Rednal, wie, że znajduje się on na niewielkim cmentarzyku
mieszczącym się na posesji przyległej do domu zakonnego. Wraz z rozwojem wspólnoty
groby musiały być współdzielone, a z tej perspektywy prośba Newmana, by zostać
pochowanym w grobie przyjaciela zyskuje zupełnie inne znaczenie.
Na uwagę zasługuje
również fakt, że John Henry Newman, konwertyta z anglikanizmu, który wzbudził
wśród Anglików tak duże kontrowersje i zyskał wśród nich tak wielu wrogów, nie
był za swego życia i jeszcze pół wieku po śmierci, obiektem podobnych ataków. A
przecież w oczach wielu uchodził za zdrajcę opłacanego przez rzekomo wrogie
Brytanii papiestwo i gdyby współcześni dostrzegli jakiekolwiek powody, by móc
zarzucić mu nieobyczajności, to z pewnością by to uczynili – trzeba pamiętać,
że w XIX-wiecznej Anglii czyny homoseksualne były sprzeczne z prawem, powszechnie
potępiane i ścigane (Oskar Wilde za uwiedzenie młodego lorda Alfreda Douglasa,
syna markiza Queensberry, został skazany na dwa lata ciężkich robót w
podlondyńskim więzieniu w Reading). Jednak nic takiego nie miało miejsca, a
pierwsza wzmianka na ten temat pojawiła się 40 lat po śmierci kardynała w
wydanej w 1933 r. wątpliwej wartości książce freudowskiego psychobiografa
Geoffreya Fabera zatytułowanej Oxford Apostles. A Character Study of the
Oxford Movement.
Cóż, Kościół jest oczywiście
w stanie przyjąć, że jeden czy drugi święty mógł – w zależności od epoki i
modelu kulturowego, w którym żył – przejawiać jakiś rodzaj fascynacji osobami
tej samej płci. Mógł to być zachwyt intelektualny w relacjach ucznia i mistrza,
miłość braterska, ale także głęboka męska przyjaźń. Nikt przy tym nie twierdzi,
że nie zdarzały się przypadki, w których te wzniosłe uczucia były wystawiane na
próbę przez pokusy przeciwne naturze. Problemem jest imputowanie stylu życia i
czynów, do których człowiek na pewnym poziome rozwoju duchowego,
intelektualnego, a także wrażliwości estetycznej po prostu nigdy, przenigdy by
się nie posunął!
Obrona
czci bł. kard. Jana Henryka Newmana i ks. Ambrose’a St Johna zakończyła się
sukcesem. Kardynał został beatyfikowany i dziś, po zaledwie kilku latach, chyba
już nikt w Anglii nie pamięta o stawianych zarzutach, a ci którzy pamiętają, wiedzą
dobrze jak były absurdalne. Mam nadzieję, że w Polsce znajdą się odpowiednio
zdeterminowani obrońcy czci bohaterów ruchu oporu i za jakiś czas nikomu nie
przyjdzie do głowy powtarzać podobnych bredni na ich temat.
Jacques Blutoir
---------------------
* Bp J. Fessler (1813-1872),
ordynariusz austriackiego Sankt Pölten, sekretarz I Soboru Watykańskiego i
uznany patrolog,
był autorem wydanej w Wiedniu
w 1871 r. pracy Die
wahre und die falsche Unfehlbarkeit der Päpste, której przekład na język angielski
zatytułowany The True and False Infallibility of the Popes ukazał się w
Londynie w 1875 r.