Przed 561 laty
Konstantynopol stanowił ostatnią już (nie licząc kawałka Peloponezu oraz
malutkiego Cesarstwa Trapezuntu) pozostałość dawnego Cesarstwa Rzymskiego, a
cesarz bizantyński mógł się szczycić tym, że był następcą Cezara Augusta.
Niestety, 29 maja 1453 r. Konstantynopol został zdobyty przez Turków; żadne
zachodnie (poza nielicznymi posiłkami z Genui, Wenecji i Katalonii) ani
wschodnie państwo chrześcijańskie nie przyszło z pomocą umierającemu Drugiemu
Rzymowi.
Przy okazji tej
rocznicy warto choćby na chwilę przywołać szlachetną i tragiczną postać
Konstantyna XI, ostatniego rzymskiego imperatora na Wschodzie.
Z kroniki Jerzego
Sfranztesa, ambasadora i przyjaciela cesarza:
We wtorek 29 maja (1453 roku – przyp. tłum.) wczesnym dniem sułtan zdobył nasze Miasto. W boju poległ mój władca i cesarz, pan Konstantyn. Nie byłem wtedy u jego boku, ponieważ, na jego rozkaz, dokonywałem inspekcji w innej części Miasta. (...)Mój zmarły cesarz, męczennik, przeżył 49 lat, 3 miesiące i 20 dni. Jego panowanie trwało 4 lata, 4 miesiące i 24 dni. Był ósmym cesarzem z dynastii Paleologów. (...)Któż wiedział o postach i modlitwach cesarza – jego własnych oraz kapłanów, którym zapłacił; o jego służbie dla biednych; o jego wielkich ślubach, które złożył Bogu w nadziei ocalenia poddanych od tureckiego jarzma? A jednak Bóg zignorował jego ofiary. Nie wiem dlaczego i z powodu jakich grzechów zlekceważył jego wysiłki. A wszyscy inni krytykowali go, jak im się podobało.
The Fall of the
Byzantine Empire: A Chronicle by George Sphrantzes 1401-1477, translated by
Marios Philippides (Amherst: University of Massachusetts Press, 1980), tłum.
Paweł K. Długosz