Polscy biskupi zdają
się być kompletnie oderwani od rzeczywistości. Niektórzy dziennikarze niestety
też. Albo udają.
Paweł Lisicki, skądinąd
bardzo słusznie wzburzony słowami ks. dr. Bochyńskiego (który chyba rzeczywiście
postradał rozum), pomstuje nad milczeniem w tej sprawie polskich biskupów. „W
Polsce jest ponad 100 biskupów – pisze naczelny «Do rzeczy». – Przez
kilkadziesiąt godzin żaden z nich nie zauważył, że ksiądz Bochyński opowiadając
publicznie (…) o „dorosłej świadomości” małych dzieci, które można
wykorzystywać seksualnie, zasłużył właśnie, przynajmniej symbolicznie, na
kamień młyński u szyi. A przynajmniej na natychmiastowe potępienie”.
„Czy naprawdę taki
tępy, czy tylko gra głupka?” – chciałoby się zapytać za Obersturmbannführerem
Kleistem, bohaterem jednego z PRL-owskich seriali szpiegowskich. Lisicki gra głupka, bo trudno uwierzyć, że nie ma świadomości, że
zwierzchnikiem polskich księży nie jest Konferencja Episkopatu Polski in
corpore,
lecz poszczególni biskupi. Ordynariuszem ks. Bochyńskiego jest abp Marek
Jędraszewski, metropolita łódzki, i pod jego adresem redaktor Lisicki powinien
kierować pretensje.
Oczywiście rozumiem, że dla szeregowego wiernego, dla odbiorcy serwisów
informacyjnych, to, jaka struktura zależności panuje w Kościele jest sprawą
drugorzędną i mało czytelną (kolejny zły owoc kolegializmu!) – on słusznie domaga
się zdecydowanej reakcji biskupów. Tyle tylko, że żaden dziennikarz, któremu
leży na sercu dobro Kościoła nie powinien utwierdzać nikogo w przekonaniu, że
takiego potępienia może dokonać biskup kielecki, sandomierski, poznański i olsztyński
czy wszyscy razem wzięci. Nie! Pierwszy krok należy do abp. Jędraszewskiego. I
to na niego należy wywrzeć presję. Tymczasem Jego Ekscelencja ustami swych urzędników ogłosił, że ks. Bochyński złamał zasady wypowiadania się dla mediów (przepraszam, ale znów ciśnie się na usta pytanie zadane
przez Obersturmbannführera Kleista) i milczy tak, jak milczał,
gdy był biskupem pomocniczym w Poznaniu, kiedy rozgrywała się afera abp. Paetza.
Ufajmy, że nie powtórzy tamtych błędów, bo tym razem zawiedzie zaufanie dużo szerszego
grona niż „tylko” grupy kleryków.
Należy się spodziewać, że rano (wpis zamieszczam chwilę po północy) dziennikarze
pociągną tę sprawę dalej. Amunicji do fajerwerków właśnie dostarczył im kard.
Nycz, który nie trzy dni temu, gdy był na to czas, lecz właśnie teraz zaprotestował
przeciwko bluźnierczej instalacji „Adoracja” wystawionej w warszawskim Centrum
Sztuki Współczesnej. Znów kłania się Obersturmbannführer Kleist ze swoim pytaniem, bo jeśli kardynał liczy, że jego protest „przykryje”
sprawę ks. Bochyńskiego, to bardzo się myli. A jeśli nawet wydał swoje oświadczenie
z najczystszymi intencjami, to brzmi ono jak wołanie: „A u was biją
murzynów!”. Nieprzychylne media nie tylko nie dadzą się nabrać, ale je wykorzystają.
Jakub Pytel
Jakub Pytel