23.09.2012

Kard. Dezydery Mercier, Potępienie modernizmu (list pasterski, cz. 2/2)

Rzekomy antagonizm między postępem a Kościołem 

Ateistyczna prasa ogłasza światu, że papież, potępiając modernizm, stawia się w opozycji do postępu i odmawia katolikom prawa do pójścia z duchem czasu. Niektórzy katolicy nierozważnie dali się zwieść temu kłamstwu, wiele prawomyślnych i szczerych dusz dotąd wiernych Kościołowi chwieje się, ulega zniechęceniu i bez powodu myśli, że nie może okazywać posłuchu swemu chrześcijańskiemu sumieniu i jednocześnie służyć sprawie postępu naukowego.

Wydaje się mym oczywistym obowiązkiem odpowiedzieć na oszczerstwa wrogiej prasy w przesłaniu skierowanym specjalnie do duchowieństwa. Jego fragmenty będzie ono mogło wykorzystać według własnego uznania dla dobra wiernych. Jednak jest konieczne, aby przekonać ludzi dobrej woli w Belgii, że będąc z papieżem przeciwko modernizmowi, nie są oni mniej na czasie, gdy idzie o wspieranie postępu i szacunku dla nauki. 

Dzięki Bogu, belgijscy katolicy uszli tym modernistycznym herezjom

Przedstawiciele nauk filozoficznych i teologicznych wykładający na naszym uniwersytecie, przedstawiciele sztuk wyzwolonych oraz seminarzyści i członkowie zgromadzeń zakonnych jednogłośnie i spontanicznie podkreślili znaczenie tej deklaracji w dokumencie podpisanym przez każdego z nich, w którym stwierdzają, że papież swą odważną encykliką ocalił wiarę i ochronił naukę. I czyż ci sami sygnatariusze nie mają prawa dumnie stawić czoła swoim oskarżycielom, czyniąc to w imieniu katolickich instytucji, które reprezentują, i zapytać ich: Czyż jest zatem jakaś nauka, której ​​nie służyliśmy i której nie będziemy służyć, równie dobrze, jeśli nie lepiej, niż wy? Czy nasi profesorowie boją się porównania z waszymi? Czy kształceni przez nas uczniowie nie odnoszą zwycięstwa zawsze, ilekroć w ramach publicznej rywalizacji porównuje się ich z waszymi [uczniami]? Siła przekonań i szczerość uczuć sprawdza się przez gotowość do poświęcenia. Być może wiecie jak ofiarni potrafią być niewierzący dla nauki. To prawda, i cieszę się z tego, ale proszę was, nie bójcie się porównywać tego z ogromną ofiarnością milionów katolickich Belgów, z jaką podchodzą do wszystkich gałęzi nauki. 

Nieuświadomione zespolenie ustroju Kościoła ze współczesnymi organizacjami politycznymi 

Drugi błąd – błąd, który wykorzystuje ducha modernizmu do zarażania współczesnej młodzieży, a czasem również do odciągania mas – jest nieświadomym mieszaniem ustroju Kościoła katolickiego z politycznymi organizacjami współczesnego społeczeństwa.

W systemie rządów parlamentarnych każdy obywatel ma prawo głosu w sprawach publicznych. Rewolucyjne teorie rozpowszechniane przez Rousseau i przyjęte w Deklaracji praw człowieka w 1789 r. upowszechniły wśród mas mylne wyobrażenie, że władzę w państwie sprawuje kolektyw, a każdy z jego członków kieruje się indywidualną wolą. Przedstawiciele władzy są więc uważani za delegatów, których wyłączną rolą jest rozumienie i działanie zgodne z poglądami i wolą swoich wyborców. Jest to ta koncepcja władzy, którą Döllinger chciał stosować wobec biskupów zgromadzonych na Soborze Watykańskim. Później ks. Tyrrell zastosował ją do biskupów, a także wiernych duchownych czy świeckich [należących] do chrześcijańskiej wspólnoty, twierdząc, że biskupom, a nawet najwyższej władzy papieża przysługuje prawo do tego jedynie, by odnotowywać i głosić jako autentyczną naukę to, co rozproszeni członkowie rodziny chrześcijańskiej, więcej nawet – wspólnoty zakonne myślą, kochają i odczuwają. 

Ta analogia jest fałszywa: społeczeństwo świeckie, zgodnie z prawem naturalnym, tworzy się dzięki jedności i współdziałaniu woli swych członków. Ale nadprzyrodzona społeczność Kościoła jest czymś zasadniczo realnym i zewnętrznym i musi być przyjmowana przez jego członków, tak, jak została zorganizowana przez jego Boskiego Założyciela, i wyłącznie Chrystus ma prawo dyktować nam swoją wolę.

Słuchaj Syna Bożego, który stał się człowiekiem i który dał swym Apostołom najwyższe i nieodwołalne polecenie: „Idąc na cały świat, opowiadajcie Ewangelię wszelkiemu stworzeniu”.Kto uwierzy i ochrzci się, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony”. Święty Marek, który cytuje te słowa na ostatniej stronie swej Ewangelii, na koniec pisze: „Ale Pan Jezus potem, kiedy do nich przemówił, został wzięty do nieba, i siedzi po prawicy Bożej. Oni zaś wyszedłszy, przepowiadali wszędzie, a Pan dopomagał, i potwierdzał słowa przez cuda w ślad idące”. Od tej chwili biskupi kontynuują misję apostolską, a wierni muszą słuchać, wierzyć i stosować się do ich nauczania pod groźbą wiecznego potępienia. „A jeśliby i Kościoła nie usłuchał – mówi nasz Pan – niech ci będzie jako poganin i celnik”, który podobny jest do człowieka niemającego wiary. „Zaprawdę powiadam wam: Cokolwiek zwiążecie na ziemi, będzie związane i w niebie, a cokolwiek rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane i w niebie”. 

Chrześcijanin musi bronić swej wiary  

Mocno trzymajcie się, drodzy chrześcijanie, fundamentu swojej wiary. Zawierzcie swemu biskupowi, który sam ma oparcie w Następcy Piotra, biskupie biskupów, bezpośrednim przedstawicielu Syna Bożego, naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa. Bądźcie czujni i chrońcie skarb waszej wiary, bez której niczego nie zyskacie na wieczność.

Doskonalcie swoje religijne wykształcenie. To zdumiewające, że w miarę dorastania młodzież uważa ​​niemal za rzecz honoru rozwijać swoje siły fizyczne, wzbogacać zakres swej wiedzy, wzmacniać swoją zdolność sądzenia, wzbogacać doświadczenie, szlifować język i doskonalić swój styl, a także zdobywać coraz lepszą orientację w tym, co się dzieje. Człowiek troszczy się o wysokie kompetencje w swoim zawodzie. Czy jest prawnik, sędzia, lekarz lub kupiec, który by się nie zarumienił, jeśli w wieku czterdziestu lat musiałby przyznać, że w ciągu ostatnich lat dwudziestu niczego nie dodał do zasobu swej wiedzy? Czyż nie jest prawdą, że gdyby odpytać dwudziesto-, trzydziesto- czy czterdziestoletnich katolików, to przyznaliby, że od czasu swej pierwszej Komunii św. nie zgłębiali swej wiedzy religijnej, a może nawet zapomnieli to, czego się wówczas nauczyli?


Rozumiem, dlaczego w tych niespokojnych czasach niewiara dokonuje kolejnych podbojów, i ubolewam nad nimi. Lecz wydaje się trudne do wyjaśnienia to, że wierzący, inteligentny człowiek, świadomy wartości tego rzadkiego daru wiary, zadowala się ignorancją co do tego, w co wierzy, dlaczego wierzy, a także do czego zobowiązały go uroczyste przyrzeczenia chrzcielne w stosunku do Boga i bliźniego. 

Każdy wykształcony człowiek powinien posiadać katechizm w swojej bibliotece i jeśli nie uczyć się go na pamięć, to przynajmniej studiować jego tekst. Jednym z najbardziej polecanych jest katechizm Soboru Trydenckiego, dzieło zachwycające swą jasnością, precyzją i metodą, w którym z rozkazu ojców Soboru Trydenckiego komisja złożona z wybitnych teologów streściła istotę wiary i moralności, jak i instytucji chrześcijaństwa.

Aby szkolić się w uzasadnianiu swojej wiary, dobrze poinformowany katolik powinien posiadać, obok katechizmu, podręcznik dogmatycznej nauki Kościoła i główne papieskie encykliki skierowane do naszego pokolenia – zwłaszcza napisane przez chwalebnej pamięci Leona XIII oraz Piusa X. Wszyscy katolicy powinni mieć w swoich domach jeśli nie pełen tekst Biblii, to przynajmniej Nowy Testament, czyli Ewangelie i Dzieje Apostolskie. Nadto powinni oni posiadać traktaty historii Kościoła oraz apologetyki. Aby jednak ożywiać i karmić swoją pobożność, każdy chrześcijanin powinien posiadać Mszał rzymski i jakieś dzieło o liturgii, które objaśni ceremonie Mszy św. i najważniejszych przejawów kultu religijnego w Kościele. 

O Naśladowaniu Chrystusa, Méditation sur l’Evangile (‘Rozmyślania o Ewangelii’) Bossueta, a także Filotea św. Franciszka Salezego oraz dodatkowo kilka żywotów świętych ukazujących nam praktyczne zastosowanie nauczania Ewangelii – te lektury tworzą razem, przy bardzo skromnym wydatku, minimalną bibliotekę religijną chrześcijańskiej rodziny. Każda rodzina, nawet bardzo słabo sytuowana, powinna mieć kilka pobożnych książek.

Czasami spoglądam do bibliotek przyjaciół robiących znaczne kariery w wolnych zawodach i widzę tam książki naukowe, powieści i świecką historię, ale jakże często próżno tam szukać jakiejkolwiek literatury religijnej. Czy może zatem zaskakiwać, że umysły tak słabo wyposażone dają się łatwo oszukać przez zuchwale sformułowane zarzuty – są wtedy przerażone i zwracają się o pomoc ku apologetyce.

Apologetyka bez wątpienia ma swoje miejsce w Kościele i przeciwstawi się każdemu atakowi. Gdy ktoś jest chory, wzywa się lekarza, ale higiena znaczy więcej niż lekarz. Studiujcie wybrane wykłady i dowody katolickiej prawdy, przejmijcie się nauką katolicką i rozmyślajcie o niej, poznawajcie historię Kościoła i jego pracę apostolską. 

Wezwanie do modlitwy i czujności 

Czuwajcie i módlcie się! Dzięki spójności waszego życia, czystości waszych obyczajów i pokornemu uznaniu, że zależycie od Boga i potrzebujecie wsparcia jego miłosiernej Opatrzności, wygnajcie egoistyczne pobudki niewiary, a wówczas, jak mgły przed słońcem, ustąpią wątpliwości rosnące w waszych duszach i zaciemniające horyzont. A jeśli czasem jakaś szczególna wątpliwość zaniepokoi twoje sumienie, udaj się do jakiegoś wykształconego człowieka. Wyjaśnienie, którego ci udzieli, będzie dostosowane do twojej mentalności i do szczególnego stanu twej duszy w danej chwili i będzie bardziej skuteczne niż odpowiedzi skierowane do dużej rzeszy słuchaczy lub czytelników.

Nikt z nas, umiłowani bracia, dostatecznie nie docenia daru wiary. Człowiek jest tak skonstruowany, że nie zwraca uwagi na to, co stało się trwałą częścią jego organizmu. Masz wzrok, słuch, dobre płuca i zdrowe serca i czy często dziękujesz Bogu za te błogosławieństwa? Ach! Jeśli bylibyście zagrożeni ślepotą, utratą słuchu, gruźlicą lub paraliżem, o ile bardziej docenilibyście błogosławieństwa, które zdają się wam bliskie utraty i jak spontaniczna byłby wasza wdzięczność, gdybyście odzyskali poczucie bezpieczeństwa.

Narody protestanckie są chore. Od czterech wieków działa w nich zaczyn swobodnej interpretacji [Pisma św.]. Zobaczcie, z jak pełnym bólu lękiem religijne dusze są rozdzierane na kawałki przez tysiące sekt – nie są w stanie podjąć decyzji pośród tak sprzecznych roszczeń i twierdzeń. I to właśnie teraz, gdy pobożni protestanci są atakowani przez liberalizm i miotani wątpliwościami i gdy w rozpaczy zwracają się ku władzy religijnej, prosząc o pomoc i wołając: „Panie! zachowaj nas, giniemy”, moderniści chcieliby pozbyć się Głowy, której zazdroszczą nam nasi bracia odłączeni i zachęcają nas do powtórzenia eksperymentu, który, jak to pokazują cztery ostatnie stulecia, okazał się nieudany.

Nie, umiłowani bracia, nie będziemy mieć nic do czynienia z tak bolesnym eksperymentem. Bardziej niż kiedykolwiek przylgniemy do Wikariusza Chrystusa.

„Chcę wam głosić wielką tajemnicę – powiedział Bossuet – tajemnicę jedności Kościoła”. Wewnątrz zjednoczony przez Ducha Świętego, pozostaje Kościół w jedności zewnętrznej i musi pozostać zjednoczony przez rząd, w którym jest reprezentowana władza Chrystusa. Ta unia strzeże jedności, a pod pieczęcią hierarchii kościelnej zostanie zachowana jedność umysłów. Jedność wiary chrześcijańskiej jest bezpieczna tylko w Kościele katolickim, a Kościół katolicki zachowuje trwałość tylko dzięki Stolicy Piotrowej. 

(tłum. Jakub Pytel)