O nowym przekładzie Mszału rzymskiego na język angielski pisałem już w poście zatytułowanym "Msza nowa i najnowsza". Dziś jednak, w związku z kolejnymi doniesieniami o protestach części duchownych w krajach anglojęzycznych, którzy nowe tłumaczenie nazywają "seksistowskim, elitarnym i archaicznym", chcę przypomnieć opublikowany w miesięczniku Zawsze Wierni (nr 131/kwiecień 2010) artykuł pt. "«Dominus vobiscum» czy «Welcome everybody»?". Staram się tam ukazać tło dzisiejszych wydarzeń.
«Dominus vobiscum» czy «Welcome everybody»?
Należy się cieszyć, że nowe tłumaczenie «Missale romanum» na najpopularniejszy dziś język świata jest wierniejsze łacińskiemu oryginałowi od poprzednich i przywraca wielu modlitwom ich właściwy sens teologiczny.
O niedoskonałości rytu wprowadzonego po II Soborze Watykańskim wcale nie świadczą ekstremalne, wręcz bluźniercze ekscesy, ale przede wszystkim nieuniknione, często mimowolne nadużycia, które pojawiają się również tam, gdzie liturgia jest sprawowana z najlepszą wolą i bez zamiaru uczynienia jej „ciekawszą”. Polscy wierni, których zmysł katolicki jest wyostrzony, uczestnicząc w novus ordo Missæ znajdą niejeden przykład ilustrujący ten stan rzeczy [1], jednak ich spostrzeżenia będą i tak ubogie w porównaniu do poczynionych przez ich angielskich czy amerykańskich współwyznawców. Tym ostatnim przychodzi bowiem stale uczestniczyć w liturgii, która już na płaszczyźnie oficjalnych tekstów przekracza granice powagi należnej sprawowaniu sakramentów. Sztandarowym przykładem są Msze odprawiane według aktualnie używanego tłumaczenia Missale romanum na język angielski. Dzięki Panu Bogu i obecnie panującemu Ojcu Świętemu dni tego przekładu są już na szczęście policzone.
Translacja tekstów liturgii z języka kultu na języki narodowe jest – paradoksalnie – zabiegiem cofającym jej rozwój i wymagającym nieustannych interwencji w celu zachowania postulowanej przez reformatorów „przystawalności języka świątyni do języka ulicy”. Gdy takich zabiegów zabraknie, język używany w liturgii zaczyna podlegać procesowi uwznioślenia, tak jak to miało miejsce po wprowadzeniu do obrzędów języka słowiańskiego w sposób nieunikniony, bo właściwy przyrodzonemu ludzkiemu poczuciu sacrum zaczął on spełniać funkcję języka świętego, wzniosłego, przynależnego jedynie służbie Bożej, a dzięki temu, że stał się martwy, mógł się jednocześnie stać nośnikiem niezmiennych prawd.
Przykładem takiego procesu w Europie Zachodniej, choć nieporównywalnego, bo trwającego o wiele krócej i hamowanego wpływem heretyckich doktryn, jest tworzenie się hieratycznego języka angielskiego jako surogatu odrzuconej łaciny. I choć cranmerowski przekład Księgi Psalmów z Book of Common Prayer rzeczywiście może zachwycać, nie zmienia to faktu, że u początków anglikanizmu leży chęć nacjonalizacji Kościoła, jego doktryny i obrzędów, a co za tym idzie — uczynienia celebracji liturgicznych „bliższych ludowi” przez wprowadzenie do użycia języka pospolitego. Nawiasem mówiąc, zdanie samego ludu, uwalnianego przez protestanckich ideologów z „okowów rzymskiego zabobonu”, nie miało tu najmniejszego znaczenia…[2]
Nowa Msza w parafiach anglojęzycznych rozpoczyna się od pozdrowienia, które brzmi: „Lord be with you” (‘Pan z wami’) — a w każdym razie powinno brzmieć, bo niekiedy jest zastępowane zamaszystym „Welcome everybody!” (‘witam wszystkich’) lub nieco skromniejszym „Good morning” (‘dzień dobry’). Lecz o ile „Lord be with you” jest właściwym tłumaczeniem łacińskiego „Dominus vobiscum”, o tyle odpowiedź ludu stanowi znakomitą ilustrację intencji tłumaczy, którzy w latach 70. XX wieku stworzyli mszał w znacznej mierze obcy katolickiej tradycji liturgicznej. Oto lud odpowiada: „And also with you”, czyli ‘I z tobą też’ albo ‘I również z tobą’. A przecież odpowiedź: „I z duchem twoim” nawiązuje do Chrystusa, który działa w osobie kapłana! Lud stwierdza, że to Chrystus jako głowa Kościoła przewodzi liturgii, niezależnie od tego, kto jest celebransem. Jest to zatem w oryginale wyznanie wiary, a tymczasem tłumaczenie angielskie sprowadza je do osobistych pozdrowień w duchu tak bliskiego kulturze anglosaskiej small talk (niezobowiązującej pogawędki). Jednak obrzędy wstępne są zaledwie zapowiedzią wielu kolejnych nadużyć.
Pierwsza w USA Msza św. versus populum została odprawiona w 1962 r. podczas Konferencji Liturgicznej w Seattle, a celebransem był ks. Fryderyk McManus. Od 1995 r. Federacja Diecezjalnych Komisji Liturgicznych przyznaje nagrodę jego imienia „osobom i organizacjom, które wniosły szczególny wkład w duszpasterstwo liturgiczne na szczeblu krajowym”.
Zmiany, zmiany…
Pierwsze posoborowe tłumaczenie Missale romanum na język angielski pojawiło się w 1969 r., ale jego „wysoki”, hieratyczny język coraz bardziej raził żądnych reform członków Międzynarodowej Komisji ds. Języka Angielskiego w Liturgii (International Commision on English in the Liturgy, ICEL). Komisja ta została powołana 17 października 1963 r. W odpowiedzi na przygotowywaną przez sobór konstytucję o liturgii Sacrosanctum Concilium, która w artykule 25 stanowi: Należy jak najszybciej zrewidować [3] księgi liturgiczne przy pomocy znawców i z uwzględnieniem wypowiedzi biskupów z różnych stron świata”, a w artykule 36 § 4: „Przekład tekstu łacińskiego na język ojczysty przygotowany do użytku liturgicznego powinien być zatwierdzony przez wyżej wspomnianą kompetentną kościelną władzę terytorialną”. Jako tę władzę dla dużej części świata ustanowiono właśnie ICEL, w której skład weszli przedstawiciele jedenastu Konferencji Episkopatów z krajów anglojęzycznych lub zamieszkiwanych przez duże społeczności katolickie używające tego języka w codziennej komunikacji. Były to: Australia, Kanada, Anglia i Walia, Indie, Irlandia, Nowa Zelandia, Pakistan, Filipiny, Szkocja, Republika Południowej Afryki i Stany Zjednoczone. Na siedzibę ICEL wybrano Waszyngton. W 1973 r. zatwierdzono kolejne tłumaczenie, które –o czym cały czas się przekonujemy – jest raczej parafrazą, artystyczną interpretacją tekstu łacińskiego (i to nie najwyższego lotu), niż jego przekładem [4].
Modernistyczna cenzura
ICEL systematycznie rugowała słowa i zwroty utrwalone w sakralnej angielszczyźnie. Takie wyrazy, jak „soul” (‘dusza’), „spirit” (‘duch’), „beseech” (‘błagać’), „merit” (‘zasługa’), „servants” (‘słudzy’), „handmaid” (‘służebnica’) czy „majesty” (‘majestat’) miały posmak dawności, były obecne w życiu modlitewnym wiernych jeszcze przed wprowadzeniem języków narodowych do samej Mszy, a później w pierwszym tłumaczeniu jej tekstów na języki narodowe. Dziś niemal zupełnie zniknęły z liturgicznych tłumaczeń. W kanonie rzymskim na krótko przed konsekracją kapłan powinien się modlić słowami „dla odkupienia dusz swoich” (łac. „pro redemptione animarum suarum”), ale ICEL upiera się przy tłumaczeniu tego zwrotu jako „dla naszej pomyślności i odkupienia”. Uprzedzenie członków komisji do używaniu słowa „dusza” jest widoczne także w obrzędzie Komunii św. Słowa modlitwy przed przyjęciem Świętych Postaci brzmią: „ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja” („sed tantum dic verbo, et sanabitur anima mea”). Przekład ICEL gubi gdzieś słowo dusza: „ale powiedz tylko słowo, a będę uzdrowiony”.Komisja nieraz wykreślała całe frazy, gdy tylko musiałoby dojść do użycia jakichś niewygodnych dla niej, bardziej wzniosłych słów i sformułowań. Choć podczas ofertorium celebrans powinien się modlić: „przed oblicze Twego Boskiego Majestatu” („ut in conspectu divinæ maiestatis”), angielskie tłumaczenie w ogóle pomija to sformułowanie!
W modlitwie kanonu, wspominającej św. Józefa, tekst łaciński nazywa go „oblubieńcem Dziewicy” („eiusdem Virginis Sponsi”), ale ICEL pisze o św. Józefie jako o „mężu Maryi”, starannie unikając wszelkiego odniesienia do Jej dziewictwa. Również po konsekracji Hostia nie jest „czysta”, „święta” i „niepokalana”, ale po prostu „doskonała”. Niechęć ekspertów ICEL do przymiotników dotyczących dziewictwa i czystości jest ewidentna i rzutuje na tłumaczenia w innych dziedzinach. W wielu współczesnych anglojęzycznych katechizmach, w komentarzach dotyczących VI przykazania słowa takie jak „czystość”, „świętość” i „dziewictwo” zostały zastąpione przez „system wartości” i „poczucie własnej godności”. Skutkuje to obojętnością, a niekiedy wręcz lekceważeniem uczniów szkół katolickich wobec ideałów świętości, czystości i dziewictwa, będących istotnymi elementami katolickiego nauczania. Trudno przyjąć usprawiedliwienia członków komisji, że wartości te są obce współczesnej kulturze, mszał nie ma być bowiem odbiciem współczesnych trendów cywilizacyjnych, ale nadawać ramy najdoskonalszemu sposobowi ludzkiej modlitwy – uczestnictwu w Najświętszej Ofierze.
Arcybiskup Daniel Pilarczyk, ordynariusz Cincinnati. Jako przewodniczący ICEL (1991–1997) promował przekłady w duchu neutralnego pod względem płci „języka inkluzyjnego” (w wersji „horyzontalnej” i „wertykalnej”), a więc np. zamiast tłumaczenia „bracia” — „siostry i bracia”, a zamiast „synowie Boży” — „dzieci Boże”, a w przypadku Osoby Boga postulował możliwość „nazywania Go i wzywania również w kategoriach i metaforach żeńskich”.
Polityka bezskutecznych apeli
Interwencje Stolicy Apostolskiej wobec błędów i nadużyć w dziedzinie przekładów ograniczały się wówczas do gorących apeli, takich jak ten z roku 1993, w którym Jan Paweł II wzywał amerykańskich biskupów do poszanowania tekstów liturgicznych. Papież mówił wówczas: „Kiedy tak wielu ludzi pragnie Boga żywego (Ps 42, 2), którego majestat i miłosierdzie znajduje się w samym centrum modlitwy liturgicznej, Kościół musi przemawiać językiem chwały i uwielbienia, który wzbudza szacunek i wdzięczność za Bożą wielkość, miłosierdzie i moc. Gdy wierni gromadzą się, aby sławić dzieło naszego odkupienia, język ich modlitwy, wolny od doktrynalnych dwuznaczności i wpływów ideologicznych, powinien sprzyjać godności i pięknu samej celebracji wiernie wyrażając wiarę i jedność Kościoła” [5].
Apel ten został oczywiście przez amerykańskich biskupów zignorowany, a wspomniany przez Jana Pawła II „język chwały i uwielbienia (…) wolny od doktrynalnych dwuznaczności” zagościł znów w anglojęzycznej liturgii dopiero za sprawą decyzji kolejnego papieża. To, co Benedykt XVI przeforsował podczas swej jak dotychczas niezbyt długiej papieskiej posługi, nie udało się w trakcie jednego z najdłuższych pontyfikatów w historii. Każe się to zastanowić nad przyczynami ówczesnej niemocy Stolicy Świętej i ulgowej taryfy, według której traktowano opór liberalnej hierarchii – na taką pobłażliwość wcale nie mogli liczyć zwolennicy Tradycji. Sytuacja jest dosyć trudna do zrozumienia, ponieważ postulat przygotowania wiernych tłumaczeń tekstu łacińskiego na inne języki wynika wprost z dokumentów uchwalonych podczas Vaticanum Secundum. Wobec tych wszystkich okoliczności nie sposób oprzeć się wrażeniu, że była to świadoma polityka, opierająca się na szeroko dyskutowanym wówczas „ekumenicznym” założeniu, że model posługi następcy św. Piotra musi ulec redefinicji, a jego prymat powinien być realizowany w sposób możliwy do zaakceptowania również przez „braci odłączonych”. Działania papieża podlegały ograniczeniom wynikającym z ogólnych oczekiwań ekumenicznych modernistów,
chcących w Biskupie Rzymu widzieć honorowego zwierzchnika chrześcijaństwa, realizującego swe posłannictwo nie w jego „wymiarze piotrowym” (a więc przez władzę jurysdykcyjną), ale przede wszystkim w „wymiarze pawłowym” (charyzmatycznym),
stanowiącym odejście od „rzymskiego centralizmu” i skupionym raczej na przepowiadaniu i pouczaniu, niż na rządzeniu. Tak oto jedność Kościoła i czystość jego wiary została po raz kolejny złożona na ołtarzu fałszywego ekumenizmu.
Pro multis
Przez wszystkie lata istnienia ICEL wyniki pracy jej ekspertów budziły olbrzymie kontrowersje, spośród których najszerszym echem odbijała się kwestia tłumaczenia łacińskiego sformułowania „pro multis”, pochodzącego ze słów konsekracji wina, gdy Pan Jezus mówi: „To jest bowiem kielich Krwi mojej (…) która za was i za wielu (łac. pro multis)będzie wylana”. Komisja zatwierdziła tekst, w którym słowa „pro multis” zostały przetłumaczone jako „za wszystkich”, co po łacinie brzmi oczywiście inaczej – „pro omnibus”. W ślad za angielskim tłumaczeniem – które, jak argumentowali liberalni teologowie, „odchodziło od restrykcyjnej eschatologii, kładącej w katechezie nacisk na groźbę wiecznego potępienia” [6] – podążyły inne konferencje biskupów. Błędna translacja zagościła choćby w mszałach niemieckich („für alle”), hiszpańskich („por todos”) i włoskich („per tutti”). I o ile zmiany w innych częściach Mszy mogłoby ujść niezauważone, czy raczej nieoprotestowane, to zmiana w słowach konsekracji była już zbyt dużym skandalem. Mimo stanowiska Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów z 1974 r., która potwierdziła rzekomą poprawność takiego tłumaczenia, sprawa ta wciąż budziła wątpliwości dotyczące formy sakramentalnej, a tym samym ważności sprawowanych w ten sposób Mszy.
Liturgiam authenticam i Vox Clara
Gdy Międzynarodowa Komisja ds. Języka Angielskiego w Liturgii przygotowywała się
do rozpoczęcia prac nad tłumaczeniem kolejnej, trzeciej po soborze edycji mszału, a kontrowersje tylko się nasilały, Stolica Apostolska po latach bierności poczuła się w końcu zmuszona do reakcji. W 2001 r. Kongregacja Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów wydała instrukcję Liturgiam authenticam, która anulowała wszystkie wcześniejsze normy dotyczące przekładów tekstów liturgicznych i wprowadziła nowe, o wiele bardziej restrykcyjne. Dokument ten w artykule 20 głosi: „Należy przede wszystkim mieć na uwadze zasadę, że przekład tekstów liturgicznych liturgii rzymskiej ma być nie tyle dziełem artystycznym, co raczej wiernym i dokładnym oddaniem w języku narodowym tekstów oryginalnych. Chociaż wolno korzystać ze swobody w doborze słów oraz stosować składnię i styl odpowiednie do tekstu w języku narodowym i do toku mowy, który jest właściwy dla języka ojczystego, to jednak wypada, aby tekst oryginalny, czyli pierwotny, na ile to możliwe był tłumaczony bardzo wiernie i bardzo dokładnie, a mianowicie bez jakichkolwiek opuszczeń albo dodatków co do jego treści oraz bez wprowadzania parafraz i glos; przystosowanie tekstu do właściwości i przymiotów różnych języków narodowych powinno być nieznaczne i przeprowadzone ostrożnie”.
Amerykańscy biskupi i eksperci ICEL przyjęli instrukcję z pełnym lekceważenia spokojem, który został zmącony dopiero powołaniem przez Rzym konkurencyjnego wobec
ich komisji Komitetu Vox Clara, na którego czele stanął uznawany za konserwatystę Australijczyk, kard. Jerzy Pell. Komitet – co zapisano w jego statucie – miał „wspomagać i doradzać członkom Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów w wypełnianiu ich obowiązków w odniesieniu do angielskich tłumaczeń tekstów liturgicznych”. Jednak choroba Jana Pawła II, spowodowany nią ogólny bezwład Kurii Rzymskiej i chwiejność kard. Franciszka Arinze, prefekta kongregacji, zdawały się oznaczać, że nikt nie będzie egzekwował zapisów instrukcji.
Tymczasem zmiana na Stolicy Piotrowej sprawiła, że możliwość odrzucenia przygotowanego tłumaczenia kolejnej edycji mszału przez Rzym stała się realna. Wobec takiego obrotu spraw w ICEL zaczęły się prace nad wersją zgodną z zapisami Liturgiam authenticam. W miarę upływu czasu coraz bardziej widoczna troska Benedykta XVI o stan liturgii, a co za tym idzie, znaczące zmiany w działaniu Kongregacji Kultu Bożego, której nowym prefektem został kard. Antoni Cañizares Llovera, sprawiły, że atmosfera prac stawała się coraz gorętsza. ICEL była poddawana coraz większej presji ze strony części anglojęzycznych hierarchów, opowiadających się za ścisłym przestrzeganiem wytycznych zawartych w instrukcji Liturgiam authenticam. Choć biskupi ci nadal byli w mniejszości, to – ciesząc się poparciem kongregacji i Komitetu Vox Clara – sprawiali, że ICEL coraz bardziej uginała się pod ich presją.
Członkowie powołanego przez Jana Pawła II Komitetu Vox Clara podczas spotkania w Watykanie, w lipcu 2006 roku. Komitet jest ciałem doradczeym Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów w zakresie translacji z języka angielskiego. Ustanowienie Vox Clara zostało odczytane jako ostateczne wotum nieufności Jana Pawła II wobec ICEL. Na fotografii stoją od lewej: ks. Antoni Ward (podsekretarz KKBiDS), bp Filip Boyce, abp Alfred Hughes, msgr Jakub Moroney, abp Terencjusz Prendergast, abp Kelvin Felix, abp Piotr K. Sarpong, opat Kutbert Johnson OSB, ks. Denis McManus. Siedzą: abp Oskar Lipscomb, kard. Jerzy Pell, abp Oswald Gracias, kard. Justyn Rigali.Kard. Jerzy Pell, ordynariusz Sydney i przewodniczący Komitetu Vox Clara o angielskim tłumaczeniu III edycji Missale romanum powiedział: „Nowy mszał jest teraz teologicznie bogatszy niż jego poprzednia wersja, co zawdzięcza jakości tłumaczeń, obecnie nieporównanie lepszych. Ich angielszczyzna jest jasna, wdzięczna i bardzo dokładnie ukazuje bogactwo i piękno łacińskich oryginałów”.
Blog księdza Zuhlsdorfa
Sprawa budziła tak wiele emocji, że ks. Jan Zuhlsdorf, Amerykanin, były współpracownik Papieskiej Komisji Ecclesia Dei, który założył stronę internetową zatytułowaną „What Does The Prayer Really Say”, aby obnażać niedoskonałości tłumaczeń ICEL i wyjaśniać o czym, w łacińskim oryginale, naprawdę mówią modlitwy, stał się bodaj najpopularniejszym angielskojęzycznym blogerem w katolickim świecie. Jego aktywność publicystyczna nie tylko pobudziła wiernych do udzielenia wsparcia konserwatywnym biskupom, ale też wielokrotnie zmuszała ekspertów z ICEL (a dotąd nie były w stanie tego zrobić czynniki kościelne!) do tłumaczenia się, najczęściej na łamach prasy i w Internecie, z wyników prac komisji. O owocach swojej działalności ks. Zuhlsdorf pisze tak: „Z biegiem czasu, dzięki szerokiemu odzewowi, zacząłem zauważać, że ludzie są rzeczywiście coraz bardziej zainteresowani treścią modlitw. Zaczęli odkrywać znaczną różnicę, która występuje między tym, co mówią łacińskie modlitwy, a ich angielskimi tłumaczeniami dokonywanymi przez ICEL i obecnymi we wszystkich naszych parafialnych mszalikach. Wielu uderzyło to, że Kościół dał nam jedną modlitwę, a ICEL — zupełnie inną. Pociągnęło to za sobą wiele różnych reakcji: od złości wywołanej poczuciem bycia oszukiwanym, przez odnowienie zainteresowania i uważniejsze wsłuchiwanie się w treść Mszy, aż po zaintrygowanie tym, dlaczego angielska wersja tak bardzo różni się od oryginału”.
Ostatnia reduta
Posiedzenie Konferencji Episkopatu USA w listopadzie 2009 r. stało się areną ostatniej bitwy pomiędzy zwolennikami modelu translacji prezentowanego przez ICEL a biskupami udzielającymi wsparcia tłumaczeniom przygotowywanym ściśle według wytycznych Liturgiam authenticam. Postacią, która odegrała szczególną rolę podczas tego spotkania, był ordynariusz diecezji Erie, biskup Donald Trautman, w młodości uczeń ks. Karola Rahnera. Udowadniał on, ocierając się niemal o herezję koncyliaryzmu, że jest wielką niesprawiedliwością pozbawianie amerykańskich biskupów przez Stolicę Apostolską prawa do zatwierdzania tłumaczeń tekstów liturgicznych; prawa – jak powiedział – zagwarantowanego im przez sobór i konstytucję Sacrosanctum Concilium.
Mimo swej skrajności, stanowisko bp. Trautmana nie było dla nikogo zaskoczeniem,
bowiem już wcześniej wielokrotnie i publicznie zgłaszał on swoje zastrzeżenia do stanowiska Stolicy Świętej w tej sprawie. Na tydzień przed posiedzeniem Konferencji, podczas wykładu w Catholic University of America, bp Trautman ostro skrytykował to, co nazywał „niewolniczo literalnym” tłumaczeniem mszału na język angielski, dowodząc, że język sakralny wykorzystany przez tłumaczy „jest raczej elitarny, odległy od języka potocznego i często niezrozumiały”, co może doprowadzić do „duszpasterskiej klęski”. Ponadto wprost sprzeciwił się decyzji Ojca Świętego dotyczącej powrotu w całym Kościele [7] do literalnego tłumaczenia słów konsekracji „pro multis” jako „za wielu”, a nie „za wszystkich”. Bp Trautman stwierdził, że jest to wyraz „poważnej i radykalnej zmiany w doktrynie, powodujący poważne problemy duszpasterskie i katechetyczne”. Stwierdził ponadto, że oryginalny tekst łaciński jest „tekstem ludzkim, odzwierciedlającym pewien sposób myślenia, pewną teologię i światopogląd” [8]. Dzień przed posiedzeniem episkopatu bp Trautman powiedział w wywiadzie udzielonym gazecie „National Catholic Reporter”, iż ma nadzieję, że biskupi odrzucą co najmniej jedną z części mszału przedstawionych do akceptacji. Dodał też, iż uważa, że tylko na drodze proceduralnej biskupi mogą jeszcze zatrzymać proces wdrażania nowych przekładów tekstów liturgicznych już zatwierdzonych przez Watykan, a także powrócić do dyskusji na temat wcześniej odrzuconych przez kongregację poprawek. Muszą tylko odrzucić przynajmniej jedną z przedstawionych części mszału i powołać komitet, który uda się do Rzymu, by odbyć tam konsultacje, których przedmiotem będą „wątpliwej jakości teksty” zaaprobowane przez Stolicę Apostolską.
Biskup Donald Trautman odbiera Nagrodę im. Fryderyka R. McManusa, przyznawaną od 1995 r. przez amerykańską Federację Diecezjalnych Komisji Liturgicznych. Msgr McManus, członek wielu amerykańskich kolegiów kościelnych mających wpływ ma kształt liturgii, był — jak napisał o nim „Los Angeles Times” — „jedną z najbardziej wpływowych figur posoborowego Kościoła katolickiego w USA”.
Ekumeniczne „przeszkody”
Podczas posiedzenia wywiązała się też dyskusja na temat „opłakanych ekumenicznych
skutków” zatwierdzenia nowych tłumaczeń. Argumentowano, że tłumaczenia ICEL zostały przyjęte przez wiele wspólnot protestanckich i były wykorzystywane podczas wspólnych katolicko-protestanckich spotkań modlitewnych, co od teraz, w miarę przyswajania przez wiernych nowych wersji modlitw, stanie się niemożliwe. Pojawiły się głosy części hierarchów, że procedury należy rozłożyć w czasie, aby dokonać stosownych „konsultacji” ekumenicznych, tak by wprowadzenie nowych ksiąg nie zostało odebrane jako „jednostronna katolicka inicjatywa”. Większość hierarchów nie podzieliła jednak zdania bp. Trautmana i trzecia edycja tłumaczenia Missale romanum na język angielski wejdzie do użytku liturgicznego najpóźniej w pierwszą niedzielę Adwentu 2011 roku.
Długa droga
Historia uczy, że zarzewiem schizmy mogą stać się kontrowersje mniejsze niż tłumaczenia całych mszałów [9]. Obecnie nikt nie jest zapewne skłonny do kroków tak radykalnych, bo taktyka modernistów polega raczej na przeczekaniu obecnego pontyfikatu. Jeśli jednak Benedykt XVI dożyje co najmniej wieku papieża Agatona (który w chwili śmierci miał 104 lata) lub będzie panował co najmniej tak długo, jak Pius IX (czyli 32 lata) – czego oczywiście należy mu życzyć – albo też kolejny papież zechce kontynuować rozpoczęte przezeń dzieło, wówczas frustracja modernistów będzie narastać, czyniąc ewentualną schizmę „w obronie największego z soborów” coraz bardziej prawdopodobną. W każdym razie należy się cieszyć, że nowe tłumaczenie Missale romanum na najpopularniejszy dziś język świata jest wierniejsze łacińskiemu oryginałowi od poprzednich i że przywraca wielu modlitwom ich właściwy sens teologiczny. Zmiana ta stanowi spory postęp na drodze liturgicznej kontrrewolucji, tym bardziej, że towarzyszyła jej także rewizja rubryk i będącego źródłem wielu liturgicznych nadużyć wprowadzenia do mszału. Te ostatnie zmiany nie poszły już niestety tak daleko, jak można byłoby sobie życzyć, co wynikło chyba z obaw dotyczących zorganizowanego oporu kościelnych liberałów, którzy w krajach anglojęzycznych mają – jak widać – bardzo silną pozycję. Mimo tego udało się zrobić krok ku liturgicznej normalności. Kwestia tłumaczenia słów „pro multis” w czasie konsekracji została uregulowana, a Chrystus Pan znów będzie „wznosił kielich”, a nie „podnosił kubek”. Za kilka miesięcy nikt nie usłyszy już absurdalnego „And also with you”, bo nastąpi powrót do dawnego „I z duchem twoim”. W Confiteor penitent znów powie, że bardzo zgrzeszył, a nie, że po prostu zgrzeszył, i trzykrotnie potwierdzi, że to jego wina, jego wina, jego bardzo wielka wina. Ponownie będzie wyznawana wiara „w Stworzyciela wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych”, a nie tylko „tego, co widoczne i niewidoczne”, Chrystus znów będzie „Jednorodzony” a składane Bogu dziękczynienia na powrót „godne, sprawiedliwe, słuszne i zbawienne”. Amen.
Kard.Franciszek Arinze, były prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, przedstawia Ojcu Świętemu Benedyktowi XVI trzecią edycję Missale romanum. Watykan, listopad 2008.
PRZYPISY:
[1] Jak choćby przekład tradycyjnego sformułowania „pacificare et coadunare digneris” (‘racz napełnić [Kościół] pokojem i jednością’) jako „napełniaj go pokojem i doprowadź do pełnej jedności”. Więcej na ten temat: o. Benedykt Huculak OFM, Słowo o jedności katolickiego Kościoła Chrystusowego, Kraków 1995.
[2] W 1549 r. zachodnie prowincje Anglii zostały ogarnięte powstaniem, którego przyczyną było promulgowanie Modlitewnika powszechnego (Book of Common Prayer), który miał zastąpić katolickie księgi liturgiczne i wyrugować z użycia łacinę. Było to ludowe powstanie w obronie religii katolickiej, którego uczestnicy w jednym z punktów swej petycji napisali: „Chcemy mieć Msze w języku łacińskim, tak jak to było przedtem, i celebrowane przez księdza, bez żadnego mężczyzny ani żadnej kobiety komunikujących z kapłanem”. W innym dodano: „Nie będziemy uczestniczyć w nabożeństwach nowego rodzaju, ponieważ przypominają one bożonarodzeniowe jasełka, lecz chcemy naszych dawnych nabożeństw nieszporów, Mszy świętych i procesji. Nie po angielsku, ale po łacinie – jak to było dawnej. Zatem my, Kornwalijczycy (których wielu wcale nie zna języka angielskiego), zdecydowanie odrzucamy nabożeństwa sprawowane po angielsku”.
[3] W łacińskim oryginale: recognoscantur ‘ponownie przejrzeć, przemyśleć’, w polskich przekładach dokumentów soborowych – „poprawić”…
[4] Doskonałą ilustracją tego stanu rzeczy jest hymn Gloria. Łaciński oryginał oraz polski przekład (cechujący się rzetelnością) z pewnością są czytelnikom znane, więc można się ograniczyć do przedstawienia możliwie najwierniejszego tłumaczenia z języka angielskiego. Brzmi ono tak: „Chwała na wysokości Bogu * I pokój jego ludowi na ziemi. * Panie Boże, Królu nieba, * Wszechmogący Boże i Ojcze. * Czcimy Ciebie, dzięki Ci składamy; * Wielbimy Cię dla Twej chwały, * Panie Jezu Chryste; * Jedyny synu Ojca; * Panie Boże, Baranku Boży; * Który gładzisz grzechy świata: zmiłuj się nad nami; * Który siedzisz po prawicy Ojca: przyjm błaganie nasze; * Tylko Tyś jest święty; * Tylko Tyś jest Panem; * Tylko Tyś Najwyższy; Jezu Chryste, * z Duchem Świętym, w chwale Boga Ojca. Amen”. Dlaczego niektóre wersety zamieniono miejscami i co stało się z tymi, które mówią o pokoju ludziom dobrej woli czy o Jezusie — Synu Jednorodzonym? To wiedzą tylko biskupi i tłumacze należący do ICEL.
[5] Przemówienie do biskupów Kalifornii, Newady i Hawajów z okazji wizyty ad limina, „L’Osservatore Romano”, 15 grudnia 1993.
[6] A. Sporniak, Wiele mówiąca korekta, cytat z ks. W. Hryniewicza, „Tygodnik Powszechny” 4 grudnia 2006.
[7] W grudniu 2006 r. prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów zgodnie z życzeniem papieża Benedykta XVI polecił biskupom ujednolicenie tekstu modlitwy eucharystycznej i tłumaczenie słów „pro multis” jako „za wielu”, a nie „za wszystkich”.
[8] Mark Pattison, „Bishop criticizes ‘slavishly literal’ English translation of missal”, Catholic News Service, 23 października 2009.
[9] Można tu wspomnieć choćby XVII-wieczną reformę ksiąg liturgicznych zarządzona przez patriarchę Moskwy, Nikona, który rewidował księgi cerkiewne pod kątem zgodności ich starocerkiewnosłowiańskich przekładów z greckimi oryginałami. Wprowadzone zmiany były przyczyną schizmy mnicha Awwakuma i oddzielenia się od Cerkwi staroobrzędowców, podzielonych dziś na kilka nurtów.